piątek, 12 września 2014

Rozdział 12

Trochę kazałam wam poczekać na ten rozdział (biorąc pod uwagę tępo z jakim normalnie piszę). Mam niestety urwanie głowy z załatwianiem spraw na studia. 

Rozdział trochę krótszy niż ostatnie, ale myślę, że treść bardzo wam się spodoba.

To już 12 rozdział, a w Hogwarcie nawet pierwszy tydzień szkoły nie minął - nie wiem jak ja to robię.




-Jeden, wielki śmietnik. – syknął Draco widząc zaplecze sali do eliksirów Slughorna. Wszędzie walały się puste buteleczki i słoiki, niektóre porozbijane. Więcej rzeczy znajdowało się na podłodze i stoliku niż na półkach. Porozwalane składniki i substancje na eliksiry walały się we wszystkich możliwych miejscach.
-Bierzmy się do roboty. Chcę to już mieć za sobą. – skwitowała Hermiona i zabrała się za sprzątanie rozbitego szkła.
-Zostaw. Z Twoim szczęściem i zaradnością zaraz będziesz cała pokaleczona. – powiedział chamsko. Gryfonka odwróciła się w jego stronę zdziwiona, a on szybko ją ominął i sam zaczął sprzątać ostre odłamki.
-„To było… miłe…” – przeszło jej przez myśl. Może i sposób w jaki to powiedział był gburowaty i niezbyt uprzejmy, ale jakby nie patrzeć chciał ją w czymś wyręczyć, żeby nie zrobiła sobie krzywdy. – „Kiedyś by nawet o tym nie pomyślał.”
-Będziesz tak stać jak idiotka czy weźmiesz się do roboty? – syknął zniecierpliwiony Malfoy. Dziewczyna otrząsnęła się uświadamiając sobie, że dalej stoi w miejscu tępo patrząc się w blondyna. Zaczęła wycierać kurze z półek. Jej myśli krąży wokół wczorajszego dnia, kiedy to poraz pierwszy usłyszała z ust księcia Syltherinu słowo „przepraszam” i kiedy zaklęciem wyleczył jej zraniony palec. To wszystko było takie inne, takie dziwne. Nie umiała tego zrozumieć. Długie minuty upływały im w milczeniu, które oboje bardzo chcieli przerwać, ale nie wiedzieli jak. W końcu do dokonania tego zdecydowała się Hermiona.
-I jak? Zadowolony z dzisiejszego treningu? – mimo starań jej pytanie zabrzmiało trochę nieśmiało. Zdziwiony Draco odwrócił głowę w jej stronę.
-Jest w porządku. Starzy gracze trzymają poziom, a nowych będę męczyć, aż ich dogonią. – odpowiedział po chwili. – A ty co o nich sądzisz? – tym razem to Hermiona była zaskoczona. ON pyta JĄ o zdanie?!
-Nie znam się. – wzruszyła ramionami po czym przełknęła ślinę. Wzięła głęboki oddech i zmusiała się jak mogła do powiedzenia tych kilku, jakże trudnych dla niej słów. – Chociaż wydaje mi się, że szło wam całkiem nieźle. – po tym zdaniu w małym pomieszczeniu na tyłach sali do eliksirów rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Do Draco zaskoczony tym co usłyszał upuścił jedną ze szklanych fiolek. Hermiona udała, że tego nie zauważyła.
-Dzięki… - powiedział cicho i trochę niepewnie nie wiedząc do końca jak zareagować. – Nie spodziewałem się, że to powiesz. – przyznał w końcu.
-„Ja też.” – pomyślała Gryfonka. Reszta szlabanu upłynęła im spokojnie. Każdy wykonywał swoją pracę i żadne nie wchodziło drugiemu w drogę. Odzywali się do siebie mało, wymieniali po kilka zdań, albo nawet słów.
-Już prawie koniec. Nareszcie. – westchnęła z ulgą Hermiona około godziny 21:00.
-Masz jakieś plany? – zapytał Ślizgon niby obojętnym tonem.
-Chciałabym posiedzieć dziś trochę z Harrym i Ronem. Ostatnio spędzam z nimi mało czasu. Cały czas jest coś do roboty, bez przerwy jestem zajęta. – odpowiedziała, po czym zaczęła się zastanawiać czemu mu się tak zwierza. Mogła zwyczajnie odpowiedzieć „tak”, albo „nie twoja sprawa, Malfoy”. To byłoby zdecydowanie bardziej normalne. Tymaczsem Draconowi stanęła gula w gardle na sam dźwięk imion jej przyjaciół.  Nie wiedział skąd ta reakcja ale był zły.
-Jeszcze Ci się ci dwaj debile nie znudzili? – mruknął zanim zdążył się ugryźć w język.
-SŁUCHAM?! – oburzyła się Hermiona odwracając się w kierunku blondyna, który przeklnął na siebie w duchu.
-Nie ważne. – rzucił chociaż i tak wiedział, że teraz to już nic nie da.
-Jak śmiesz tak mówić na temat moich przyjaciół?! – czemu tak się unosi? Przecież to Malfoy: takie docinki są u niego na porządku dziennym. Przywykła przecież przez ostatnie 7 lat. Mimo wszystko nie umiała przestać się wściekać, to było silniejsze od niej.
-To są twoi „przyjaciele” … - to słowo powiedział z wielką ironią - … nie moi, więc mogę mieć o nich takie zdanie jakie mi się tylko podoba. – wysyczał.
-Zdanie miej jakie chcesz, ale nie musisz go wypowiadać na głos. Szczególnie kiedy obok stoję ja! – Hermiona przeszła do krzyku. – No ale przecież to jesteś ty! Nie możesz odpuścić! Zawsze wredny i zawsze cyniczny! Nie masz pojęcia co to miłość, przyjaźń czy współczucie! Uważasz się za jakiegoś wielkiego księcia, a w rzeczywistości jesteś tylko nędznym, nic nie wartym, ohydnym, arystokratycznym dupkiem bez uczuć i serca! – z każdym zdaniem krzyczała coraz głośniej. Kiedy skończyła obróciła się na pięcie i skierowała do drzwi. Poczuła na swojej ręce uścisk jego dłoni. Wyrwała ją z całej siły i obróciła tylko twarz w jego stronę.
-Puść, bo jeszcze pobrudzisz się szlamem zasrany szlachcicu. – syknęła i wyszła. Jednak w połowie sali do eliksirów blondyn znowu ją dogonił i przygwoździł jednym ruchem do ściany. Zrobił to z taką siłą, że Hermiona wypuściła całe powietrze z płuc, a głową dość mocno uderzyła o kamienną ścianę. Smok zdawał się nie zwracać na to uwagi.
-Puszczaj! – mimo jej twardego rozkazu chłopak dalej mocno trzymał ją za ramiona przyciskając do ściany.
-Nie. Będę cię trzymał tak długo jak mi się tylko podoba. W końcu i tak jestem jedynie wrednym, chamskim i nic nie wartym dupkiem. Prawda? – wysyczał przybliżając niebezpiecznie swoją twarz do jej twarzy. Gryfonka znowu poczuła jego zniewalający zapach perfum, ale tym razem był już zbyt ”zniewolona”, żeby mógł na nią zadziałać. Przez kilka bardzo długich sekund Draco wpatrywał się w nią swoimi stalowymi oczyma, a ona za wszelką cenę starała się tego wzroku uniknąć. W końcu odezwał się znowu wściekłym głosem – Może i nie jestem taki milutki, uczynny i wspaniały jak ty. Może i zachowywałem się przez te wszystkie lata jak prawdziwa świnia. Tylko, że tak się składa, że w przeciwieństwie do ciebie, ja nie miałem wyboru. Jeszcze zanim się urodziłem całe moje życie było zaplanowane, wkrojone w pieprzony szablon na który kształt nie miałem ani trochę wpływu! – oderwał gwałtownie ręce od Hermiony. Ona była jednak w zbyt wielkim szoku, żeby choćby drgnąć, a co dopiero uciec. Chłopak podwinął rękaw koszuli i podniósł rękę na wysokość jej twarzy pokazując wytatuowany mroczny znak. – A to jest jedna, kurwa, mała cząsteczka tego co musiałem znosić przez 17 lat życia. Podkreślam: MUSIAŁEM, bo miałem do wyboru albo to, albo śmierć swoją i całej mojej rodziny! Ale ty i tak nie masz pojęcia o czym mówię! Zawsze miałaś wybór! Mogłaś sobie wybrać znajomych, przyjaciół, przyszłość, to gdzie pojedziesz na wakacje i jak spędzisz święta. A teraz kiedy jest już po wszystkim i chciałbym choć trochę, chociaż w jakimś ułamku procenta to wszystko naprawić, to nie mogę! Nawet nie pozwalasz mi spróbować! Kurwa! Nie wiem czy zauważyłaś ale od początku roku nie nazwałem cię… (chwila zawahania w krzyku) … sama wiesz jak. Staram się być miły na tyle na ile mój pierdolony, zarozumiały charakter pozwala: pomogłem ci jak źle się czułaś, kiedy byliśmy zamknięci w lochach, na patrolu pilnowałem, żeby ci cholera jasna zimno nie było! A ty na mnie naskakujesz o byle pierdołę?! Rozumiem! – przerwał na chwilę i zaczął mówić normalnie, nawet trochę ciszej niż normalnie. - Rozumiem, że nie da się zapomnieć tych wszystkich lat drwin i nękania, rozumiem, że nie da się wybaczyć tego co się stało wtedy… kiedy moja ciotka cię torturowała. Myślisz, że ja zapomniałem? To wszystko… kurwa. To wszystko dalej śni mi się po nocach. Nie karzę ci, żebyś mi odpuściła, ale żebyś chociaż spróbowała zrozumieć moją sytuację, to jak to wszystko wygląda z mojej strony i to jak wiele mnie kosztuje próbowanie naprawienia tego wszystkiego. Tylko, że ty nie masz najmniejszego zamiaru dać mi jakiejkolwiek szansy na zmianę. – blondyn spojrzał prosto w jej czekoladowe oczy. Hermiona zamarła. W tych błękitnych tęczówkach było tyle smutku, że aż ścisnęło się jej serce. – Powiedz mi więc, kto jest tutaj tak naprawdę bez serca? – gdy powiedział te słowa odwrócił się powoli w kierunku wyjścia. Gryfonka od dłuższego czasu czuła jak jej kolana drżą, teraz nie wytrzymały i ugięły się pod ciężarem jej ciała. Opadła na zimną posadzkę, po jej policzkach popłynęły ciepłe strugi łez. Ślizgon już sięgał do klamki u drzwi kiedy usłyszał jej cichutki szept.
-Draco… - zamarł bez ruchu. Pierwszy raz odezwała się do niego po imieniu. Nie wiedział co zrobić. Przed chwilą otworzył się przed tą dziewczyną, jak przed nikim innym, nawet Diabeł nie znał go od tej strony. Przerażało go to ile powiedział o sobie i swoich uczuciach, mówił nawet rzeczy o których sam nie wiedział. Aż do teraz. Bał się. Zwyczajnie się bał spojrzeć jej jeszcze raz w oczy. Jednak, gdy usłyszał po raz drugi swoje imię był już zdecydowany. Szybko podszedł do dziewczyny i objął ramieniem dosyć niepewnie, bo nie miał pojęcia jak Granger na to zareaguje. Kiedy poczuł jak opiera głowę o jego tors nie wiedział czy bardziej się cieszy, czy jest w szoku. – Przepraszam. - wyjąkała, poczuł jak jego koszula powolutku robi się mokra od jej łez.
-Nie płacz. Nie powinienem był tego wszystkiego mówić. – powiedział gładząc ją po włosach.
-Nie. Masz rację. Walczyłam tak zażarcie o to, żeby nie było czegoś takiego jak podział krwi, żeby wszyscy czarodzieje byli sobie równi. I kiedy już się udało to nie chcę przyjąć tego stanu rzeczy. – jej głos drżał. Czuła ciepło jego ciała, obejmował ją swoimi silnymi rękoma, było jej tak dobrze… Klęczeli tak przez kilka minut w milczeniu, na zimnej podłodze sali do eliksirów, przytulając się nawzajem. Niemal było czuć jak na ogromnym murze, który od pierwszej klasy stał między nimi pojawiają się głębokie rysy i pęknięcia.
-Chodźmy. Odprowadzę cię do twojego dormitorium. – powiedział w końcu Smok i pomógł wstać Gryfonce. Była już 22 – rozpoczęła się cisza nocna, więc żaden uczeń nie mógł już chodzić po korytarzach. Żaden oprócz Prefektów naczelnych i osób im towarzyszących… Szli obok siebie przez ciche i puste korytarze Hogwartu nie odzywając się nawet słowem. Dopiero pod portretem prowadzącym do kwatery Hermiony padły pierwsze słowa.
-Dziękuje. – powiedziała cicho błądząc wzrokiem po podłodze.
-Spoko. – uśmiechnął się lekko blondyn. – No to… widzimy się jutro. Dobranoc. – powiedział nie wiedząc za bardzo co zrobić. Cała sytuacja była dla niego bardzo niezręczna.
-Dobranoc. – odpowiedziała. Chłopak odwrócił się i odszedł w stronę ruchomych schodów. Kiedy był w połowie korytarza zatrzymał go jej głos.
-Czekaj! – zawołała za nim. Spojrzał w jej stronę. – Może wejdziesz na chwilę? – zapytała nie wierząc, że to robi.


-Hermiona miała dziś się z nami spotkać, a jest już po 22. – powiedziała Ginny opadając na kanapę.
-Może szlaban jej się przedłużył. – odpowiedział Harry siedzący w fotelu obok i czytający jakąś książkę.
-Ostatnio spędza więcej czasu z tym Malfoyem niż z nami. – naburmuszył się Ronald.
-Przecież nie robi tego z własnej woli. Ma z nim szlaban i tyle, nie siedzi z nim przecież dla przyjemności, nie zaprasza do siebie na nocne pogaduchy („hehs…” – przypisek autorki). – ruda fuknęła na barta, a Harry jej przytaknął.
-Oby tylko ten idiota nic jej zrobił. – westchnął Wybraniec do swojej „byłej”.
-To duża dziewczynka, da sobie radę.


-Napijesz się czegoś?
-Masz „Ognistą”?
-Mhm. Z lodem?
-Jeszcze się pytasz…
-Wiesz? Wyjątkowo też sobie naleję. – Hermiona podała blondynowi szklankę z bursztynowym płynem i kostkami lodu tłukącymi się o szklane ścianki. Ze swojej, o identycznej zawartości, pociągnęła łyk i opadła na kanapę. Spojrzała na Dracona rozłożonego w jej czerwonym fotelu. Miał na sobie białą koszulę, której pierwsze trzy górne guziki były rozpięte i czarne jeansy. Jego platynowe włosy w nieładzie opadały na czoło. – Nie wierzę, że to się dzieje. – powiedziała uśmiechając się i pociągając kolejnego łyka.
-Ja też. – odpowiedział również delektując się procentowym płynem.
-Ja… przepraszam za to… - zaczęła.
-Przestań. – przerwał jej. – Mnie też poniosło. Nie powinienem był ci tego wszystkiego mówić.
-Możliwe.  – upijała łyk łykiem. Musiała sobie dodać odwagi. – Mam pytanie.
-Mów.
-To co powiedziałeś… O wtedy… Naprawdę dalej o tym… myślisz? – nie umiała się wysłowić. Wzrok miała utkwiony w swojej szklance. Malfoy odchylił głowę mocno do tyłu. Przez dłuższą chwilę między nimi panowało milczenie. Uciążliwe, ale potrzebne.
-Tak. – odpowiedział w końcu z zamkniętymi oczyma. – Granger… ja naprawdę nie mogłem nic zrobić…
-Nie tłumacz się. – tym razem ona mu przerwała. – Rozumiem… chyba… - napiła się sporej ilości whisky. – Pytam się bo… bo nie umiem zapomnieć. Dalej mi się to śni, mam koszmary… - mówiła zakłopotana. – „Czemu nie mogę się po prostu zamknąć?” – pytała w głowie samą siebie
-Granger. Czy… została blizna? – zapytał siląc się na obojętny ton, który jednak nie wyszedł. Hermiona skuliła się w kanapie. Po chwili podwinęła rękaw swojej bluzy i pokazała mu swoją rękę. Na przedramieniu widniała blizna układająca się w napis „mudblood”. Oboje pociągnęli ogromny łyk „Ognistej” nie wiedząc co powiedzieć.
-Malfoy. Nalej mi jeszcze. – powiedziała podając mu swoją szklankę. Ten bez słowa podszedł do barku w którym dziewczyna trzymała słodycze i trochę alkoholu i uzupełnił braki w ich porcjach. Następnie usiadł na kanapie obok Gryfonki i podał jej whisky.
-Chcę żebyś coś wiedziała.
-Mhm?
-To co jest na naszych przedramionach już dla mnie nic nie znaczy. – Hermiona słysząc te słowa spojrzała na niego zaskoczona, nawet nie wiedziała kiedy się odezwała.
-Dla mnie też. – czuła jak jej oczy wilgną. Wytarła je rękawem zanim zdążyła uronić choćby jedną łzę. Draco widząc to przysunął się bliżej dziewczyny i objął ją ramieniem. – Czemu to robisz? – zapytała.
-Czemu cię przytulam? Bo płaczesz. Tak się chyba powinno robić. – Hermionie to jedno słowo użyte w zdaniu, to ciche „chyba” uświadomiło straszną rzecz: jego nigdy nikt nie przytulał, nikt go nigdy nie pocieszał. Takie odruchy nie były u niego normalne, bo nigdy ich nie doświadczył.
-„Na Merlina. Jak ja mogłam się na niego złościć za jakieś drobne wredne zachowania ostatnimi czasy?” – myślała. Była bardzo zmęczona, mało dziś zjadła i dodatkowo miała bardzo słabą głowę do alkoholu. Kiedy więc opróżniła szybko drugą szklankę „Ognistej” poczuła jak alkohol zaczyna szumieć jej w głowie. Odstawiła puste naczynie na stolik. Chłopak widząc to podniósł się i poszedł nalać jej kolejną porcję. Kiedy wrócił znowu usiadł obok niej, a ona sama przytuliła się do jego torsu. To był tak samo dziwne jak przyjemne. Dziewczyna znowu łyknęła trochę whisky. Stan w który wpadała zaczynał jej się podobać.
-Jutro ostatni szlaban. – powiedział Smok po dłużej chwili ciszy.
-Mhm. – mruknęła. Znowu chwila ciszy. – A co będzie potem?
-Potem będą w końcu wolne wieczory. – zaśmiał się lekko.
-Wszystko… wróci do normy? – zapytała i podniosłą głowę, żeby widzieć jego twarz.
-Co masz na myśli? – upił duży łyk.
-Dobrze wiesz co mam na myśli. – odpowiedziała cicho. Chłopak odchylił głowę i zamknął oczy.
-A  jak byś chciała żeby to wyglądało? Tak jak wcześniej? Omijamy się, nie odzywamy do siebie ani słowem i patrzymy spode łba? – zapytał przyglądając się jej z uniesionymi brwiami. Szatynka zamyśliła się i zacisnęła wargi.
-Zlinczują nas jak będzie inaczej. – odpowiedziała w końcu.
-Kto?
-Wszyscy. A już na pewno moi przyjaciele. Nie zrozumieją tego.
-A więc po jutrzejszym szlabanie koniec? Potem nie kłócimy się, ale oficjalnie się nie lubimy. Tak? – zapytał i wypił jednym haustem pół szklanki whisky.
-Mhm. – mruknęła spuszczając wzrok.
-Dobrze. – odpowiedział i oboje poczuli dziwne ukłucie w sercu.


Komentujcie!




12 komentarzy:

  1. Najlepszy rozdział ze wszystkich!! W końcu Draco otworzył się przed Hermioną, wyszło to bardzo fajnie i naturalnie. Chociaż, mam cichą nadzieję, że jednak nie będą się unikać, a że jest to opowiadanie dramione, już się cieszę na to, co się będzie działo dalej! I nie mogę się doczekać następnego rozdziału, także życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham ten rozdział, przeczytałam go dwa razy z równą eksytacją! Naprawde wszystko niesamowicie opisałaś. Cała ich kłótnia nie była przesadzona, a świetnie wyważona - te przekleństwa Draco świetnie pasowały, no dreszcze miałam, gdy czytałam jego wypowiedź!
    Końcówka zaskakująca; naprawde minął dopiero tydzień w Hogwarcie? Nieźle! Poza tym Draco i Hermiona wylądowali razem w dormitorium - hyhyhy. Mam nadzieję, że mimo wszystko nadal się będą spotykać, rozmawiać itd. Jestem ciekawa co dla nich szykujesz!
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! :)

    M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Robi się coraz lepiej, oby tak dalej :)
    Moje serce za to skradło to opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział piękny, po prostu idealny, z jednej strony słodki, z drugiej bardzo smutny, ale przede wszystkim świetnie napisany, rozwalił mnie fragment o tym, że 'Draco nigdy nie był przytulny, nigdy czegoś takiego nie doświadczył...' piękne <3 Mam nadzieję, że to nie będzie jeszcze koniec, liczę na rozwój akcji, przynajmniej tak dobrej jak teraz, a co do szybkości i czasu, to ja mam podobnie 4 rozdziały to u mnie jeden dzień, tak się rozposuje :D
    Pozdrawiam gorąco i czekam oczywiście na następny :*
    Dramione-sila-przeznaczenia.blogspot.com
    Vanillia

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekamy i czekamy, kiedy będzie kolejny rozdział ? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. napisz coś proszę cię z całego serca

    OdpowiedzUsuń
  7. Trafiłam tu, jak na moje szczęście, przypadkiem i zakochałam się w tym opowiadaniu. Wspaniałe piszesz. Czekam na kolejny
    Pozdrawiam
    L. A.

    OdpowiedzUsuń
  8. Po roku od ostatniego komentarza: A co mi tam? Napiszę nowy rozdział. Przepraszam za kolejną nieobecność..

    OdpowiedzUsuń