środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 5


 Notka krótka. Zaledwie 4 strony w wordzie, ale jest. Jest to mój dowód na to, że chęci do pisania mam. Tylko gorzej z czasem. W niedzielę jadę do Włoch i wrócę w piątek. Może będę miała czas coś naskrobać ale biorąc pod uwagę, że wycieczka nastawiona jest na zwiedzanie nie zdziwię się jak nie dam rady. Chciałam też coś wstawić, żeby nie trzymać was jeszcze dłużej w oczekiwaniu. A więc zapraszam do czytania.


Hermiona obudziła się w otoczona bielą. Na początku przestraszyła się nie wiedząc gdzie jest jednak po chwili rozpoznała Skrzydło Szpitalne. Przypomniała sobie wydarzenia z ostatniego wieczoru. Zakręciło jej się w głowie.
-Panno Granger!  Cieszę się, że się obudziłaś! – do Sali weszła Pani Pomfrey z szerokim uśmiecham na twarzy. – Profesor Dumbledore przyniósł cię tu dziś rano. To musiało być okropne być zamkniętym w lochach przez całą noc, jeszcze w takim stanie. Przeklęty Irytek! Ale skoro już się obudziłaś to możemy ci podać kolejną dawkę eliksirów.
-Jakich eliksirów? – odpowiedziała słabo gryfonka.
-Wzmacniających i przeciwgorączkowych. Jak tu trafiłaś miałaś strasznie wysoką temperaturę i musiałam ją koniecznie zbić. Teraz jest już sporo niższa i myślę, że to już ostatnia dawka. – trajkotała pielęgniarka – Swoją drogą. Bardzo miło ze strony tego chłopaka, że użyczył ci swoich ubrań i się tobą zaopiekował. Miałaś początkowe objawy anginy a gdyby nie jego pomoc nabawiłabyś się jeszcze zapalenia płuc i nie obeszłoby się bez wizyty w Mungu.
-Nie rozumiem. – odpowiedziała dziewczyna. O jakim zajmowaniu się do jasnej cholery ona mówi? Owszem pożyczył jej bluzy i na tym się skończyło.
-Ohh… No tak. Pewnie nie pamiętasz. Pan Malfoy przygotował ci posłanie i dopilnował żebyś się nie wyziębiła. Dżentelmen na medal! – Tutaj Mionka o mało nie prychnęła. Że niby ten pacan dżentelmenem? Dobre sobie. W tym na pewno krył się jakiś podstęp! Nie miała jednak czasu dłużej nad tym myśleć ponieważ do sali weszli Harry, Ron i Ginny. Ucieszyła się na ich widok. W końcu jakieś przyjazne twarze. Siedzieli razem przez całą przerwę. Chłopcy starali się wywęszyć jakiś podstęp, którym Malfoy chciał skrzywdzić ich przyjaciółkę. Skrócili jej szybko co działo się na lekcjach i żegnając się czule poszli na ostatnią lekcje. Ruda została ponieważ jej zajęcia na dziś się skończyły. Do tej pory cały czas siedziała cicho.
-Lepiej ci już? – zapytała gdy drzwi się zamknęły.
-Tak. O wiele. Dziękuje. – odpowiedziała Hermiona.
-Wiesz. Nie wydaje się, żeby Harry i Ron mieli racje. – powiedziała.
-Z tym, że Malfoy chciał mnie uwieść żebym powiedziała mu jakieś tajemnice na temat Gryffindoru i jego mieszkańców ponieważ może w ten sposób zdobyć coś cennego dla siebie ,czy może dlatego, że odkrył sposób na przeniesienie pamięci z jednej osoby na drugą i chce zdobyć moją wiedzę, żeby jak najlepiej wypaść na egzaminach końcowych? – zaśmiała się Hermiona.
-Z tym żeby coś w ogóle kombinował. – Granger zamyśliła się na chwilę po czym wzruszyła ramionami.
-Jakoś mało mnie on obchodzi. Możemy zmienić temat? – zapytała.


-Serio Irytek zamknął ciebie i Granger w sali na całą noc? – zapytał Blaise wchodząc do dormitorium i rzucając swoją torbę na łóżko.
-Skąd wiesz? – odburknął Malfoy nie odrywając wzroku od książki. Leżał bez bluzki na swoim łóżku. Obok niego stałą szklanka z whisky.
-Jestem perfektem. – odpowiedział z uśmiechem przyglądając się przyjacielowi. Nie wyglądał za dobrze. Miał przekrwione podkrążone oczy, a książka w jego ręku delikatnie drgała. Widać że jest niewsypany i przemęczony. – To jak spędziłeś z nią noc sam na sam? Zaiskrzyło coś? Odczuwałeś ten magnetyzm, przyciąganie się dwóch pierwiastków? A może od razu przeszliście do rzeczy? Tylko we dwoje w zamkniętej sali – scena jak z książkowego pornosa…
-Wiesz co? Mam zajebisty pomysł. Teraz wyjdziesz za drzwi i wejdziesz jeszcze raz od nowa. Z tą różnicą, że przestaniesz pierdolić od rzeczy.
-Oj już daj spokój. Mi możesz opowiedzieć wszystko. – mówiąc to przesłodzonym głosem Diabeł usiadł na łóżku obok Draco zakładając nogę na nogę i teatralnie przykładając rękę do twarzy złożył usta w dzióbek.
-Ja pierdole… z kim ja żyje? Daj mi spokój. Czytam książkę. – Diabeł zmierzł blondyna groźnym wzorkiem po czym prychnął.
-Nie to nie. – skomentował i zaczął przeglądać swoje notatki z lekcji. Zerkał co chwila na przyjaciela.
-Co ci jest? – zapytał w końcu. Smok wkurzył się jeszcze mocniej.
-Nic mi cholera jasna nie jest! Chce w spokoju poczytać książkę!
-Nie pieprz. Odkąd wszedłem nie ruszyłeś nawet oczyma po tekście. Wyglądasz jak siedem nieszczęść i widać, że się czymś zamartwiasz. Ale zamiast powiedzieć co jest grane wolisz się bawić w jebane podchody. – Głos Zabiniego wyraźnie wskazywał, że zabawa dla niego się skończyła i chce wyjaśnić tą sytuacje. – Co się takiego tej nocy wydarzyło?
-Nic się kurwa nie wydarzyło rozumiesz! Co by miało?! To tylko głupia szlama, która mnie nic nie obchodzi!
-To po co czaiłeś się dziś koło Skrzydła Szpitalnego? I po co obserwujesz ją od dłuższego czasu? – zapytał Blaise. Już po cichu – chociaż Draco wolałby zdecydowanie, żeby jego przyjaciel to wykrzyczał. Brunet wziął jakąś książkę i położył się na swoim łóżku. Malfoy osunął się na poduszki. Nie wie po co szedł do niej dziś rano. Przed wejściem powstrzymał się już przed samymi drzwiami uświadamiając sobie, że ona może już nie spać. A co wtedy? Co jej powie? Jak się zachowa? Będzie udawać tak jak przez te 6 lat czy może po prostu poczuje się przy niej swobodnie tak jak minionej nocy? I stchórzył. On – Dracon Malfoy, stchórzył przed spotkaniem w cztery oczy z gryfonką którą nienawidził przez cały swój pobyt w Hogwarcie. A przynajmniej starał się nienawidzić. Podczas ich wspólnego szlabanu uświadomił sobie jak dobrze się przy niej czuje. Jak bardzo ona go fascynuje, jej ruchy, gesty, zachowania, miękkie włosy, delikatna skóra. Wstał i szybkim krokiem poszedł do łazienki. Wziął długi gorący prysznic starając się zmyć z siebie wszystkie myśli dotyczące pani perfekt. Jednak woda leciała a Hermiona pozostawała w głowie blondyna i nigdzie się nie wybierała. Obwiązał sobie ręcznik dookoła bioder i podszedł do lustra. Przetarł ręką zaparowaną taflę i spojrzał swojemu odbiciu prosto w oczy. Stalowe, zimne oczy. Zacisnął ręce na umywalce. Pytania które wcześniej zadał mu jego przyjaciel krążyły po jego głowie i domagały się odpowiedzi. Zamknął powieki. Dlaczego? Dlaczego ona nie daje mu spokoju? W tym momencie znowu poczuł jej zapach, delikatne perfumy, ciepło jej ciała kiedy siedziała tuż przy nim z głową na jego ramieniu, słodki pomruk kiedy przenosił ją do przygotowanego posłania. Trzask szkła. Przeszywający ból w ręce. Ciepło krwi spływającej po palcach. Nawet nie zauważył kiedy podniósł rękę, żeby roztrzaskać taflę lustra w drobny mak.
-Nie chce już tak dalej. – wyszeptał do siebie po cichu. Do pomieszczenia wszedł Blaise zwabiony hałasem.
-Kurwa! Stary co się stało?! – podbiegł do przyjaciela widząc cieknącą z jego ręki krew.
-Odpierdol się! Nie chce nikogo widzieć! – osuwając się na
-Przestań! Krwawisz! Trzeba to opatrzyć! – Blaise wziął blondyna pod barki i zawlókł do pokoju po czym usadowił na łóżku. Podał mu klika eliksirów, rzucił zaklęcie odkażające i podał mu ubrania. Wszedł do łazienki.
-Reparo. – powiedział celując różdżką w lustro, które momentalnie wróciło do swoich dawnych kształtów. Następnie szybko wyczyścił krew na kafelkach. Gdy skończył Draco już słodko spał w swoim łóżku. Brunet w kiepskim humorze skierował się do Pokoju Wspólnego, gdzie przy stoliku siedziała Pansy odrabiając zadanie domowe. Opadł zrezygnowany na krzesło obok niej.
-Coś nie tak? – zapytała beznamiętnie nie podnosząc wzroku znad pergaminu.
-Trzeba pomóc Smoku…


-Jak się czujesz. Już wszystko ok? – zapytał Harry na kolacji. Hermiona skinęła głową. Była już całkowicie zdrowa jednak kiepsko się czuła po zażyciu tak wielu eliksirów. Była zmęczona i marzyła już tylko o tym, żeby położyć się do łóżka.
-Dużo mnie dziś ominęło?
-Na lekcjach nic ciekawego. Z tego co mamy razem tylko jedne zadanie domowe – opisać krótko trzy dowolne rośliny o właściwościach leczniczych na zielarstwo. Susan kazała ci przekazać że na Numerologie masz przeczytać cały następny temat w podręczniku. –odpowiedział.
-Dziękuje bardzo. Co ja bym bez was zrobiła? – uśmiechnęła się brunetka.
-Miałabyś święty spokój jeżeli chodzi o pomoc w nauce. – zażartowała Ginny.
-To skoro już jesteś zdrowa to może jak wrócimy do wierzy napijemy się wszyscy kremowego piwa? – zaproponował z entuzjazmem Ron na co pozostali zareagowali z aprobatą.
-W takim razie idziecie, ale beze mnie. Jestem strasznie zmęczona i otępiona po tych eliksirach. Typowe skutki uboczne. – powiedziała Hermiona uśmiechając się przepraszająco.
-Na pewno? – zapytała Ginny.
-Tak. Chce po prostu odpocząć w swoim łóżku. – odpowiedziała popijając  sok z dyni. – Malfoy dziś był na lekcjach? – zapytała zerkając w stronę stołu Slytherinu.
-Nie. I przestań myśleć o tym idiocie. – zirytował się Ron.
-Byłam po prostu ciekawa. Ludzki odruch. Jutro powrót do rzeczywistości i znowu szlaban z tym dupkiem– westchnęła. - Dobrze. W takim razie ja się już z wami pożegnam. Widzimy się jutro na śniadaniu. – Pożegnała się ze wszystkim i wyszła z Wielkiej Sali. Na schodach w holu usłyszała męski głos za sobą.
-Hermiona czekaj! – Blaise Zabini gonił za nią.
-Tak?
-Jak się czujesz? Już w porządku? – zapytał.
-Pewnie. Jestem tylko trochę zmęczona…
-To super. – wyszczerzył się chłopak. - Widzisz wynikło kilka rzeczy, które trzeba by było omówić. Nie chce cię dziś tym zadręczać ale jeżeli masz czas jutro po południu to może spotkamy się u mnie w dormitorium i pozałatwiamy te kilka spraw „służbowych”?
-Emm? Że niby u ciebie w dormitorium? – zapytała nie pewnie.
-Tak. Spokojnie, nie zamierzam cię zgwałcić czy coś… no chyba, że bardzo chcesz… - uśmiechnął się szarmancko i poruszył teatralnie brwiami. Hermiona zastygła w bez ruchu. – No żartowałem przecież! To jak? Jutro o 16:30? Wyrobimy się i będziesz mogła spokojnie iść na szlaban z Dracusiem. – Imię przyjaciela zaakcentował słodko. – Oby był bardziej udany niż ten ostatni. Chociaż nie mam żadnych informacji jak on przebiegał, więc może był dla was udany… - zakończył dwuznacznie.
-Przestań. Skończ. – odezwała się w końcu Hermiona. – Dobrze. Możemy się umówić tylko proszę nie mów już mi nic na ten temat.
-Rozumiem, takie wasze prywatne sprawy. Nie będę się wtrącać. – Diabeł puścił do niej oczko. – Ciao bella! Arrivederci a domani!* – rzucił na pożegnanie.
-Arricederci Diavolo.* – odpowiedziała. Na te słowo Ślizgon odwrócił się z zaskoczeniem.
-A więc taka z ciebie włoszka… -uśmiechnął się pod nosem widząc odchodzącą dziewczynę i obserwując jej zgrabne, kocie ruchy.




“Ciao bella! Arrivederci a domani!” – Cześć piękna! Widzimy się jutro!
“Arricederci Diavolo.” – Żegnaj Diable.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 4


Przepraszam, że rozdział taki krótki i to jeszcze po tak długim czasie. Na swoją obronę mam to, że u mnie w domu aktualnie trwa remont. Już jest bliski końca, zostało uporządkowanie wszystkiego i kupienie kilku rzeczy typu żyrandol, więc powinnam mieć już więcej czasu na pisanie. Nie chciałam, żebyście czekali za długo więc zdecydowałam się opublikować krótszy rozdział.

Bardzo proszę o komentarze. Dodają mi naprawdę dużo weny, a po każdym kolejnym mam coraz większe chęci i zapał do pisania. Poprawiają mi też humor co przenosi się na lepsze pomysły, więc myślę, że po przeczytaniu warto coś naskrobać pod notką...



-Dlaczego te cholerne drzwi nie chcą się otworzyć?! – krzyknął zbulwersowany Malfoy po serii zaklęć którymi uderzył w drzwi.
-To Irytek. Pewnie użył zaklęcia, które daje nam pewność, że sami się nie wydostaniemy.
-Ale po co? – chłopak uderzył pięścią w drzwi.
-Dla zabawy. – Hermiona zaczęła chodzić po pomieszczeniu chcąc się choć trochę rozgrzać. Pocierała rękoma swoje ramiona.
-Może wysłać po kogoś patronusa? – zaproponował.
-Możesz spróbować ale wątpię żeby coś dało. Fakt, że tyle zaklęć otwierających nie daje żadnego efektu świadczy o tym, że nie mamy do czynienia ze zwykłym zaklęciem blokującym założonym na drzwi, ale czymś co rozbraja wszystkie zaklęcia rzucone w tej sali.
-Czyli? – zapytał zdezorientowany Ślizgon.
-Czyli… jesteśmy w dupie. – powiedziała dosadnie Hermiona siadając na jednej z ławek i opierając się o ścianę. Była strasznie zmęczona po posprzątaniu całej klasy w dodatku czuła się nie najlepiej, było jej słabo i marzyła o położeniu się w swoim łóżku. Malfoy opierał się o ścianę pod drugiej stronie pomieszczenia omijając Gryfonkę wzrokiem. W pokoju zapadła cisza. Po jakiś 10 minutach blondyn przerwał ją.
-I co zamierzasz przez ten czas robić? – odezwał się naburmuszony. Hermiona spojrzała na niego rozbawiona.
-Słucham? A ty byś chciał coś robić ZE MNĄ? – ostatnie dwa słowa podkreśliła dosadnie.
-No skoro już tu razem siedzimy to może porozmawiamy… - powiedział cicho jakby tak naprawdę nie chciał żeby te słowa padały.  Gryfonka nie umiała uwierzyć w to co słyszy. On, Dracon Malfoy, naczelny arystokrata i dupek Hogwartu, który przez większość wojny był po stronie Voldemorta, który patrzył spokojnie gdy jego ciotka dręczyła ją Cruciatusem teraz chce z nią normalnie rozmawiać.
-Nie wierzę. – wyszeptała, jednak w tej idealnej ciszy jej słowa zabrzmiały jak dzwon i uderzyły w stojącego pod ścianą chłopaka. Stali tak jeszcze chwilę w milczeniu.
-Myślisz, że szybko nas znajdą? – zapytał.
-Nie wiem.
-Myślisz, że będą cię szukać?
-Nie wiem.
-Co cię łączy z tym Bułgarem? – wypalił zanim zdążył się ugryźć w język. Szatynka spojrzała na niego oszołomina.
-Słucham?! A co ty o tym wiesz? – była w nie małym szoku. Draco stwierdził, że lepiej będzie jak to pociągnie i sensownie wytłumaczy.
-Widziałem jak dał ci pewną…przesyłkę… No wiesz, to nowy Ślizgon… chciałem wiedzieć co go może łączyć z…
-Szlamą? – dokończyła za niego wściekła.
-„Ja pierdole. Serio, aż tak źle ze mną, że ona ma o mnie takie zdanie?” – pomyślał zdegustowany – … z tobą. – dokończył. Hermiona mierzyła go nienawistnym wzrokiem.
-Dobra. Nie ważne. Nie było pytania. – powiedział zażenowany sytuacją. Po kolejnych 10 minutach to dziewczyna przerwała ciszę.
-Ta przesyłka była od Wiktora. – oznajmiła cicho.
-Kruma?
-Tak…
-Utrzymujesz z nim kontakt?
-Od czasu do czasu wysyłamy do siebie jakiś list. Jest trochę… zadufany w sobie.
-Można się było tego spodziewać po najlepszym w świecie szukającym.
-Albo zwyczajnie po szukającym… - odpowiedziała zjadliwie. Aluzja do Malfoya była, aż zbyt wyraźna. Blondyn jednak nie poddawał się.
-Rozumiem, że narzekasz na Pottera? – zapytał.
-On jest akurat wyjątkiem potwierdzającym regułę. – Ostatnie słowa powiedziała załamującym już się głosem. Było jej cholernie zimno, uczucie osłabienia przybierało na sile. Cienkie ubrania ani trochę nie chroniły ją przed panującym w lochach chłodem. Zaczęła się delikatnie trzęść.
-Granger. Wszystko w porządku? – zapytał Draco z delikatną niezidentyfikowaną nutką w głosie. Czyżby to był niepokój? Nie, nie możliwe…
-Bardzo mi zimno. – powiedziała cicho. Smoka w momencie wmurowało w posadzkę. W jego głowie myśli latały z zawrotną prędkością niczym złoty znicz odbijając się jedna od drugiej. Hermiona skulona na ławce drżała z zimna. Była taka piękna, słodka, krucha i delikatna. Poczuł dziwne ukłucie w sercu.
-„Zimno jej.” – pomyślał. Przejęcie chłopaka może wdawać się dziwne, ale musimy go zrozumieć. Jeszcze nigdy w życiu nie czuł tego rodzaju troski. Owszem, przejmował się czasem różnymi ludźmi: swoją matką martwiącą się o życie jego i ojca, Zabinim który lubił wpadać w tarapaty. Ale nigdy nie czuł tego przejęcia połączonego z dziwnymi szarpaniami w żołądku. Nigdy nie czuł tak wyraźnie jak wtedy, że musi coś zrobić.
-Załóż to. – usłyszała po kilku chwilach Hermiona. Gdy podniosła wzrok zobaczyła Ślizgona podającego jej swoją czarną bluzę. Nie protestowała, zbyt źle się czuła.
-Dlaczego? – zapytała przeciągając ją przez głowę.
-Mi jest ciepło. A nie chcę żebyś mi tutaj zamarzła. Wyglądasz kiepsko. – Draco usiadł obok niej i przyłożył rękę do czoła. – Granger ty masz gorączkę. – tym razem w jego głosie zdecydowanie było słychać niepokój.
-Ja.. jak to? – zapytała.
-I to wysoką. Dlatego ci zimno i masz dreszcze. – chłopak podszedł do regału i wziął z niego szklankę. Wycelował różdżką i wymamrotał zaklęcie. Powtórzył jeszcze raz zirytowany brakiem efektów.
-Irytek, blokada… -przypomniała mu Hermiona na co chłopak zaklął.
-Może i nie jestem medykiem z Munga, ale wiem, że podczas gorączki musisz dużo pić.
-Dam radę. – powiedziała słabo. Chłopak podszedł do niej i przygryzł wargę. Pomimo choroby wyglądała przepięknie. Zarumienione policzki, blada twarz, delikatnie zmierzwione włosy.  Mimowolnie usiadł obok niej karcąc się w myślach. Głowa Gryfonki momentalnie opadła na jego ramię. Poruszyło go to, poczuł nagle w sercu takie dziwne…ciepło. Uśmiechnął się pod nosem i objął ją ramieniem.
-„Smoku, przestań. Co ty na Salazara wyprawiasz? Postradałeś zmysły?” – krzyczał głos w jego głowie.
-Dlaczego to robisz? – zapytała.
-Co robię?
-Jesteś dla mnie miły. –Draco nie wiedząc co odpowiedzieć siedział chwilę w milczeniu. Sam jest ciekaw czemu to robi.
-Bo chce to wszystko zmienić.
-Czemu?  – pytała dalej. Znowu zapadło milczenie, po jakimś czasie chłopak odezwał się.
-Przepraszam. – szepnął. Hermiona miała wrażenie, że się przesłyszała. Dracon Malfoy, naczelny arystokrata Hogwartu dręczący ją od pierwszego spotkania, walczący przez większość wojny po stronie Voldemorta chce teraz ją przeprosić? Zwykła szlamę? Chłopak ciągnął dalej. – Przepraszam za swoją bezsilność. Wtedy kiedy Bella cię torturowała. Ja… ja naprawdę nie mogłem nic zrobić. To nie było dla mnie łatwe, ale gdyby tylko spróbował ja również dostałabym Cruciatusem a was by zabili. Nie mogłem nic zrobić. – jego głos załamywał się z każdym słowem – Przepraszam. – Hermiona nie wiedziała co ma zrobić. Była w zbyt wielkim szoku.
-Czemu mnie przepraszasz? Po co ci moje wybaczenie? – zapytała w końcu. W jej głosie wyraźnie czuć było zaskoczenie i zagubienie. Po raz kolejny w sali zapadła grobowa cisza. Oboje bili się z myślami. W końcu Draco odpowiedział.
-Od tamtego dnia. Kiedy zwijałaś się z bólu na podłodze na moich oczach. Ta scena śni mi się prawie codziennie. I za każdym razem, każdym jednym razem budzę się z… - urwał. Te słowa wyraźnie nie umiały mu przejść przez gardło.
-Z…? – ciągnęła Miona.
-…z poczuciem winy. – wyrzucił w końcu. Brązowowłosa zrozumiała dlaczego nie umiał tego wypowiedzieć. Malfoyowie są z zasady rodem pozbawionym ludzkich uczuć  takich jak miłość, żal, troska, poczucie winy. Z pewnością to wyznanie wiele go kosztowało. Tym bardziej biorąc pod uwagę do kogo było ono skierowane.
-Nie jestem w stanie ci uwierzyć. – oznajmiła spokojnie.
-Nie dziwię ci się. I nie liczę na to, że mi wybaczysz. Chce jednak żebyś wiedziała, że żałuję. Chociaż brzmi to paradoksalnie to tak jest. Ja, Dracon Malfoy – żałuje. – Hermiona spojrzała prosto w jego oczy. Piękne, stalowe oczy, które teraz tonęły w smutku i zmartwieniu. Zapach perfum blondyna wdzierał się do jej nozdrzy i opanowywał zmysły. Czuła się teraz tak… bezpiecznie. Nie umiała myśleć. Jej ciało odmawiało jej posłuszeństwa, było jej coraz bardziej słabo, z powodu gorączki niemiłosiernie piekły ją oczy i policzki. Całe jej ciało drżało. Nie umiała się powstrzymać. Zamknęła oczy i zasnęła. Draco widząc to odczekał chwilę po czym przeniósł ją na podłogę. Przeszukał całą salę. Znalazł kilka płacht materiału z czego zrobił dziewczynie prowizoryczne legowisko z prześcieradłem, kocem i poduszką. Zerknął na wielki zegar wiszący w kącie. Było już po drugiej w nocy. Usiadł z powrotem na tej samej ławce, na której wcześniej siedział z Granger i oparł się o ścianę. Rozmyślał o tym co przed chwilą między nimi zaszło i czy dobrze robi. Spojrzał na śpiącą Hermionę. Byłą taka krucha i delikatna. Miał nadzieję, że szybko ich znajdą i zaprowadzą ją do Skrzydła Szpitalnego. Chciał choć trochę naprawić to co zepsuł przez te 6 lat. Chciał przestać być tym obmierzłym dupkiem dla wszystkich. A w szczególności dla niej. Jednak czuł, że to jest bez sensu. Jego nazwisko wykluczało jakąkolwiek więź pomiędzy nimi.
-„Z resztą jaką więź byś widział między sobą a Granger?” – usiłował się wykpić w myślach. W końcu zasnął. Obudziło go głośny huk. Gdy otworzył oczy zobaczył wchodzących do klasy McGonagall i Dumbledora. Hermiona dalej spała jak gdyby nigdy nic.
-Tak myślałam, że tu jesteście. – powiedziała z ulgą wicedyrektorka.
-Nareszcie. – mruknął Malfoy schodząc z stolika. – Irytek nas tu zablokował. A ją trzeba zanieść do Skrzydła Szpitalnego. Ma wysoką gorączkę. – wskazał na Gryfonkę.
-Rozumiem. – odpowiedziała Minewra klękając przy swojej wychowance.
-Swoją drogą. To nie dopuszczalne, żebyśmy siedzieli to zamknięci przez całą noc z winy szkolnego ducha. – syknął ze złością patrząc w stronę dyrektora Hogwartu.
-Owszem panie Malfoy. To niedopuszczalne. Dlatego zajmę się tym osobiście, żeby taka sytuacja więcej nie miała już miejsca. Proszę przyjąć moje przeprosiny. Pan i panna Granger jesteście zwolnieni dziś z lekcji. – Tu uśmiechnął się trochę. – Proszę więc z tego skorzystać, jeżeli się pan pośpieszy, zdąży jeszcze na śniadanie. – Draco prychnął tylko i wyszedł kierując się w stronę swojego dormitorium. Nie był głodny. Chciał zostać po prostu sam.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 3


A więc w końcu jest nowy rozdział. Przepraszam ale sami rozumiecie - święta, nie miałam kiedy pisać. Po skończeniu stwierdzam że przydałaby się mi jakaś beta. No ale nie wiem za bardzo kto. No dobra... Nie przedłużając. Zapraszam do czytania :)

Hermiona opierała się o ścianę pod gabinetem wicedyrektorki. McGonagall nie było w gabinecie przez co dziewczyna była zmuszona stać pod drzwiami i czekać. Jeszcze nawet nie zaczął się pierwszy szlaban, a już miała go serdecznie  dość. Mogłaby w tym czasie pouczyć się i powtórzyć wiadomości na jutrzejsze lekcje, albo chociaż poczytać jakąś ciekawą książkę. Ostatnio znalazła w bibliotece bardzo ciekawy tytuł dotyczący obiekty żywe w martwe i z powrotem w sposób, który nie zaburza funkcjonowania obiektu transmutacji. Do tej pory opanowało to tylko kilku czarodziejów, ale podobno ostatnio doszło do jakiegoś przełomu w tej dziedzinie… Jej rozmyślania przerwał Malfoy.
-Granger jak zwykle pilna uczennica. Muszę cię zmartwić ale wysiadywanie pół godziny wcześniej przed gabinetem nauczyciela nie zwolni cię ze szlabanu.
-Cześć Malfoy. Również nie miło mi cię widzieć. – fuknęła dziewczyna. Chcąc nie chcąc musiała zwrócić uwagę na wygląd chłopaka. Miał na sobie białą bluzę z kapturem i czarne jeansy, luźne ale dobrze eksponujące tyłek ślizgona… - „O Boże! Czy ja właśnie pomyślałam o jego tyłku? Nie… nie możliwe. Hermiono wybij sobie to z głowy!”- myślę, że każdemu z nas znana jest sytuacja w której chcemy przestać o czymś myśleć i w efekcie myślimy o tym bardziej intensywniej? W takiej sytuacji została właśnie postawiona nasz bohaterka, której umysł zachodził coraz dalej zaczynając myśleć jak Ślizgon wyglądałby bez tych zbędnych spodni… -„Nie! Błagam! Mózgu wyłącz się! Mózgu przestań!” – krzyczała w myślach brązowooka. Na szczęście przyszedł ratunek.
-Panno Granger, panie Malfoy. Bylibyście łaskawi wejść do środka? – zapytała zniecierpliwiona Minewra stojąc na nimi przy otwartych drzwiach do jej gabinetu. – Ja rozumiem, że jeszcze żyjecie wakacjami, ale pora przestać bujać w obłokach i zejść na ziemię. – Speszona Hermiona przeprosiła i zaraz weszła do środka, a za nią Draco, który najwyraźniej też trochę się zamyślił. W gabinecie dostali jeszcze 15 minutowy wykład na temat współpracy, radzenia sobie z gniewem  i wywiązywania się z obowiązków jakimi są obciążeni. Gdy opiekunka domu lwa powiedziała im już wszystko co miała powiedzieć kazała im skierować się do Skrzydła Szpitalnego gdzie szkolna pielęgniarka miała dla nich robotę. Pożegnali się i niechętnie powędrowali w wyznaczonym kierunku. Na miejscu pani Pomfrey pokazała im składzik z eliksirami leczniczymi, różnego rodzaju opatrunkami itp. gdzie mieli posprzątać. Pomieszczenie nie należało do największych, więc oboje byli zmuszeni do bliskiego kontaktu ze sobą.
-I jak Granger? Zadowolona z siebie? – zapytał Malfoy nienawistnym głosem kiedy zostali sami.
-Słucham? – Gryfonka nie wiedziała o co mu chodzi.
-Nie udawaj głupią. To przez ciebie tu ugrzęźliśmy. – syknął.
-Że co proszę? Przeze mnie? Chyba kpisz! To tylko i wyłącznie twoja wina! Twoja i twojego chorego samouwielbienia.
-To ty na mnie wpadłaś biegnąc jak idiotka po szkole.
-Śpieszyłam się na lekcje!
-A co mnie to obchodzi? Teraz przez to twoje śpieszenie się muszę tu gnić z… tobą. – zawahał się przy ostatnim słowie.
-Śmiało. Powiedz to. – zachęciła go Hermiona, której ręce już trzęsły się ze złości.
-Co?
-Że jestem szlamą. Bo tak chciałeś zakończyć prawda? Ale powiem ci coś. – odwróciła się tu do niego i spojrzała mu prosto w oczy. Twarz Hermiony znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od twarzy ślizgona. – Może i nie jestem czarodziejką czystej krwi. Może i jestem szlamą. Ale jestem dumna z tego kim jestem i kim są moi rodzice, przyjaciele, moi najbliżsi. I nie zmieni tego nic. Nic! A już szczególnie docinki wrednego, rozpuszczonego arystokraty, który zachowuje się jakby miał kompleks małego penisa! - Draco nie wiedział co ma na to odpowiedzieć. Gryfonka wydawała się czytać mu w myślach. – Najlepiej nie mówmy już nic. – powiedziała i zabrała się za układanie fiolek. Malfoy stał jeszcze przez chwilę analizując słowa dziewczyny, po czym obrócił się w stronę półek i również zajął się układaniem.


Hermiona ułożyła ostatnie pudło na półkę i bez słowa odwróciła się na pięcie wyszła. Darcon po raz pierwszy w życiu naprawdę poczuł się jak powietrze. Aż ciarki przeszły go po plecach. Może rzeczywiście trochę przesadził z tym zrzucaniem winy na nią? A raczej przesadził z dokuczaniem jej przez ostanie 7 lat…
-„Idioto zamknij się. To szlama. Jakbyś inaczej chciał ją traktować?” – karcił się w myślach wychodząc. Było co prawda dopiero chwilę po 20 ale był już strasznie zmęczony i marzył o tym, żeby pójść do łóżka. Gdy wszedł do swojego dormitorium przywitał go wylegujący się na łóżko Blaise z książką w ręku.
-Hej Smoku. I jak tam na szlabanie z panną G? – Smok zmierzył tylko przyjaciela zimnym wzrokiem. Ściągnął bluzę, rzucił ją na łóżko i wszedł do łazienki. Pod prysznicem siedział na pewno ponad 20 minut puszczając maksymalnie gorącą wodę. Nie wiedział jak powinien ją traktować, ale nie chciał żeby to wyglądało to tak jak teraz. Nie wiedział czemu tak bardzo pragnie tej zmiany. Nie wiedział też za bardzo co ma zrobić dalej. Gdy wyszedł spod prysznica w całym pomieszczeniu unosiła się para gęsta jak mleko. Malfoy obwinął swoje czerwone od wrzątku ciało ręcznikiem w pasie. Przetarł ręką zaparowane lustro. Przeczesał włosy i spojrzał sobie prosto w oczy.
-Co się z tobą dzieje Smoku? – zapytał sam siebie na głos. Pamiętał swoją reakcję po zobaczeniu Granger przed gabinetem McGonagall. Wyglądało tak niesamowicie… pociągająco. – Przez chwilę nawet zamyślił się na jej temat za co potem niesamowicie się karcił. Westchnął. Zaczęło mu się robić zimno przez różnicę temperatur. Wyszedł z łazienki i zaczął się już kierować do swojej szafy, gdy poczuł jakby stopy wmurowało mu w ziemię. Przy biurku Zabinego jak gdyby nigdy nic siedział sobie obiekt jego rozmyślań i rozmawiał sobie z właścicielem wyżej wymienionego biurka. Wzrok obojga uczniów skierował się na Malfoya a ten nie wiedział co robić : uciekać z powrotem do łazienki czy może od razu z dormitorium? Zebrał się jednak w sobie i powiedział najbardziej obojętnym tonem jaki był w stanie z siebie wydobyć.
-Co ona tu robi? – Wypowiedzenie tych czterech słów wymagało od niego wiele wysiłku. Jednak otrząsnął się i powolnym nonszalanckim krokiem podszedł do swojej szafy żeby wyjąć jakieś ciuchy.-„Czy my się wydaję czy właśnie paraduje praktycznie nagi przed Granger?” – zapytał siebie w myślach. Starając się zachować powagę i spokój wyjął z szafy szare spodnie dresowe i czarny podkoszulek.
-Hermiona przyszła do mnie z paroma dokumentami do podpisania. Rozumiesz…sprawy perfektów naczelnych. – odpowiedział mu Diabeł z szerokim uśmiechem na ustach. Gryfonka była cała spięta i wyraźnie nie wiedziała gdzie podziać wzrok. Z jednej strony chciała zamknąć oczy i wyjść z pomieszczenia jak najszybciej a z drugiej coś wewnątrz jej pragnęło dalej oglądać półnagiego Ślizgona póki ma do tego okazję.
-Więc streszczajcie się. Jestem zmęczony i chce iść spać. – odpowiedział Malfoy.
-Ja… Ja już idę. – powiedziała Granger w ciągłym szoku. Nie miała pojęcia, że oni mają razem pokój! – Zabini. Jak możesz to podpisz to i zanieść do McGonagall, gdyby jej nie było w gabinecie znaczy, że jest u Dumbledora. To… to cześć. –powiedziała dziewczyna i prawie wybiegła z dormitorium.
-Ładnie ją speszyłeś. – powiedział Blaise patrząc się jeszcze chwilę w stronę drzwi.
-Po co ona tu przyszła?
-Już ci mówiłem. Dokumenty. – chłopak machnął plikiem papierów.
-Nie mogła ci dać tego kiedy indziej?
-Nie. Nie mogła, bo one akurat są bardzo ważne. Przejrzę je, podpiszę i muszę od razu odnieść. – Smok prychnął. I zaczął się przebierać. – Swoją drogą to było interesujące. – kontynuował – wyszedł z łazienki owinięty samym ręcznikiem i jak gdyby nigdy nic zacząłeś ze mną rozmowę. Tej tu o mało serce nie stanęło. Tym bardziej, że twój ręcznik groził zsunięciem się w każdej chwili. Wtedy dopiero dziewczyna by miała przeżycia.
-Zamknij się. Jestem zmęczony. – Draco starał się uciąć rozmowę.
-Taaak? A kiedy się tak zmęczyłeś? Na tym szlabanie? Więc musiało się dziać… - Blaise nie dawał za wygraną.
-Palant. – skomentował cicho Draco i położył się na łóżku plecami do przyjaciela. Zabini już siedział cicho przeglądając dokumenty a Malfoy znowu pogrążył się w swoich myślach. Po chwili przerwał ciszę w pokoju.
-Diable?
-Hmm? - mruknął chłopak pisząc coś.
-Co robisz jeżeli nie chcesz o czymś myśleć? – zapytał.
-Przeważanie albo czytam książkę, albo latam na miotle. Jeżeli sytuacja jest poważna idę się napić. Ale lepiej nie uciekać od problemów tylko dobrze je przemyśleć i rozwiązać bo one i tak cię w końcu dogonią.
-A co jeżeli nie potrafisz ich rozwiązać?
-Rozmawiasz z najlepszym przyjacielem. Podpowiem ci, że w twoim przypadku jest to najseksowniejszy facet w szkole i przy okazji najlepszy rozgrywający w historii Hogwartu. – odpowiedział z uśmiechem.
-Chyba śnisz. – prychnął blondyn i rzucił w Zabiniego poduszką.
-Dobra już uspokój się. Idę to zanieść. – machnął kartkami w stronę Draco i skierował się w stronę drzwi. – Wypij sobie kilka szklanek ognistej. To najlepszy lek na baby. – rzucił od niechcenia.
-A skąd niby przyszedł ci pomysł… - odwrócił się oburzony Malfoy.
-Smoku. Nie udawaj. – uciął brunet i wyszedł. Jego przyjaciel obrócił się z powrotem do ściany.
-Idiota. – mruknął. Jego myśli krążyły jeszcze przez chwilę wokół różnych tematów, aż po chwili kapitan ślizgonów zasnął słodko jak dziecko.


-Po co byłaś wczoraj u ślizgonów? – zapytała się Ginny podczas obiadu następnego dnia.
-Ja… byłam zanieść Zabiniemu dokumenty do podpisania. A skąd o tym wiesz? – Hermiona speszyła się lekko przypominając sobie wczorajszą sytuację w dormitorium dwóch chłopaków z domu węża.
-Mam swoje źródła. – uśmiechnęła się ruda. – Nie działo się tam nic ciekawego?
-Jak na przykład co?
-No nie wiem. Byłaś w pokoju dwóch najseksowniejszych chłopaków w szkole. Leżała tam jakaś damska bielizna albo coś w tym typie.
-Boże. Ginny uspokój się! Nic się działo! – oburzyła się Hermiona. – „O zgrozo nawet bielizny nie widziałam.” – dodała sobie w myślach przywołując w pamięci idealnie wyrzeźbione ciało Malfoya.
-Hej dziewczyny. Co tam? – zapytał Ron przysiadając się do nich.
-Nic wartego rozmowy. Zrobiłeś już zadanie na zielarstwo? – Ronowi w tym momencie zrzedła mina.
-Jeszcze nie…
-Ron! To ostatni rok! Wziąłbyś się w końcu do roboty. – zbulwersowała się Hermiona.
-Ale ja chciałem to zrobić. Nawet szukałam jakiś informacji ale kompletnie nie wiem jak się za to zabrać. Myślałam, że mi pomożesz…
-Nie. Nie pomogę ci. Ten temat wcale nie jest taki trudny, a wszystkie potrzebne informacje znajdziesz w podręczniku. Mam teraz bardzo dużo na głowie i odrabianie wszystkich prac domowych razy dwa całkowicie odpada.
-To co ja mam zrobić? – zapytał zrozpaczony Ron.
-Postarać się. Powinno wystarczyć. – odpowiedziała zła Hermiona.
-Coś nie tak? – Harry podszedł do przyjaciół słysząc tylko końcówkę rozmowy.
-Nic. Nie przejmuj się. – odpowiedziała mu Ginny. Chłopak niepewnie usiadł obok Granger i nałożył sobie na talerz trochę gulaszu.
-Jak było wczoraj na szlabanie? – zapytał.
-Na początku trochę się naprzykrzał. Ale potem mu dogadałam i siedział już cicho. – fuknęła Hermiona bez entuzjazmu.
-Chociaż tyle. Jakby coś się działo poważnego to daj znać. Wiesz, że możesz na nas liczyć. – uśmiechnął się. Hermionie zaraz zrobiło się cieplej na sercu.
-Dziękuje. – odpowiedziała również z uśmiechem na ustach.
-Właśnie! Jakby co to my się nim zajmiemy! – powiedział z entuzjazmem Ron mając ciągle pełne usta.
-Ty się na razie zajmij wypracowaniem na zielarstwo. – Brązowooka sprowadziła go na ziemię. – Najgorsze jest to, że zostało mi jeszcze 6 szlabanów z nim. Nie wiem jak to wytrzymam. Mam nadzieję, że nie będzie mu się chciało kłócić bo chyba wysiądę nerwowo przy tym idiocie.
-Dasz radę. Jako pierwszoklasistka poradziłaś sobie z Duszącym Zielem a w ostatniej z Malfoyem nie dasz rady? – Harry pokrzepił przyjaciółkę.
-To ja już wolę Duszące Ziela, eliksiry wielosokowe, bazyliszki, siedzieć nieprzytomna w wodzie i czekać aż mnie ktoś łaskawie uratuje… - odpowiedziała zrezygnowana. – Dobra. To ja już będę lecieć do siebie. Muszę się pouczyć i zrobić wszystko teraz bo po szlabanie chciałabym poczytać taką książkę którą ostatnio dorwałam…
-Nie musisz się tłumaczyć. Powodzenia. – przerwała jej Ginny uśmiechając się ciepło.
-Dziękuje. – odpowiedziała podniesiona na duchu po czym skierowała się w stronę wyjścia. Odrobienie zadań domowych nie zajęło jej bardzo dużo czasu, powtórzenie materiału na następne lekcje też nie sprawiło jej żadnych trudności. Jednak gdy już skończyła było blisko 18. Ubrała t-shirt w kolorze czerwonego wina, na to drugi, czarny z niewielkimi dziurami, czarne dopasowane spodnie zapinane na zamek z tyłu. Włosy spięła w niedbały kok. Spojrzała do lustra. Wyglądała naprawdę dobrze, makijaż trzymał się bez żadnych zastrzeżeń. – „Przestań. Przecież idziesz tylko na szlaban z Malfoyem. Po co w ogóle zwracasz uwagę na swój wygląd?” Zerknęła na zegarek – 17:50. Pora iść na drugi szlaban z Draconem Malfoyem.


-Nie rozumiem po jaką cholerę mamy sprzątać sale do eliksirów skoro jest nieużywana. – marudził blondyn po drodze do lochów.
-Po to żeby w szkole był porządek. A poza tym zawsze mogło być gorzej. – odpowiedziała mu szatynka. Wchodząc do lochów poczuła chłód na ramionach co wywołało gęsią skórkę. Mogła ubrać jakiś sweterek. No ale nic… może sprzątając się rozgrzeje? Oby szybko się uwinęli chciała jeszcze poczytać trochę u siebie. Podczas kiedy gryfonka intensywnie myślała o swoim czasie wolnym jej towarzysz przypatrywał się jej bacznie. Musiał przyznać że Granger wyładniała i to bardzo. Jej ciało stało się bardziej kobiece co podkreślała swoimi ubraniami. A ubierała się zupełnie inaczej niż kiedyś, bardziej „z pazurem”. I ten styl o wiele bardziej podobał się Draco. To wszystko sprawiało, że przypominała swoim byciem rasową kotkę..
-„Co? Uspokój się smoku. Rasowa szlama? To jakiś oksymoron. Przestań myśleć i ogranicz ognistą…” – oboje zamyśleni, każdy o czymś innym nawet nie zauważyli kiedy znaleźli się przed wyznaczoną salą dosyć daleko od często odwiedzanej części lochów, gdzie znajdowała się sala eliksirów i dormitorium ślizgonów.
-Sala ma być podobno otwarta. – powiedziała Hermiona bardziej do siebie niż do Malfoya. Chłopak nacisnął klamkę. W środku było tak ciemno że oboje nie byli w stanie niczego dostrzec.
-Lumo – powiedziała cicho Hermiona wyciągając różdżkę przed siebie po czym im oczom ukazał się zakurzony i zagracony pokój, który wyglądał jakby ostatnio używali go założyciele Hogwartu. Wszystkie ławki przykryte były skrzyniami i pudłami o różnych wielkościach a na każdym z nich spoczywała kilkucentymetrowa warstwa kurzu.
-Zajebiście. No to mamy co robić aż do ukończenia szkoły. – odezwał się Draco ironicznie. Hermiona podeszła do pochodni wiszących na ścianach i za pomocą zaklęcia podpaliła wszystkie po kolei.
-A więc lepiej zabierzmy się za sprzątanie od razu. – Przez cały czas pracy nie odezwali się do siebie ani słowem z czego Hermiona była niesamowicie zadowolona. Jednak dosyć często czuła na sobie spojrzenie chłopaka przez co czuła się dosyć nieswojo. Starała się tym nie przejmować, ale nie bardzo jej to wychodziło. W kółko myślała o ślizgonie i o jego zachowaniu. Draco robota szła gładko. Ciężkie pudła nie były dla niego żadnym problemem. Rozpraszała go tylko obecność gryfonki. Nie potrafił się powstrzymać, żeby od czasu do czasu nie zerknąć na jej zmagania z bałaganem. Na jej ruchy bioder, odgarnianie włosów, poprawianie bluzki… Za każdym jednym razem karcił się przy tym i niechętnie wracał do pracy. Posprzątanie sali zajęło im około czterech godzin, więc skończyli chwilę po 22. Oboje zmęczeni popatrzyli na siebie.
-Dobra robota. – powiedział Malfoy zanim zdążył się ugryź w język.
-Tak. Dobra robota. – odpowiedziała zaskoczona Hermiona.
-A więc możemy już wra… - w tym momencie rozległ się ogromny huk. Oboje zerknęli w stronę drzwi – zamknięte. Rzucili się do klamki. Nie pomagało ani używanie siły, ani zaklęć. Po drugiej stronie słychać było głośny śmiech.
-Irytek! – syknęła Hermiona.
-Hej ty! Masz to natychmiast otworzyć! – krzyczał Malfoy.
-To nic nie da. – powiedziała Hermiona. Śmiech za drzwiami ucichł co mogło oznaczać tylko to, że najbardziej nieznośny duch Hogwartu znudził się i odszedł.
-Jak to „nie da”? Więc co mamy robić? – zapytał wkurzony.
-Czekać aż zauważą, że na nie ma i przyjdą. – Hermiona zrezygnowana oparła się o ścianę. Znowu dostała gęsiej skórki przez wszechobecny chłód.
-A więc utknęliśmy?
-Tak. Utknęliśmy tu Malfoy. – westchnęła.




Na zakończenie chciałam dodać informacje.
Istnieje opowiadanie Dramione pod adresem http://jak-slizgoni-z-gryffonami.blogspot.com/
Nie czytajcie, a jeżeli czytacie do przestańcie ponieważ autorka jest złodziejką która ukradła pracę Vanetii Noks z bloga http://dramione-dwa-swiaty.blogspot.com/ , której opowiadanie serdecznie polecam.