Notka krótka. Zaledwie 4 strony w wordzie, ale jest. Jest to mój dowód na to, że chęci do pisania mam. Tylko gorzej z czasem. W niedzielę jadę do Włoch i wrócę w piątek. Może będę miała czas coś naskrobać ale biorąc pod uwagę, że wycieczka nastawiona jest na zwiedzanie nie zdziwię się jak nie dam rady. Chciałam też coś wstawić, żeby nie trzymać was jeszcze dłużej w oczekiwaniu. A więc zapraszam do czytania.
Hermiona obudziła się w otoczona bielą. Na
początku przestraszyła się nie wiedząc gdzie jest jednak po chwili rozpoznała
Skrzydło Szpitalne. Przypomniała sobie wydarzenia z ostatniego wieczoru.
Zakręciło jej się w głowie.
-Panno Granger! Cieszę się, że się obudziłaś! – do Sali
weszła Pani Pomfrey z szerokim uśmiecham na twarzy. – Profesor Dumbledore
przyniósł cię tu dziś rano. To musiało być okropne być zamkniętym w lochach
przez całą noc, jeszcze w takim stanie. Przeklęty Irytek! Ale skoro już się
obudziłaś to możemy ci podać kolejną dawkę eliksirów.
-Jakich eliksirów? –
odpowiedziała słabo gryfonka.
-Wzmacniających i
przeciwgorączkowych. Jak tu trafiłaś miałaś strasznie wysoką temperaturę i
musiałam ją koniecznie zbić. Teraz jest już sporo niższa i myślę, że to już
ostatnia dawka. – trajkotała pielęgniarka – Swoją drogą. Bardzo miło ze strony
tego chłopaka, że użyczył ci swoich ubrań i się tobą zaopiekował. Miałaś
początkowe objawy anginy a gdyby nie jego pomoc nabawiłabyś się jeszcze
zapalenia płuc i nie obeszłoby się bez wizyty w Mungu.
-Nie rozumiem. – odpowiedziała
dziewczyna. O jakim zajmowaniu się do jasnej cholery ona mówi? Owszem pożyczył
jej bluzy i na tym się skończyło.
-Ohh… No tak. Pewnie nie
pamiętasz. Pan Malfoy przygotował ci posłanie i dopilnował żebyś się nie
wyziębiła. Dżentelmen na medal! – Tutaj Mionka o mało nie prychnęła. Że niby
ten pacan dżentelmenem? Dobre sobie. W tym na pewno krył się jakiś podstęp! Nie
miała jednak czasu dłużej nad tym myśleć ponieważ do sali weszli Harry, Ron i
Ginny. Ucieszyła się na ich widok. W końcu jakieś przyjazne twarze. Siedzieli
razem przez całą przerwę. Chłopcy starali się wywęszyć jakiś podstęp, którym
Malfoy chciał skrzywdzić ich przyjaciółkę. Skrócili jej szybko co działo się na
lekcjach i żegnając się czule poszli na ostatnią lekcje. Ruda została ponieważ
jej zajęcia na dziś się skończyły. Do tej pory cały czas siedziała cicho.
-Lepiej ci już? – zapytała gdy
drzwi się zamknęły.
-Tak. O wiele. Dziękuje. –
odpowiedziała Hermiona.
-Wiesz. Nie wydaje się, żeby
Harry i Ron mieli racje. – powiedziała.
-Z tym, że Malfoy chciał mnie
uwieść żebym powiedziała mu jakieś tajemnice na temat Gryffindoru i jego
mieszkańców ponieważ może w ten sposób zdobyć coś cennego dla siebie ,czy może
dlatego, że odkrył sposób na przeniesienie pamięci z jednej osoby na drugą i
chce zdobyć moją wiedzę, żeby jak najlepiej wypaść na egzaminach końcowych? –
zaśmiała się Hermiona.
-Z tym żeby coś w ogóle
kombinował. – Granger zamyśliła się na chwilę po czym wzruszyła ramionami.
-Jakoś
mało mnie on obchodzi. Możemy zmienić temat? – zapytała.
-Serio Irytek zamknął ciebie i
Granger w sali na całą noc? – zapytał Blaise wchodząc do dormitorium i rzucając
swoją torbę na łóżko.
-Skąd wiesz? – odburknął Malfoy
nie odrywając wzroku od książki. Leżał bez bluzki na swoim łóżku. Obok niego
stałą szklanka z whisky.
-Jestem perfektem. – odpowiedział
z uśmiechem przyglądając się przyjacielowi. Nie wyglądał za dobrze. Miał
przekrwione podkrążone oczy, a książka w jego ręku delikatnie drgała. Widać że
jest niewsypany i przemęczony. – To jak spędziłeś z nią noc sam na sam?
Zaiskrzyło coś? Odczuwałeś ten magnetyzm, przyciąganie się dwóch pierwiastków?
A może od razu przeszliście do rzeczy? Tylko we dwoje w zamkniętej sali – scena
jak z książkowego pornosa…
-Wiesz co? Mam zajebisty pomysł.
Teraz wyjdziesz za drzwi i wejdziesz jeszcze raz od nowa. Z tą różnicą, że
przestaniesz pierdolić od rzeczy.
-Oj już daj spokój. Mi możesz
opowiedzieć wszystko. – mówiąc to przesłodzonym głosem Diabeł usiadł na łóżku
obok Draco zakładając nogę na nogę i teatralnie przykładając rękę do twarzy
złożył usta w dzióbek.
-Ja pierdole… z kim ja żyje? Daj
mi spokój. Czytam książkę. – Diabeł zmierzł blondyna groźnym wzorkiem po czym
prychnął.
-Nie to nie. – skomentował i
zaczął przeglądać swoje notatki z lekcji. Zerkał co chwila na przyjaciela.
-Co ci jest? – zapytał w końcu.
Smok wkurzył się jeszcze mocniej.
-Nic mi cholera jasna nie jest!
Chce w spokoju poczytać książkę!
-Nie pieprz. Odkąd wszedłem nie
ruszyłeś nawet oczyma po tekście. Wyglądasz jak siedem nieszczęść i widać, że
się czymś zamartwiasz. Ale zamiast powiedzieć co jest grane wolisz się bawić w
jebane podchody. – Głos Zabiniego wyraźnie wskazywał, że zabawa dla niego się
skończyła i chce wyjaśnić tą sytuacje. – Co się takiego tej nocy wydarzyło?
-Nic się kurwa nie wydarzyło
rozumiesz! Co by miało?! To tylko głupia szlama, która mnie nic nie obchodzi!
-To po co czaiłeś się dziś koło
Skrzydła Szpitalnego? I po co obserwujesz ją od dłuższego czasu? – zapytał Blaise.
Już po cichu – chociaż Draco wolałby zdecydowanie, żeby jego przyjaciel to
wykrzyczał. Brunet wziął jakąś książkę i położył się na swoim łóżku. Malfoy osunął
się na poduszki. Nie wie po co szedł do niej dziś rano. Przed wejściem
powstrzymał się już przed samymi drzwiami uświadamiając sobie, że ona może już
nie spać. A co wtedy? Co jej powie? Jak się zachowa? Będzie udawać tak jak
przez te 6 lat czy może po prostu poczuje się przy niej swobodnie tak jak
minionej nocy? I stchórzył. On – Dracon Malfoy, stchórzył przed spotkaniem w
cztery oczy z gryfonką którą nienawidził przez cały swój pobyt w Hogwarcie. A
przynajmniej starał się nienawidzić. Podczas ich wspólnego szlabanu uświadomił
sobie jak dobrze się przy niej czuje. Jak bardzo ona go fascynuje, jej ruchy,
gesty, zachowania, miękkie włosy, delikatna skóra. Wstał i szybkim krokiem
poszedł do łazienki. Wziął długi gorący prysznic starając się zmyć z siebie
wszystkie myśli dotyczące pani perfekt. Jednak woda leciała a Hermiona
pozostawała w głowie blondyna i nigdzie się nie wybierała. Obwiązał sobie
ręcznik dookoła bioder i podszedł do lustra. Przetarł ręką zaparowaną taflę i
spojrzał swojemu odbiciu prosto w oczy. Stalowe, zimne oczy. Zacisnął ręce na
umywalce. Pytania które wcześniej zadał mu jego przyjaciel krążyły po jego
głowie i domagały się odpowiedzi. Zamknął powieki. Dlaczego? Dlaczego ona nie
daje mu spokoju? W tym momencie znowu poczuł jej zapach, delikatne perfumy,
ciepło jej ciała kiedy siedziała tuż przy nim z głową na jego ramieniu, słodki
pomruk kiedy przenosił ją do przygotowanego posłania. Trzask szkła.
Przeszywający ból w ręce. Ciepło krwi spływającej po palcach. Nawet nie
zauważył kiedy podniósł rękę, żeby roztrzaskać taflę lustra w drobny mak.
-Nie chce już tak dalej. –
wyszeptał do siebie po cichu. Do pomieszczenia wszedł Blaise zwabiony hałasem.
-Kurwa! Stary co się stało?! –
podbiegł do przyjaciela widząc cieknącą z jego ręki krew.
-Odpierdol się! Nie chce nikogo
widzieć! – osuwając się na
-Przestań! Krwawisz! Trzeba to
opatrzyć! – Blaise wziął blondyna pod barki i zawlókł do pokoju po czym
usadowił na łóżku. Podał mu klika eliksirów, rzucił zaklęcie odkażające i podał
mu ubrania. Wszedł do łazienki.
-Reparo. – powiedział celując
różdżką w lustro, które momentalnie wróciło do swoich dawnych kształtów.
Następnie szybko wyczyścił krew na kafelkach. Gdy skończył Draco już słodko
spał w swoim łóżku. Brunet w kiepskim humorze skierował się do Pokoju
Wspólnego, gdzie przy stoliku siedziała Pansy odrabiając zadanie domowe. Opadł
zrezygnowany na krzesło obok niej.
-Coś nie tak? – zapytała beznamiętnie
nie podnosząc wzroku znad pergaminu.
-Trzeba
pomóc Smoku…
-Jak się czujesz. Już wszystko ok?
– zapytał Harry na kolacji. Hermiona skinęła głową. Była już całkowicie zdrowa
jednak kiepsko się czuła po zażyciu tak wielu eliksirów. Była zmęczona i
marzyła już tylko o tym, żeby położyć się do łóżka.
-Dużo mnie dziś ominęło?
-Na lekcjach nic ciekawego. Z tego
co mamy razem tylko jedne zadanie domowe – opisać krótko trzy dowolne rośliny o
właściwościach leczniczych na zielarstwo. Susan kazała ci przekazać że na
Numerologie masz przeczytać cały następny temat w podręczniku. –odpowiedział.
-Dziękuje bardzo. Co ja bym bez
was zrobiła? – uśmiechnęła się brunetka.
-Miałabyś święty spokój jeżeli
chodzi o pomoc w nauce. – zażartowała Ginny.
-To skoro już jesteś zdrowa to
może jak wrócimy do wierzy napijemy się wszyscy kremowego piwa? – zaproponował z
entuzjazmem Ron na co pozostali zareagowali z aprobatą.
-W takim razie idziecie, ale beze
mnie. Jestem strasznie zmęczona i otępiona po tych eliksirach. Typowe skutki
uboczne. – powiedziała Hermiona uśmiechając się przepraszająco.
-Na pewno? – zapytała Ginny.
-Tak. Chce po prostu odpocząć w
swoim łóżku. – odpowiedziała popijając
sok z dyni. – Malfoy dziś był na lekcjach? – zapytała zerkając w stronę
stołu Slytherinu.
-Nie. I przestań myśleć o tym
idiocie. – zirytował się Ron.
-Byłam po prostu ciekawa. Ludzki
odruch. Jutro powrót do rzeczywistości i znowu szlaban z tym dupkiem–
westchnęła. - Dobrze. W takim razie ja się już z wami pożegnam. Widzimy się
jutro na śniadaniu. – Pożegnała się ze wszystkim i wyszła z Wielkiej Sali. Na
schodach w holu usłyszała męski głos za sobą.
-Hermiona czekaj! – Blaise Zabini
gonił za nią.
-Tak?
-Jak się czujesz? Już w porządku? –
zapytał.
-Pewnie. Jestem tylko trochę
zmęczona…
-To super. – wyszczerzył się
chłopak. - Widzisz wynikło kilka rzeczy, które trzeba by było omówić. Nie chce
cię dziś tym zadręczać ale jeżeli masz czas jutro po południu to może spotkamy
się u mnie w dormitorium i pozałatwiamy te kilka spraw „służbowych”?
-Emm? Że niby u ciebie w
dormitorium? – zapytała nie pewnie.
-Tak. Spokojnie, nie zamierzam cię
zgwałcić czy coś… no chyba, że bardzo chcesz… - uśmiechnął się szarmancko i
poruszył teatralnie brwiami. Hermiona zastygła w bez ruchu. – No żartowałem
przecież! To jak? Jutro o 16:30? Wyrobimy się i będziesz mogła spokojnie iść na
szlaban z Dracusiem. – Imię przyjaciela zaakcentował słodko. – Oby był bardziej
udany niż ten ostatni. Chociaż nie mam żadnych informacji jak on przebiegał,
więc może był dla was udany… - zakończył dwuznacznie.
-Przestań. Skończ. – odezwała się
w końcu Hermiona. – Dobrze. Możemy się umówić tylko proszę nie mów już mi nic
na ten temat.
-Rozumiem, takie wasze prywatne
sprawy. Nie będę się wtrącać. – Diabeł puścił do niej oczko. – Ciao bella! Arrivederci
a domani!* – rzucił na pożegnanie.
-Arricederci Diavolo.* –
odpowiedziała. Na te słowo Ślizgon odwrócił się z zaskoczeniem.
-A więc taka z ciebie włoszka…
-uśmiechnął się pod nosem widząc odchodzącą dziewczynę i obserwując jej
zgrabne, kocie ruchy.
“Ciao bella! Arrivederci
a domani!” – Cześć piękna! Widzimy się jutro!
“Arricederci Diavolo.” – Żegnaj Diable.