środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 5


 Notka krótka. Zaledwie 4 strony w wordzie, ale jest. Jest to mój dowód na to, że chęci do pisania mam. Tylko gorzej z czasem. W niedzielę jadę do Włoch i wrócę w piątek. Może będę miała czas coś naskrobać ale biorąc pod uwagę, że wycieczka nastawiona jest na zwiedzanie nie zdziwię się jak nie dam rady. Chciałam też coś wstawić, żeby nie trzymać was jeszcze dłużej w oczekiwaniu. A więc zapraszam do czytania.


Hermiona obudziła się w otoczona bielą. Na początku przestraszyła się nie wiedząc gdzie jest jednak po chwili rozpoznała Skrzydło Szpitalne. Przypomniała sobie wydarzenia z ostatniego wieczoru. Zakręciło jej się w głowie.
-Panno Granger!  Cieszę się, że się obudziłaś! – do Sali weszła Pani Pomfrey z szerokim uśmiecham na twarzy. – Profesor Dumbledore przyniósł cię tu dziś rano. To musiało być okropne być zamkniętym w lochach przez całą noc, jeszcze w takim stanie. Przeklęty Irytek! Ale skoro już się obudziłaś to możemy ci podać kolejną dawkę eliksirów.
-Jakich eliksirów? – odpowiedziała słabo gryfonka.
-Wzmacniających i przeciwgorączkowych. Jak tu trafiłaś miałaś strasznie wysoką temperaturę i musiałam ją koniecznie zbić. Teraz jest już sporo niższa i myślę, że to już ostatnia dawka. – trajkotała pielęgniarka – Swoją drogą. Bardzo miło ze strony tego chłopaka, że użyczył ci swoich ubrań i się tobą zaopiekował. Miałaś początkowe objawy anginy a gdyby nie jego pomoc nabawiłabyś się jeszcze zapalenia płuc i nie obeszłoby się bez wizyty w Mungu.
-Nie rozumiem. – odpowiedziała dziewczyna. O jakim zajmowaniu się do jasnej cholery ona mówi? Owszem pożyczył jej bluzy i na tym się skończyło.
-Ohh… No tak. Pewnie nie pamiętasz. Pan Malfoy przygotował ci posłanie i dopilnował żebyś się nie wyziębiła. Dżentelmen na medal! – Tutaj Mionka o mało nie prychnęła. Że niby ten pacan dżentelmenem? Dobre sobie. W tym na pewno krył się jakiś podstęp! Nie miała jednak czasu dłużej nad tym myśleć ponieważ do sali weszli Harry, Ron i Ginny. Ucieszyła się na ich widok. W końcu jakieś przyjazne twarze. Siedzieli razem przez całą przerwę. Chłopcy starali się wywęszyć jakiś podstęp, którym Malfoy chciał skrzywdzić ich przyjaciółkę. Skrócili jej szybko co działo się na lekcjach i żegnając się czule poszli na ostatnią lekcje. Ruda została ponieważ jej zajęcia na dziś się skończyły. Do tej pory cały czas siedziała cicho.
-Lepiej ci już? – zapytała gdy drzwi się zamknęły.
-Tak. O wiele. Dziękuje. – odpowiedziała Hermiona.
-Wiesz. Nie wydaje się, żeby Harry i Ron mieli racje. – powiedziała.
-Z tym, że Malfoy chciał mnie uwieść żebym powiedziała mu jakieś tajemnice na temat Gryffindoru i jego mieszkańców ponieważ może w ten sposób zdobyć coś cennego dla siebie ,czy może dlatego, że odkrył sposób na przeniesienie pamięci z jednej osoby na drugą i chce zdobyć moją wiedzę, żeby jak najlepiej wypaść na egzaminach końcowych? – zaśmiała się Hermiona.
-Z tym żeby coś w ogóle kombinował. – Granger zamyśliła się na chwilę po czym wzruszyła ramionami.
-Jakoś mało mnie on obchodzi. Możemy zmienić temat? – zapytała.


-Serio Irytek zamknął ciebie i Granger w sali na całą noc? – zapytał Blaise wchodząc do dormitorium i rzucając swoją torbę na łóżko.
-Skąd wiesz? – odburknął Malfoy nie odrywając wzroku od książki. Leżał bez bluzki na swoim łóżku. Obok niego stałą szklanka z whisky.
-Jestem perfektem. – odpowiedział z uśmiechem przyglądając się przyjacielowi. Nie wyglądał za dobrze. Miał przekrwione podkrążone oczy, a książka w jego ręku delikatnie drgała. Widać że jest niewsypany i przemęczony. – To jak spędziłeś z nią noc sam na sam? Zaiskrzyło coś? Odczuwałeś ten magnetyzm, przyciąganie się dwóch pierwiastków? A może od razu przeszliście do rzeczy? Tylko we dwoje w zamkniętej sali – scena jak z książkowego pornosa…
-Wiesz co? Mam zajebisty pomysł. Teraz wyjdziesz za drzwi i wejdziesz jeszcze raz od nowa. Z tą różnicą, że przestaniesz pierdolić od rzeczy.
-Oj już daj spokój. Mi możesz opowiedzieć wszystko. – mówiąc to przesłodzonym głosem Diabeł usiadł na łóżku obok Draco zakładając nogę na nogę i teatralnie przykładając rękę do twarzy złożył usta w dzióbek.
-Ja pierdole… z kim ja żyje? Daj mi spokój. Czytam książkę. – Diabeł zmierzł blondyna groźnym wzorkiem po czym prychnął.
-Nie to nie. – skomentował i zaczął przeglądać swoje notatki z lekcji. Zerkał co chwila na przyjaciela.
-Co ci jest? – zapytał w końcu. Smok wkurzył się jeszcze mocniej.
-Nic mi cholera jasna nie jest! Chce w spokoju poczytać książkę!
-Nie pieprz. Odkąd wszedłem nie ruszyłeś nawet oczyma po tekście. Wyglądasz jak siedem nieszczęść i widać, że się czymś zamartwiasz. Ale zamiast powiedzieć co jest grane wolisz się bawić w jebane podchody. – Głos Zabiniego wyraźnie wskazywał, że zabawa dla niego się skończyła i chce wyjaśnić tą sytuacje. – Co się takiego tej nocy wydarzyło?
-Nic się kurwa nie wydarzyło rozumiesz! Co by miało?! To tylko głupia szlama, która mnie nic nie obchodzi!
-To po co czaiłeś się dziś koło Skrzydła Szpitalnego? I po co obserwujesz ją od dłuższego czasu? – zapytał Blaise. Już po cichu – chociaż Draco wolałby zdecydowanie, żeby jego przyjaciel to wykrzyczał. Brunet wziął jakąś książkę i położył się na swoim łóżku. Malfoy osunął się na poduszki. Nie wie po co szedł do niej dziś rano. Przed wejściem powstrzymał się już przed samymi drzwiami uświadamiając sobie, że ona może już nie spać. A co wtedy? Co jej powie? Jak się zachowa? Będzie udawać tak jak przez te 6 lat czy może po prostu poczuje się przy niej swobodnie tak jak minionej nocy? I stchórzył. On – Dracon Malfoy, stchórzył przed spotkaniem w cztery oczy z gryfonką którą nienawidził przez cały swój pobyt w Hogwarcie. A przynajmniej starał się nienawidzić. Podczas ich wspólnego szlabanu uświadomił sobie jak dobrze się przy niej czuje. Jak bardzo ona go fascynuje, jej ruchy, gesty, zachowania, miękkie włosy, delikatna skóra. Wstał i szybkim krokiem poszedł do łazienki. Wziął długi gorący prysznic starając się zmyć z siebie wszystkie myśli dotyczące pani perfekt. Jednak woda leciała a Hermiona pozostawała w głowie blondyna i nigdzie się nie wybierała. Obwiązał sobie ręcznik dookoła bioder i podszedł do lustra. Przetarł ręką zaparowaną taflę i spojrzał swojemu odbiciu prosto w oczy. Stalowe, zimne oczy. Zacisnął ręce na umywalce. Pytania które wcześniej zadał mu jego przyjaciel krążyły po jego głowie i domagały się odpowiedzi. Zamknął powieki. Dlaczego? Dlaczego ona nie daje mu spokoju? W tym momencie znowu poczuł jej zapach, delikatne perfumy, ciepło jej ciała kiedy siedziała tuż przy nim z głową na jego ramieniu, słodki pomruk kiedy przenosił ją do przygotowanego posłania. Trzask szkła. Przeszywający ból w ręce. Ciepło krwi spływającej po palcach. Nawet nie zauważył kiedy podniósł rękę, żeby roztrzaskać taflę lustra w drobny mak.
-Nie chce już tak dalej. – wyszeptał do siebie po cichu. Do pomieszczenia wszedł Blaise zwabiony hałasem.
-Kurwa! Stary co się stało?! – podbiegł do przyjaciela widząc cieknącą z jego ręki krew.
-Odpierdol się! Nie chce nikogo widzieć! – osuwając się na
-Przestań! Krwawisz! Trzeba to opatrzyć! – Blaise wziął blondyna pod barki i zawlókł do pokoju po czym usadowił na łóżku. Podał mu klika eliksirów, rzucił zaklęcie odkażające i podał mu ubrania. Wszedł do łazienki.
-Reparo. – powiedział celując różdżką w lustro, które momentalnie wróciło do swoich dawnych kształtów. Następnie szybko wyczyścił krew na kafelkach. Gdy skończył Draco już słodko spał w swoim łóżku. Brunet w kiepskim humorze skierował się do Pokoju Wspólnego, gdzie przy stoliku siedziała Pansy odrabiając zadanie domowe. Opadł zrezygnowany na krzesło obok niej.
-Coś nie tak? – zapytała beznamiętnie nie podnosząc wzroku znad pergaminu.
-Trzeba pomóc Smoku…


-Jak się czujesz. Już wszystko ok? – zapytał Harry na kolacji. Hermiona skinęła głową. Była już całkowicie zdrowa jednak kiepsko się czuła po zażyciu tak wielu eliksirów. Była zmęczona i marzyła już tylko o tym, żeby położyć się do łóżka.
-Dużo mnie dziś ominęło?
-Na lekcjach nic ciekawego. Z tego co mamy razem tylko jedne zadanie domowe – opisać krótko trzy dowolne rośliny o właściwościach leczniczych na zielarstwo. Susan kazała ci przekazać że na Numerologie masz przeczytać cały następny temat w podręczniku. –odpowiedział.
-Dziękuje bardzo. Co ja bym bez was zrobiła? – uśmiechnęła się brunetka.
-Miałabyś święty spokój jeżeli chodzi o pomoc w nauce. – zażartowała Ginny.
-To skoro już jesteś zdrowa to może jak wrócimy do wierzy napijemy się wszyscy kremowego piwa? – zaproponował z entuzjazmem Ron na co pozostali zareagowali z aprobatą.
-W takim razie idziecie, ale beze mnie. Jestem strasznie zmęczona i otępiona po tych eliksirach. Typowe skutki uboczne. – powiedziała Hermiona uśmiechając się przepraszająco.
-Na pewno? – zapytała Ginny.
-Tak. Chce po prostu odpocząć w swoim łóżku. – odpowiedziała popijając  sok z dyni. – Malfoy dziś był na lekcjach? – zapytała zerkając w stronę stołu Slytherinu.
-Nie. I przestań myśleć o tym idiocie. – zirytował się Ron.
-Byłam po prostu ciekawa. Ludzki odruch. Jutro powrót do rzeczywistości i znowu szlaban z tym dupkiem– westchnęła. - Dobrze. W takim razie ja się już z wami pożegnam. Widzimy się jutro na śniadaniu. – Pożegnała się ze wszystkim i wyszła z Wielkiej Sali. Na schodach w holu usłyszała męski głos za sobą.
-Hermiona czekaj! – Blaise Zabini gonił za nią.
-Tak?
-Jak się czujesz? Już w porządku? – zapytał.
-Pewnie. Jestem tylko trochę zmęczona…
-To super. – wyszczerzył się chłopak. - Widzisz wynikło kilka rzeczy, które trzeba by było omówić. Nie chce cię dziś tym zadręczać ale jeżeli masz czas jutro po południu to może spotkamy się u mnie w dormitorium i pozałatwiamy te kilka spraw „służbowych”?
-Emm? Że niby u ciebie w dormitorium? – zapytała nie pewnie.
-Tak. Spokojnie, nie zamierzam cię zgwałcić czy coś… no chyba, że bardzo chcesz… - uśmiechnął się szarmancko i poruszył teatralnie brwiami. Hermiona zastygła w bez ruchu. – No żartowałem przecież! To jak? Jutro o 16:30? Wyrobimy się i będziesz mogła spokojnie iść na szlaban z Dracusiem. – Imię przyjaciela zaakcentował słodko. – Oby był bardziej udany niż ten ostatni. Chociaż nie mam żadnych informacji jak on przebiegał, więc może był dla was udany… - zakończył dwuznacznie.
-Przestań. Skończ. – odezwała się w końcu Hermiona. – Dobrze. Możemy się umówić tylko proszę nie mów już mi nic na ten temat.
-Rozumiem, takie wasze prywatne sprawy. Nie będę się wtrącać. – Diabeł puścił do niej oczko. – Ciao bella! Arrivederci a domani!* – rzucił na pożegnanie.
-Arricederci Diavolo.* – odpowiedziała. Na te słowo Ślizgon odwrócił się z zaskoczeniem.
-A więc taka z ciebie włoszka… -uśmiechnął się pod nosem widząc odchodzącą dziewczynę i obserwując jej zgrabne, kocie ruchy.




“Ciao bella! Arrivederci a domani!” – Cześć piękna! Widzimy się jutro!
“Arricederci Diavolo.” – Żegnaj Diable.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 4


Przepraszam, że rozdział taki krótki i to jeszcze po tak długim czasie. Na swoją obronę mam to, że u mnie w domu aktualnie trwa remont. Już jest bliski końca, zostało uporządkowanie wszystkiego i kupienie kilku rzeczy typu żyrandol, więc powinnam mieć już więcej czasu na pisanie. Nie chciałam, żebyście czekali za długo więc zdecydowałam się opublikować krótszy rozdział.

Bardzo proszę o komentarze. Dodają mi naprawdę dużo weny, a po każdym kolejnym mam coraz większe chęci i zapał do pisania. Poprawiają mi też humor co przenosi się na lepsze pomysły, więc myślę, że po przeczytaniu warto coś naskrobać pod notką...



-Dlaczego te cholerne drzwi nie chcą się otworzyć?! – krzyknął zbulwersowany Malfoy po serii zaklęć którymi uderzył w drzwi.
-To Irytek. Pewnie użył zaklęcia, które daje nam pewność, że sami się nie wydostaniemy.
-Ale po co? – chłopak uderzył pięścią w drzwi.
-Dla zabawy. – Hermiona zaczęła chodzić po pomieszczeniu chcąc się choć trochę rozgrzać. Pocierała rękoma swoje ramiona.
-Może wysłać po kogoś patronusa? – zaproponował.
-Możesz spróbować ale wątpię żeby coś dało. Fakt, że tyle zaklęć otwierających nie daje żadnego efektu świadczy o tym, że nie mamy do czynienia ze zwykłym zaklęciem blokującym założonym na drzwi, ale czymś co rozbraja wszystkie zaklęcia rzucone w tej sali.
-Czyli? – zapytał zdezorientowany Ślizgon.
-Czyli… jesteśmy w dupie. – powiedziała dosadnie Hermiona siadając na jednej z ławek i opierając się o ścianę. Była strasznie zmęczona po posprzątaniu całej klasy w dodatku czuła się nie najlepiej, było jej słabo i marzyła o położeniu się w swoim łóżku. Malfoy opierał się o ścianę pod drugiej stronie pomieszczenia omijając Gryfonkę wzrokiem. W pokoju zapadła cisza. Po jakiś 10 minutach blondyn przerwał ją.
-I co zamierzasz przez ten czas robić? – odezwał się naburmuszony. Hermiona spojrzała na niego rozbawiona.
-Słucham? A ty byś chciał coś robić ZE MNĄ? – ostatnie dwa słowa podkreśliła dosadnie.
-No skoro już tu razem siedzimy to może porozmawiamy… - powiedział cicho jakby tak naprawdę nie chciał żeby te słowa padały.  Gryfonka nie umiała uwierzyć w to co słyszy. On, Dracon Malfoy, naczelny arystokrata i dupek Hogwartu, który przez większość wojny był po stronie Voldemorta, który patrzył spokojnie gdy jego ciotka dręczyła ją Cruciatusem teraz chce z nią normalnie rozmawiać.
-Nie wierzę. – wyszeptała, jednak w tej idealnej ciszy jej słowa zabrzmiały jak dzwon i uderzyły w stojącego pod ścianą chłopaka. Stali tak jeszcze chwilę w milczeniu.
-Myślisz, że szybko nas znajdą? – zapytał.
-Nie wiem.
-Myślisz, że będą cię szukać?
-Nie wiem.
-Co cię łączy z tym Bułgarem? – wypalił zanim zdążył się ugryźć w język. Szatynka spojrzała na niego oszołomina.
-Słucham?! A co ty o tym wiesz? – była w nie małym szoku. Draco stwierdził, że lepiej będzie jak to pociągnie i sensownie wytłumaczy.
-Widziałem jak dał ci pewną…przesyłkę… No wiesz, to nowy Ślizgon… chciałem wiedzieć co go może łączyć z…
-Szlamą? – dokończyła za niego wściekła.
-„Ja pierdole. Serio, aż tak źle ze mną, że ona ma o mnie takie zdanie?” – pomyślał zdegustowany – … z tobą. – dokończył. Hermiona mierzyła go nienawistnym wzrokiem.
-Dobra. Nie ważne. Nie było pytania. – powiedział zażenowany sytuacją. Po kolejnych 10 minutach to dziewczyna przerwała ciszę.
-Ta przesyłka była od Wiktora. – oznajmiła cicho.
-Kruma?
-Tak…
-Utrzymujesz z nim kontakt?
-Od czasu do czasu wysyłamy do siebie jakiś list. Jest trochę… zadufany w sobie.
-Można się było tego spodziewać po najlepszym w świecie szukającym.
-Albo zwyczajnie po szukającym… - odpowiedziała zjadliwie. Aluzja do Malfoya była, aż zbyt wyraźna. Blondyn jednak nie poddawał się.
-Rozumiem, że narzekasz na Pottera? – zapytał.
-On jest akurat wyjątkiem potwierdzającym regułę. – Ostatnie słowa powiedziała załamującym już się głosem. Było jej cholernie zimno, uczucie osłabienia przybierało na sile. Cienkie ubrania ani trochę nie chroniły ją przed panującym w lochach chłodem. Zaczęła się delikatnie trzęść.
-Granger. Wszystko w porządku? – zapytał Draco z delikatną niezidentyfikowaną nutką w głosie. Czyżby to był niepokój? Nie, nie możliwe…
-Bardzo mi zimno. – powiedziała cicho. Smoka w momencie wmurowało w posadzkę. W jego głowie myśli latały z zawrotną prędkością niczym złoty znicz odbijając się jedna od drugiej. Hermiona skulona na ławce drżała z zimna. Była taka piękna, słodka, krucha i delikatna. Poczuł dziwne ukłucie w sercu.
-„Zimno jej.” – pomyślał. Przejęcie chłopaka może wdawać się dziwne, ale musimy go zrozumieć. Jeszcze nigdy w życiu nie czuł tego rodzaju troski. Owszem, przejmował się czasem różnymi ludźmi: swoją matką martwiącą się o życie jego i ojca, Zabinim który lubił wpadać w tarapaty. Ale nigdy nie czuł tego przejęcia połączonego z dziwnymi szarpaniami w żołądku. Nigdy nie czuł tak wyraźnie jak wtedy, że musi coś zrobić.
-Załóż to. – usłyszała po kilku chwilach Hermiona. Gdy podniosła wzrok zobaczyła Ślizgona podającego jej swoją czarną bluzę. Nie protestowała, zbyt źle się czuła.
-Dlaczego? – zapytała przeciągając ją przez głowę.
-Mi jest ciepło. A nie chcę żebyś mi tutaj zamarzła. Wyglądasz kiepsko. – Draco usiadł obok niej i przyłożył rękę do czoła. – Granger ty masz gorączkę. – tym razem w jego głosie zdecydowanie było słychać niepokój.
-Ja.. jak to? – zapytała.
-I to wysoką. Dlatego ci zimno i masz dreszcze. – chłopak podszedł do regału i wziął z niego szklankę. Wycelował różdżką i wymamrotał zaklęcie. Powtórzył jeszcze raz zirytowany brakiem efektów.
-Irytek, blokada… -przypomniała mu Hermiona na co chłopak zaklął.
-Może i nie jestem medykiem z Munga, ale wiem, że podczas gorączki musisz dużo pić.
-Dam radę. – powiedziała słabo. Chłopak podszedł do niej i przygryzł wargę. Pomimo choroby wyglądała przepięknie. Zarumienione policzki, blada twarz, delikatnie zmierzwione włosy.  Mimowolnie usiadł obok niej karcąc się w myślach. Głowa Gryfonki momentalnie opadła na jego ramię. Poruszyło go to, poczuł nagle w sercu takie dziwne…ciepło. Uśmiechnął się pod nosem i objął ją ramieniem.
-„Smoku, przestań. Co ty na Salazara wyprawiasz? Postradałeś zmysły?” – krzyczał głos w jego głowie.
-Dlaczego to robisz? – zapytała.
-Co robię?
-Jesteś dla mnie miły. –Draco nie wiedząc co odpowiedzieć siedział chwilę w milczeniu. Sam jest ciekaw czemu to robi.
-Bo chce to wszystko zmienić.
-Czemu?  – pytała dalej. Znowu zapadło milczenie, po jakimś czasie chłopak odezwał się.
-Przepraszam. – szepnął. Hermiona miała wrażenie, że się przesłyszała. Dracon Malfoy, naczelny arystokrata Hogwartu dręczący ją od pierwszego spotkania, walczący przez większość wojny po stronie Voldemorta chce teraz ją przeprosić? Zwykła szlamę? Chłopak ciągnął dalej. – Przepraszam za swoją bezsilność. Wtedy kiedy Bella cię torturowała. Ja… ja naprawdę nie mogłem nic zrobić. To nie było dla mnie łatwe, ale gdyby tylko spróbował ja również dostałabym Cruciatusem a was by zabili. Nie mogłem nic zrobić. – jego głos załamywał się z każdym słowem – Przepraszam. – Hermiona nie wiedziała co ma zrobić. Była w zbyt wielkim szoku.
-Czemu mnie przepraszasz? Po co ci moje wybaczenie? – zapytała w końcu. W jej głosie wyraźnie czuć było zaskoczenie i zagubienie. Po raz kolejny w sali zapadła grobowa cisza. Oboje bili się z myślami. W końcu Draco odpowiedział.
-Od tamtego dnia. Kiedy zwijałaś się z bólu na podłodze na moich oczach. Ta scena śni mi się prawie codziennie. I za każdym razem, każdym jednym razem budzę się z… - urwał. Te słowa wyraźnie nie umiały mu przejść przez gardło.
-Z…? – ciągnęła Miona.
-…z poczuciem winy. – wyrzucił w końcu. Brązowowłosa zrozumiała dlaczego nie umiał tego wypowiedzieć. Malfoyowie są z zasady rodem pozbawionym ludzkich uczuć  takich jak miłość, żal, troska, poczucie winy. Z pewnością to wyznanie wiele go kosztowało. Tym bardziej biorąc pod uwagę do kogo było ono skierowane.
-Nie jestem w stanie ci uwierzyć. – oznajmiła spokojnie.
-Nie dziwię ci się. I nie liczę na to, że mi wybaczysz. Chce jednak żebyś wiedziała, że żałuję. Chociaż brzmi to paradoksalnie to tak jest. Ja, Dracon Malfoy – żałuje. – Hermiona spojrzała prosto w jego oczy. Piękne, stalowe oczy, które teraz tonęły w smutku i zmartwieniu. Zapach perfum blondyna wdzierał się do jej nozdrzy i opanowywał zmysły. Czuła się teraz tak… bezpiecznie. Nie umiała myśleć. Jej ciało odmawiało jej posłuszeństwa, było jej coraz bardziej słabo, z powodu gorączki niemiłosiernie piekły ją oczy i policzki. Całe jej ciało drżało. Nie umiała się powstrzymać. Zamknęła oczy i zasnęła. Draco widząc to odczekał chwilę po czym przeniósł ją na podłogę. Przeszukał całą salę. Znalazł kilka płacht materiału z czego zrobił dziewczynie prowizoryczne legowisko z prześcieradłem, kocem i poduszką. Zerknął na wielki zegar wiszący w kącie. Było już po drugiej w nocy. Usiadł z powrotem na tej samej ławce, na której wcześniej siedział z Granger i oparł się o ścianę. Rozmyślał o tym co przed chwilą między nimi zaszło i czy dobrze robi. Spojrzał na śpiącą Hermionę. Byłą taka krucha i delikatna. Miał nadzieję, że szybko ich znajdą i zaprowadzą ją do Skrzydła Szpitalnego. Chciał choć trochę naprawić to co zepsuł przez te 6 lat. Chciał przestać być tym obmierzłym dupkiem dla wszystkich. A w szczególności dla niej. Jednak czuł, że to jest bez sensu. Jego nazwisko wykluczało jakąkolwiek więź pomiędzy nimi.
-„Z resztą jaką więź byś widział między sobą a Granger?” – usiłował się wykpić w myślach. W końcu zasnął. Obudziło go głośny huk. Gdy otworzył oczy zobaczył wchodzących do klasy McGonagall i Dumbledora. Hermiona dalej spała jak gdyby nigdy nic.
-Tak myślałam, że tu jesteście. – powiedziała z ulgą wicedyrektorka.
-Nareszcie. – mruknął Malfoy schodząc z stolika. – Irytek nas tu zablokował. A ją trzeba zanieść do Skrzydła Szpitalnego. Ma wysoką gorączkę. – wskazał na Gryfonkę.
-Rozumiem. – odpowiedziała Minewra klękając przy swojej wychowance.
-Swoją drogą. To nie dopuszczalne, żebyśmy siedzieli to zamknięci przez całą noc z winy szkolnego ducha. – syknął ze złością patrząc w stronę dyrektora Hogwartu.
-Owszem panie Malfoy. To niedopuszczalne. Dlatego zajmę się tym osobiście, żeby taka sytuacja więcej nie miała już miejsca. Proszę przyjąć moje przeprosiny. Pan i panna Granger jesteście zwolnieni dziś z lekcji. – Tu uśmiechnął się trochę. – Proszę więc z tego skorzystać, jeżeli się pan pośpieszy, zdąży jeszcze na śniadanie. – Draco prychnął tylko i wyszedł kierując się w stronę swojego dormitorium. Nie był głodny. Chciał zostać po prostu sam.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 3


A więc w końcu jest nowy rozdział. Przepraszam ale sami rozumiecie - święta, nie miałam kiedy pisać. Po skończeniu stwierdzam że przydałaby się mi jakaś beta. No ale nie wiem za bardzo kto. No dobra... Nie przedłużając. Zapraszam do czytania :)

Hermiona opierała się o ścianę pod gabinetem wicedyrektorki. McGonagall nie było w gabinecie przez co dziewczyna była zmuszona stać pod drzwiami i czekać. Jeszcze nawet nie zaczął się pierwszy szlaban, a już miała go serdecznie  dość. Mogłaby w tym czasie pouczyć się i powtórzyć wiadomości na jutrzejsze lekcje, albo chociaż poczytać jakąś ciekawą książkę. Ostatnio znalazła w bibliotece bardzo ciekawy tytuł dotyczący obiekty żywe w martwe i z powrotem w sposób, który nie zaburza funkcjonowania obiektu transmutacji. Do tej pory opanowało to tylko kilku czarodziejów, ale podobno ostatnio doszło do jakiegoś przełomu w tej dziedzinie… Jej rozmyślania przerwał Malfoy.
-Granger jak zwykle pilna uczennica. Muszę cię zmartwić ale wysiadywanie pół godziny wcześniej przed gabinetem nauczyciela nie zwolni cię ze szlabanu.
-Cześć Malfoy. Również nie miło mi cię widzieć. – fuknęła dziewczyna. Chcąc nie chcąc musiała zwrócić uwagę na wygląd chłopaka. Miał na sobie białą bluzę z kapturem i czarne jeansy, luźne ale dobrze eksponujące tyłek ślizgona… - „O Boże! Czy ja właśnie pomyślałam o jego tyłku? Nie… nie możliwe. Hermiono wybij sobie to z głowy!”- myślę, że każdemu z nas znana jest sytuacja w której chcemy przestać o czymś myśleć i w efekcie myślimy o tym bardziej intensywniej? W takiej sytuacji została właśnie postawiona nasz bohaterka, której umysł zachodził coraz dalej zaczynając myśleć jak Ślizgon wyglądałby bez tych zbędnych spodni… -„Nie! Błagam! Mózgu wyłącz się! Mózgu przestań!” – krzyczała w myślach brązowooka. Na szczęście przyszedł ratunek.
-Panno Granger, panie Malfoy. Bylibyście łaskawi wejść do środka? – zapytała zniecierpliwiona Minewra stojąc na nimi przy otwartych drzwiach do jej gabinetu. – Ja rozumiem, że jeszcze żyjecie wakacjami, ale pora przestać bujać w obłokach i zejść na ziemię. – Speszona Hermiona przeprosiła i zaraz weszła do środka, a za nią Draco, który najwyraźniej też trochę się zamyślił. W gabinecie dostali jeszcze 15 minutowy wykład na temat współpracy, radzenia sobie z gniewem  i wywiązywania się z obowiązków jakimi są obciążeni. Gdy opiekunka domu lwa powiedziała im już wszystko co miała powiedzieć kazała im skierować się do Skrzydła Szpitalnego gdzie szkolna pielęgniarka miała dla nich robotę. Pożegnali się i niechętnie powędrowali w wyznaczonym kierunku. Na miejscu pani Pomfrey pokazała im składzik z eliksirami leczniczymi, różnego rodzaju opatrunkami itp. gdzie mieli posprzątać. Pomieszczenie nie należało do największych, więc oboje byli zmuszeni do bliskiego kontaktu ze sobą.
-I jak Granger? Zadowolona z siebie? – zapytał Malfoy nienawistnym głosem kiedy zostali sami.
-Słucham? – Gryfonka nie wiedziała o co mu chodzi.
-Nie udawaj głupią. To przez ciebie tu ugrzęźliśmy. – syknął.
-Że co proszę? Przeze mnie? Chyba kpisz! To tylko i wyłącznie twoja wina! Twoja i twojego chorego samouwielbienia.
-To ty na mnie wpadłaś biegnąc jak idiotka po szkole.
-Śpieszyłam się na lekcje!
-A co mnie to obchodzi? Teraz przez to twoje śpieszenie się muszę tu gnić z… tobą. – zawahał się przy ostatnim słowie.
-Śmiało. Powiedz to. – zachęciła go Hermiona, której ręce już trzęsły się ze złości.
-Co?
-Że jestem szlamą. Bo tak chciałeś zakończyć prawda? Ale powiem ci coś. – odwróciła się tu do niego i spojrzała mu prosto w oczy. Twarz Hermiony znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od twarzy ślizgona. – Może i nie jestem czarodziejką czystej krwi. Może i jestem szlamą. Ale jestem dumna z tego kim jestem i kim są moi rodzice, przyjaciele, moi najbliżsi. I nie zmieni tego nic. Nic! A już szczególnie docinki wrednego, rozpuszczonego arystokraty, który zachowuje się jakby miał kompleks małego penisa! - Draco nie wiedział co ma na to odpowiedzieć. Gryfonka wydawała się czytać mu w myślach. – Najlepiej nie mówmy już nic. – powiedziała i zabrała się za układanie fiolek. Malfoy stał jeszcze przez chwilę analizując słowa dziewczyny, po czym obrócił się w stronę półek i również zajął się układaniem.


Hermiona ułożyła ostatnie pudło na półkę i bez słowa odwróciła się na pięcie wyszła. Darcon po raz pierwszy w życiu naprawdę poczuł się jak powietrze. Aż ciarki przeszły go po plecach. Może rzeczywiście trochę przesadził z tym zrzucaniem winy na nią? A raczej przesadził z dokuczaniem jej przez ostanie 7 lat…
-„Idioto zamknij się. To szlama. Jakbyś inaczej chciał ją traktować?” – karcił się w myślach wychodząc. Było co prawda dopiero chwilę po 20 ale był już strasznie zmęczony i marzył o tym, żeby pójść do łóżka. Gdy wszedł do swojego dormitorium przywitał go wylegujący się na łóżko Blaise z książką w ręku.
-Hej Smoku. I jak tam na szlabanie z panną G? – Smok zmierzył tylko przyjaciela zimnym wzrokiem. Ściągnął bluzę, rzucił ją na łóżko i wszedł do łazienki. Pod prysznicem siedział na pewno ponad 20 minut puszczając maksymalnie gorącą wodę. Nie wiedział jak powinien ją traktować, ale nie chciał żeby to wyglądało to tak jak teraz. Nie wiedział czemu tak bardzo pragnie tej zmiany. Nie wiedział też za bardzo co ma zrobić dalej. Gdy wyszedł spod prysznica w całym pomieszczeniu unosiła się para gęsta jak mleko. Malfoy obwinął swoje czerwone od wrzątku ciało ręcznikiem w pasie. Przetarł ręką zaparowane lustro. Przeczesał włosy i spojrzał sobie prosto w oczy.
-Co się z tobą dzieje Smoku? – zapytał sam siebie na głos. Pamiętał swoją reakcję po zobaczeniu Granger przed gabinetem McGonagall. Wyglądało tak niesamowicie… pociągająco. – Przez chwilę nawet zamyślił się na jej temat za co potem niesamowicie się karcił. Westchnął. Zaczęło mu się robić zimno przez różnicę temperatur. Wyszedł z łazienki i zaczął się już kierować do swojej szafy, gdy poczuł jakby stopy wmurowało mu w ziemię. Przy biurku Zabinego jak gdyby nigdy nic siedział sobie obiekt jego rozmyślań i rozmawiał sobie z właścicielem wyżej wymienionego biurka. Wzrok obojga uczniów skierował się na Malfoya a ten nie wiedział co robić : uciekać z powrotem do łazienki czy może od razu z dormitorium? Zebrał się jednak w sobie i powiedział najbardziej obojętnym tonem jaki był w stanie z siebie wydobyć.
-Co ona tu robi? – Wypowiedzenie tych czterech słów wymagało od niego wiele wysiłku. Jednak otrząsnął się i powolnym nonszalanckim krokiem podszedł do swojej szafy żeby wyjąć jakieś ciuchy.-„Czy my się wydaję czy właśnie paraduje praktycznie nagi przed Granger?” – zapytał siebie w myślach. Starając się zachować powagę i spokój wyjął z szafy szare spodnie dresowe i czarny podkoszulek.
-Hermiona przyszła do mnie z paroma dokumentami do podpisania. Rozumiesz…sprawy perfektów naczelnych. – odpowiedział mu Diabeł z szerokim uśmiechem na ustach. Gryfonka była cała spięta i wyraźnie nie wiedziała gdzie podziać wzrok. Z jednej strony chciała zamknąć oczy i wyjść z pomieszczenia jak najszybciej a z drugiej coś wewnątrz jej pragnęło dalej oglądać półnagiego Ślizgona póki ma do tego okazję.
-Więc streszczajcie się. Jestem zmęczony i chce iść spać. – odpowiedział Malfoy.
-Ja… Ja już idę. – powiedziała Granger w ciągłym szoku. Nie miała pojęcia, że oni mają razem pokój! – Zabini. Jak możesz to podpisz to i zanieść do McGonagall, gdyby jej nie było w gabinecie znaczy, że jest u Dumbledora. To… to cześć. –powiedziała dziewczyna i prawie wybiegła z dormitorium.
-Ładnie ją speszyłeś. – powiedział Blaise patrząc się jeszcze chwilę w stronę drzwi.
-Po co ona tu przyszła?
-Już ci mówiłem. Dokumenty. – chłopak machnął plikiem papierów.
-Nie mogła ci dać tego kiedy indziej?
-Nie. Nie mogła, bo one akurat są bardzo ważne. Przejrzę je, podpiszę i muszę od razu odnieść. – Smok prychnął. I zaczął się przebierać. – Swoją drogą to było interesujące. – kontynuował – wyszedł z łazienki owinięty samym ręcznikiem i jak gdyby nigdy nic zacząłeś ze mną rozmowę. Tej tu o mało serce nie stanęło. Tym bardziej, że twój ręcznik groził zsunięciem się w każdej chwili. Wtedy dopiero dziewczyna by miała przeżycia.
-Zamknij się. Jestem zmęczony. – Draco starał się uciąć rozmowę.
-Taaak? A kiedy się tak zmęczyłeś? Na tym szlabanie? Więc musiało się dziać… - Blaise nie dawał za wygraną.
-Palant. – skomentował cicho Draco i położył się na łóżku plecami do przyjaciela. Zabini już siedział cicho przeglądając dokumenty a Malfoy znowu pogrążył się w swoich myślach. Po chwili przerwał ciszę w pokoju.
-Diable?
-Hmm? - mruknął chłopak pisząc coś.
-Co robisz jeżeli nie chcesz o czymś myśleć? – zapytał.
-Przeważanie albo czytam książkę, albo latam na miotle. Jeżeli sytuacja jest poważna idę się napić. Ale lepiej nie uciekać od problemów tylko dobrze je przemyśleć i rozwiązać bo one i tak cię w końcu dogonią.
-A co jeżeli nie potrafisz ich rozwiązać?
-Rozmawiasz z najlepszym przyjacielem. Podpowiem ci, że w twoim przypadku jest to najseksowniejszy facet w szkole i przy okazji najlepszy rozgrywający w historii Hogwartu. – odpowiedział z uśmiechem.
-Chyba śnisz. – prychnął blondyn i rzucił w Zabiniego poduszką.
-Dobra już uspokój się. Idę to zanieść. – machnął kartkami w stronę Draco i skierował się w stronę drzwi. – Wypij sobie kilka szklanek ognistej. To najlepszy lek na baby. – rzucił od niechcenia.
-A skąd niby przyszedł ci pomysł… - odwrócił się oburzony Malfoy.
-Smoku. Nie udawaj. – uciął brunet i wyszedł. Jego przyjaciel obrócił się z powrotem do ściany.
-Idiota. – mruknął. Jego myśli krążyły jeszcze przez chwilę wokół różnych tematów, aż po chwili kapitan ślizgonów zasnął słodko jak dziecko.


-Po co byłaś wczoraj u ślizgonów? – zapytała się Ginny podczas obiadu następnego dnia.
-Ja… byłam zanieść Zabiniemu dokumenty do podpisania. A skąd o tym wiesz? – Hermiona speszyła się lekko przypominając sobie wczorajszą sytuację w dormitorium dwóch chłopaków z domu węża.
-Mam swoje źródła. – uśmiechnęła się ruda. – Nie działo się tam nic ciekawego?
-Jak na przykład co?
-No nie wiem. Byłaś w pokoju dwóch najseksowniejszych chłopaków w szkole. Leżała tam jakaś damska bielizna albo coś w tym typie.
-Boże. Ginny uspokój się! Nic się działo! – oburzyła się Hermiona. – „O zgrozo nawet bielizny nie widziałam.” – dodała sobie w myślach przywołując w pamięci idealnie wyrzeźbione ciało Malfoya.
-Hej dziewczyny. Co tam? – zapytał Ron przysiadając się do nich.
-Nic wartego rozmowy. Zrobiłeś już zadanie na zielarstwo? – Ronowi w tym momencie zrzedła mina.
-Jeszcze nie…
-Ron! To ostatni rok! Wziąłbyś się w końcu do roboty. – zbulwersowała się Hermiona.
-Ale ja chciałem to zrobić. Nawet szukałam jakiś informacji ale kompletnie nie wiem jak się za to zabrać. Myślałam, że mi pomożesz…
-Nie. Nie pomogę ci. Ten temat wcale nie jest taki trudny, a wszystkie potrzebne informacje znajdziesz w podręczniku. Mam teraz bardzo dużo na głowie i odrabianie wszystkich prac domowych razy dwa całkowicie odpada.
-To co ja mam zrobić? – zapytał zrozpaczony Ron.
-Postarać się. Powinno wystarczyć. – odpowiedziała zła Hermiona.
-Coś nie tak? – Harry podszedł do przyjaciół słysząc tylko końcówkę rozmowy.
-Nic. Nie przejmuj się. – odpowiedziała mu Ginny. Chłopak niepewnie usiadł obok Granger i nałożył sobie na talerz trochę gulaszu.
-Jak było wczoraj na szlabanie? – zapytał.
-Na początku trochę się naprzykrzał. Ale potem mu dogadałam i siedział już cicho. – fuknęła Hermiona bez entuzjazmu.
-Chociaż tyle. Jakby coś się działo poważnego to daj znać. Wiesz, że możesz na nas liczyć. – uśmiechnął się. Hermionie zaraz zrobiło się cieplej na sercu.
-Dziękuje. – odpowiedziała również z uśmiechem na ustach.
-Właśnie! Jakby co to my się nim zajmiemy! – powiedział z entuzjazmem Ron mając ciągle pełne usta.
-Ty się na razie zajmij wypracowaniem na zielarstwo. – Brązowooka sprowadziła go na ziemię. – Najgorsze jest to, że zostało mi jeszcze 6 szlabanów z nim. Nie wiem jak to wytrzymam. Mam nadzieję, że nie będzie mu się chciało kłócić bo chyba wysiądę nerwowo przy tym idiocie.
-Dasz radę. Jako pierwszoklasistka poradziłaś sobie z Duszącym Zielem a w ostatniej z Malfoyem nie dasz rady? – Harry pokrzepił przyjaciółkę.
-To ja już wolę Duszące Ziela, eliksiry wielosokowe, bazyliszki, siedzieć nieprzytomna w wodzie i czekać aż mnie ktoś łaskawie uratuje… - odpowiedziała zrezygnowana. – Dobra. To ja już będę lecieć do siebie. Muszę się pouczyć i zrobić wszystko teraz bo po szlabanie chciałabym poczytać taką książkę którą ostatnio dorwałam…
-Nie musisz się tłumaczyć. Powodzenia. – przerwała jej Ginny uśmiechając się ciepło.
-Dziękuje. – odpowiedziała podniesiona na duchu po czym skierowała się w stronę wyjścia. Odrobienie zadań domowych nie zajęło jej bardzo dużo czasu, powtórzenie materiału na następne lekcje też nie sprawiło jej żadnych trudności. Jednak gdy już skończyła było blisko 18. Ubrała t-shirt w kolorze czerwonego wina, na to drugi, czarny z niewielkimi dziurami, czarne dopasowane spodnie zapinane na zamek z tyłu. Włosy spięła w niedbały kok. Spojrzała do lustra. Wyglądała naprawdę dobrze, makijaż trzymał się bez żadnych zastrzeżeń. – „Przestań. Przecież idziesz tylko na szlaban z Malfoyem. Po co w ogóle zwracasz uwagę na swój wygląd?” Zerknęła na zegarek – 17:50. Pora iść na drugi szlaban z Draconem Malfoyem.


-Nie rozumiem po jaką cholerę mamy sprzątać sale do eliksirów skoro jest nieużywana. – marudził blondyn po drodze do lochów.
-Po to żeby w szkole był porządek. A poza tym zawsze mogło być gorzej. – odpowiedziała mu szatynka. Wchodząc do lochów poczuła chłód na ramionach co wywołało gęsią skórkę. Mogła ubrać jakiś sweterek. No ale nic… może sprzątając się rozgrzeje? Oby szybko się uwinęli chciała jeszcze poczytać trochę u siebie. Podczas kiedy gryfonka intensywnie myślała o swoim czasie wolnym jej towarzysz przypatrywał się jej bacznie. Musiał przyznać że Granger wyładniała i to bardzo. Jej ciało stało się bardziej kobiece co podkreślała swoimi ubraniami. A ubierała się zupełnie inaczej niż kiedyś, bardziej „z pazurem”. I ten styl o wiele bardziej podobał się Draco. To wszystko sprawiało, że przypominała swoim byciem rasową kotkę..
-„Co? Uspokój się smoku. Rasowa szlama? To jakiś oksymoron. Przestań myśleć i ogranicz ognistą…” – oboje zamyśleni, każdy o czymś innym nawet nie zauważyli kiedy znaleźli się przed wyznaczoną salą dosyć daleko od często odwiedzanej części lochów, gdzie znajdowała się sala eliksirów i dormitorium ślizgonów.
-Sala ma być podobno otwarta. – powiedziała Hermiona bardziej do siebie niż do Malfoya. Chłopak nacisnął klamkę. W środku było tak ciemno że oboje nie byli w stanie niczego dostrzec.
-Lumo – powiedziała cicho Hermiona wyciągając różdżkę przed siebie po czym im oczom ukazał się zakurzony i zagracony pokój, który wyglądał jakby ostatnio używali go założyciele Hogwartu. Wszystkie ławki przykryte były skrzyniami i pudłami o różnych wielkościach a na każdym z nich spoczywała kilkucentymetrowa warstwa kurzu.
-Zajebiście. No to mamy co robić aż do ukończenia szkoły. – odezwał się Draco ironicznie. Hermiona podeszła do pochodni wiszących na ścianach i za pomocą zaklęcia podpaliła wszystkie po kolei.
-A więc lepiej zabierzmy się za sprzątanie od razu. – Przez cały czas pracy nie odezwali się do siebie ani słowem z czego Hermiona była niesamowicie zadowolona. Jednak dosyć często czuła na sobie spojrzenie chłopaka przez co czuła się dosyć nieswojo. Starała się tym nie przejmować, ale nie bardzo jej to wychodziło. W kółko myślała o ślizgonie i o jego zachowaniu. Draco robota szła gładko. Ciężkie pudła nie były dla niego żadnym problemem. Rozpraszała go tylko obecność gryfonki. Nie potrafił się powstrzymać, żeby od czasu do czasu nie zerknąć na jej zmagania z bałaganem. Na jej ruchy bioder, odgarnianie włosów, poprawianie bluzki… Za każdym jednym razem karcił się przy tym i niechętnie wracał do pracy. Posprzątanie sali zajęło im około czterech godzin, więc skończyli chwilę po 22. Oboje zmęczeni popatrzyli na siebie.
-Dobra robota. – powiedział Malfoy zanim zdążył się ugryź w język.
-Tak. Dobra robota. – odpowiedziała zaskoczona Hermiona.
-A więc możemy już wra… - w tym momencie rozległ się ogromny huk. Oboje zerknęli w stronę drzwi – zamknięte. Rzucili się do klamki. Nie pomagało ani używanie siły, ani zaklęć. Po drugiej stronie słychać było głośny śmiech.
-Irytek! – syknęła Hermiona.
-Hej ty! Masz to natychmiast otworzyć! – krzyczał Malfoy.
-To nic nie da. – powiedziała Hermiona. Śmiech za drzwiami ucichł co mogło oznaczać tylko to, że najbardziej nieznośny duch Hogwartu znudził się i odszedł.
-Jak to „nie da”? Więc co mamy robić? – zapytał wkurzony.
-Czekać aż zauważą, że na nie ma i przyjdą. – Hermiona zrezygnowana oparła się o ścianę. Znowu dostała gęsiej skórki przez wszechobecny chłód.
-A więc utknęliśmy?
-Tak. Utknęliśmy tu Malfoy. – westchnęła.




Na zakończenie chciałam dodać informacje.
Istnieje opowiadanie Dramione pod adresem http://jak-slizgoni-z-gryffonami.blogspot.com/
Nie czytajcie, a jeżeli czytacie do przestańcie ponieważ autorka jest złodziejką która ukradła pracę Vanetii Noks z bloga http://dramione-dwa-swiaty.blogspot.com/ , której opowiadanie serdecznie polecam.

wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 2


No i jest drugi rozdział! Nie sądziłam, że napiszę go tak szybko, ale to zasługa waszych komentarzy, które dodały mi weny i zapału do pisania. Na kolejny rozdział mam już pomysł więc o ile będę dysponować czasem powinien się pojawić w najbliższym czasie. Liczę, że z tego będzie zadowoleni. Przepraszam za wszystkie błędy interpunkcyjne ale przecinki to moja pięta Achillesa, której nieudolnie staram się pozbyć...
Życzę miłego czytania! :)



-Pamiętacie jak my płynęliśmy tymi łodziami do Hogwartu? – zapytał Ron patrząc w stronę jeziora po którym sunęły łodzie z pierwszorocznymi. On, Hermiona, Harry, Luna, Nevill i Ginny siedzieli w powozie zaprzęgniętym w testrale powoli kierującym się w stronę zamku.
-To było niesamowite. – powiedziała Luna swoim jakby nieobecnym głosem.
-Tak. Niesamowite. A jeszcze bardziej niesamowite, że właśnie jedziemy po raz ostatni na ucztę rozpoczynającą rok szkolny. – dodała cicho Hermiona. Kiedy uświadomiła przyjaciołom ten fakt wszyscy zmrożeni popatrzyli na siebie z przejęciem. Wydaje się jakby dopiero wczoraj wszyscy się poznali. Mali, trochę wystraszeni pierwszoroczni nie wiedzący czego mają się spodziewać. Teraz wszyscy wydorośleli i zmienili się niesamowicie. I tak o to przyszło im powitać swój ostatni rok w szkole w której spędzili najpiękniejsze chwile swojego życia. Za kilka miesięcy będą musieli ją opuścić. Będą musieli pożegnać Hogwart. To tak jakby powiedzieć, że będą musieli pożegnać dom. W oczach Hermiony zamajaczyły łzy, które po chwili spłynęły po jej policzku. Harry przytulił ją kładąc głowę na swoim ramieniu.
-Nie martw się Miona. Najważniejsze, żebyśmy trzymali się razem.
-Właśnie. Mamy wiele wspomnień do których na pewno będziemy spotykając się w przyszłości. – powiedział z entuzjazmem
-Przy kominku z małymi dziećmi. – zaśmiała się ruda.
-Jak na pierwszym roku spotkaliśmy puszka. – przypomniał Ron.
-I jak w końcu zdobyliśmy dla Gryffindoru puchar domów! – krzyknął Nevil.
-No i jak w trzeciej klasie znokautowałaś Malfoya. – dodał z uśmiecham Harry.
-Tak! To jest warte zapisania w „Historii Hogwartu”. Gdybyśmy mieli zrobione temu zdjęcie oprawiłbym je w złotą ramkę i powiesił nad kominkiem. – powiedział Ron na co wszyscy wybuchli śmiechem.
-To było trochę głupie, szczeniackie zachowanie… - zaczęła Hermiona. – …ale przyznam, że sprawiło mi tyle przyjemności, że bez zawahania zrobiłabym to drugi raz. – Pozostała część drogi minęła im na wspominaniu minionych 6 lat przez pryzmat łez i śmiechu. Wejście do Hogwartu a potem do Wielkiej Sali było jak co roku niesamowite. Czuć było, że przekracza się progi niesamowitego miejsca. Przemówienie Dumbledora było jak co roku ciekawe i nikt z uczniów nie śmiał nawet szepnąć gdy dyrektor stał przy mównicy. Dziękował uczniom, którzy angażowali się w bitwie o Hogwart mówił, że wie jak ciężko było przekonać rodziców do powrotu do szkoły, ale zapewniał że jest tu w stu procentach bezpiecznie. Po rozpoczęciu w uczty w Sali zrobiło się głośno i wesoło. Duchy domów wesoło latały nad stołami zadziwiając sobą nowych uczniów. W tym roku doszło dwóch nowych uczniów do ich rocznika. Z tego co usłyszała Hermiona z plotki, która niosła się po stołach byli to dwaj chłopcy z Drumstrangu i oboje zostali przydzieleni do Slytherinu. Nie zaskoczyła jej ta nowina. Prawie co roku do Hogwartu dochodził jakiś nowy uczeń ze starszego rocznika, którego rodzice przeprowadzili się Anglii, przez co zmuszony był zmienić szkołę. Zamiast zastanawiać się nad tym nałożyła sobie na talerz swoją ulubioną sałatkę i nalała soku z dyni. Była niesamowicie szczęśliwa siedząc ze znajomymi, rozmawiając i śmiejąc się. Wszystko było tak jak zawsze. Rozkoszowała się tą chwilą z uśmiechem na ustach, który spełzł jej z twarzy gdy poczuła na sobie czyiś wzrok. Od razu zauważyła przyglądającego się jej blondyna przy stole Slytherinu. Chłopak szybko spuścił głowę udając, że zainteresowany jest kawałkiem kurczaka na swoim talerzu.
-Hermiona? Wszystko w porządku? – zapytała Ginny widząc nietęgą minę przyjaciółki.
-Ohh…  Tak. Wiesz, niezbyt dobrze znoszę długie podróże. Jestem strasznie zmęczona. – skłamała. Nie przyzna się przecież co jest prawdziwym powodem. Sama nie wiedziała czemu tak dziwnie zareagowała na przyglądającego jej się ślizgona.
-Chcesz już iść do dormitorium? – zaoferowała się Ruda.
-Nie. Wolę jeszcze posiedzieć ze wszystkimi. – uśmiechnęła się brązowooka.


-Dracusiu wszystko w porządku? – zapytała Pansy Parkinson słodziutkim głosem.
-Właśnie Dracusiu. Wszystko w porządku? – powtórzył chłopak siedzący obok Dracona starając się przedrzeźniać swoją koleżankę. Blondyn zmierzył go chłodno wzrokiem.
-A czemu by nie? – zapytał niemrawo.
-Bo zachowujesz się jakby ci właśnie zdechło ukochane zwierzątko. – powiedział Blaise robiąc maślane oczka i obejmując przyjaciela. – Nie martw się skarbie. Kupimy ci nowego. – Malfoy szybko odepchnął go od siebie.
-Spieprzaj Diable. Wszyscy wiemy, że na mnie lecisz ale nie musisz się z tym tak obnosić.
-Łamiesz mi serce.
-Co ci łamie? – zapytał rozbawiony Draco.
-To, że ty jesteś grubo skórnym dupkiem nie znaczy, że wszyscy tacy są. – Zabini puścił mu kuksańca w bok.
-Taak. Ale to nie ja chodziłem z 3 laskami jednocześnie. – odciął się Malfoy przyjmując rękawicę rzuconą przez kolegę.
-Daj spokój smoku. To było pod koniec 5 klasy i byłem wtedy bardzo głupi.
-Wiele się nie zmieniło.
-Ale jednak zawsze kilka rzeczy…- Blaise zaważył silny związek stalowych oczu i stołu domu lwa.- Na przykład to gdzie błądzi twój wzrok podczas jedzenia. –ostatnie zdanie wypowiedział tak cicho, żeby usłyszał je tylko Draco. Ten zakrztusił się sokiem dyniowym, który właśnie miał w ustach. Gdy przestał się krztusić wstał od stołu.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz. – rzucił i skierował się w stronę wyjścia.
-1:0 dla mnie. – powiedział do siebie brunet uśmiechając się pod nosem.  Podczas gdy jego przyjaciel był już w drodze do lochów. Był niesamowicie wkurzony na Zabiniego.
-„O co mu chodzi? Raz zerknąłem na stół tego pieprzonego Gryffindoru a ten już sobie coś wyobraża.” – myślał chłopak. Jednak w głębi ducha czuł się jak mały chłopiec złapany na gorącym uczynku. Wszedł do pokoju wspólnego domu węża o czym skierował kroki do swojego dormitorium. Znaczy swojego i tego błazna Zabiniego. Osobne dormitorium przysługuje tylko perfektom, jednak Zabini wiedząc jak jego przyjaciel źle znosi przebywanie w dormitorium chłopców wśród takich półgłówków jak Crab i Goyle poprosił Sanpea o to, żeby Malfoy mógł zamieszkać razem z nimi. Blondyn przyjął propozycję bardzo chętnie. Miał spokój i towarzystwo kogoś kogo szczerze lubi, a takich ludzi nie jest zbyt wielu. Opadł na swoje łóżko. Zerknął na walizkę obok.
-Nieee… jutro to wypakuje. – stwierdził. Po chwili poczuł jak ogarnia go ogromnie znużenie. Nawet nie wiedział kiedy zasnął.



Hermiona przeciągnęła się na swoim łóżku leniwie. Uśmiechnęła się delikatnie i powoli otworzyła oczy. Znajdowała się w swoim dormitorium w Hogwarcie. Czuła się jakby wróciła do domu z bardzo długiej podróży. Zerknęła na zegarek po czym wyskoczyła jak strzała z łóżka.
-8:45! Jak mogła zaspać! I to pierwszego dnia. W pośpiechu zakładała spódniczkę i koszulę ze szkolnego mundurka. Spakowała do torebki podręczniki i zerknęła do lustra. Jej twarz nie wyglądała najgorzej. Jakimś cudem obstał się jej wczorajszy makijaż, którego zapomniała zmyć wieczorem. Za to jej włosy to był istna katastrofa. Wygrzebała z kosmetyczki gumkę do włosów i spięła je w niedbały kok. Szybko ubrała pończochy i wsunęła buty a następnie wybiegła jak szalona z dormitorium starając znaleźć w torebce plan lekcji. Ledwo zdążyła odczytać, że powinna za 2 minuty być pod salą Transmutacji, gdy upadła na ziemię w wyniku zderzenia z czymś twardym. Tym czymś okazała się być pierś Malfoya, który również zachwiał się ale w ostatniej chwili wsparł się ściany.
-Uważaj jak łazisz… - zerknął tutaj na powód tej małej kraksy. Leżał on na podłodze w lekkim szoku, niedbale związanymi włosami, których pojedyncze kosmyki opadały uroczo na twarz, nie do końca u góry zapiętą koszulą i spódniczką, która podczas upadku podjechała odrobinę za mocno do góry pokazując jędrne i kobiece uda. - …szlamo. – dokończył tutaj szybko, uświadamiając sobie, że zamarł w pół zdania. Zaraz potem oprzytomniał odrywając wzrok od poobijanej gryfonki.
-Malfoy? Świetnie. Lepiej nie mogłam trafić z samego rana. – burknęła i spojrzała na niego. Chłopak ubrany był w koszulę i spodnie z szat szkolnych. Rozluźniony krawat i rozczochrane włosy sprawiały, że wyglądał… intrygująco.
-Odpieprz się Granger. – fuknął. Szatynka powoli podniosła się z podłogi. – Biegasz jak idiotka po szkole, a jak na kogoś wpadniesz to jeszcze marudzisz.
-Ohh… zamknij się już. Twoje zdanie mało mnie interesuje. – odpowiedziała mu poprawiając mundurek.
-Zaważ na słowa. – powiedział Malfoy wyciągając różdżkę. Hermiona wściekła zrobiła to samo.
-Bo co? Żadna szlama nie będzie cię znieważać? Litości. Stajesz się coraz bardziej żałosny z tą swoją obsesją na punkcie czystości krwi. – gdy to powiedziała różdżka Ślizgona zaczęła podnosić się ku górze, w ślad za nią poszła różdżka dziewczyny.
-Nikt nie będzie mnie znieważać. A już tym bardziej ty. – syknął.
-I vice versa. – odpowiedziała Hermiona. Mierzyli w siebie różdżkami wycelowanymi w pierś przeciwnika miotając się nawzajem morderczymi spojrzeniami. Tą chwilę sam-na-sam przerwał im głos prof. McGonagall, która wyszła zza rogu.
-Panno Granger! Panie Malfoy! Co wy na brodę Merlina wyrabiacie. – Słysząc te słowa uczniowie natychmiast schowali różdżki i zaskoczeni obrócili się w stronę nauczycielki.
-P-pani p-profesor… - wyjąkała Hermiona nie wiedząc co zrobić. Nie umiała uwierzyć, że to się dzieje. Malfoy również zaskoczony stał odrobinę za nią starając się wtopić w ścianę.
-Żeby taki incydent. W pierwszym dniu szkoły! I to jeszcze kto! Perfekt naczelna i kapitan drużyny! Nie mogę uwierzyć! Bardzo się na was zawiodłam.
-Przepraszam. – bąknęła speszona Hermiona spuszczając pokornie głowę. Malfoy nie odezwał się słowem, co jeszcze bardziej wkurzyło Gryfonkę.
-Zwykłe przepraszam tutaj niczego nie załatwi. Tłumaczyłam wam jak ważna jest współpraca między domami. Ale widzę nie wyciągnęliście z tego żadnych związków. Tak więc nie widzę innego wyjścia jak ukaranie was. I to surowo, tym bardziej biorąc pod uwagę wasze stanowiska. Tak więc wasze domy tracą po 20 punktów za to karygodne zachowanie. – oboje uczniowie się skrzywili, 20 punktów pierwszego dnia to bardzo dużo. – Mało tego w ramach zadośćuczynienia, aby nawiązać współpracę przez najbliższy tydzień codziennie o 18 widzę was w moim gabinecie. Będę wam wyznaczała jakieś prace na których zyska i szkoła i wasze relacje. – Hermiona poczuła jakby dostała w twarz. Codzienne spędzanie wieczorów z Malfoyem, na Godryka wszystko tylko nie to! – A teraz zapraszam do Sali.
-„No tak, przecież transmutacje mamy z Ślizgonami. Super!” – Zironizowała w myślach dziewczyna i zrezygnowana podążyła za nauczycielkom. – „Nie wierzę, że dałam się sprowokować temu patafianowi!” – Zła na siebie i „tą durną fretkę” weszła do klasy i opadła na krzesło przy stoliku miejsca Harrego.
-Wszystko ok? – zapytał Potter widząc minę przyjaciółki.
-Nie pytaj. Zaraz wybuchnę. – powiedziała wymuszając na sobie spokój. Wybraniec nie zamierzał zadawać więcej pytań. Wiedział, że dziewczyna powie mu wszystko jak ochłonie a póki co nie warto ją denerwować jeszcze bardziej. Transmutacja, podobnie jak inne lekcje zleciały dość szybko. Hermiona zarobiła dla Gryffindoru 30 punktów starając się jak tylko się dało nadrobić starty z porannego incydentu. Zaraz po zielarstwie, które było jej ostatnią lekcją skierowała się do Wielkiej Sali na obiad. Była strasznie głodna z racji, że ominęło ją śniadanie, a dodatkowo ten dzień nie zaliczał się do łatwych. Nie znalazła nikogo ze swoich przyjaciół przy stole, więc usiadła sama i nałożyła sobie na talerz kawałek piersi z kurczaka i sałatkę. Po chwili do Sali weszła Ginny, zaraz przysiadła się do przyjaciółki.
-Hej. Jak tam? – zaczęła rozmowę ruda.
-Źle. –burknęła Miona.
-Ojoj. A to dlaczego? – zaciekawiona ruda sięgnęła po sok dyniowy patrząc się wyczekująco na panią perfekt.
-Rano zaspałam i biegłam na pierwszą lekcję. Biegnąc, żeby zdążyć wpadłam na Malfoya. Oczywiście zaczęliśmy się sprzeczać i wyciągnęliśmy różdżki….
-Iiiii? – ciągnęła Ginny.
-Iiii… w tym momencie zobaczyła nas McGonagall.
-Żartujesz?
-A czy na taką wyglądam? – zapytała zrezygnowana szatynka.
-I co zrobiła?
-Poleciało po 20 punktów. To jeszcze jestem w stanie przeżyć, ale dostaliśmy szlaban. Od dziś, codziennie, przez tydzień, razem. Będą nam wyznaczane jakieś zadania. Obstawiam, że coś typu sprzątanie Sali Pamięci, układanie eliksirów dla Slughorna itd.
-Współczuje. – powiedziała Wesleyówna smutnym głosem.
-Dzięki. Tak więc wybacz, ale będę już szła. Muszę jeszcze iść do biblioteki i trochę się pouczyć, a o 18 mam randkę z panem M. – uśmiechnęła się ironicznie.
-Haha. Nooo… będzie gorąco, nie powiem. Tylko uważaj na niego!
-Niech lepiej on uważa na mnie! – odpowiedziała jej Hermiona i udała się w stronę wyjścia. Gdy już otwierała drzwi podbiegł do niej nieznajomy chłopak.
-Zaczekaj! – krzyknął prawie wpadając na nią.
-Tak? – odwróciła się w jego stronę. Był to przystojny wysoki brunet o dużych orzechowych oczach i ciemnej karnacji. Na jego twarzy wdać było drobny zarost.
-Ty jesteś Hermiona Granger, zgadza się? – mówił poprawnie po angielsku, jednak z mocnym akcentem.
-Tak. O co chodzi? – zapytała.
-Mam na imię Danail. Jestem tu nowy. Przyjechałem z Bułgarii…
-A więc to ty jesteś jednym z tych dwóch nowych uczniów? Miło mi cię poznać.
-Tak. Mi ciebie również. Ja mam dla ciebie paczkę. – dopiero teraz dziewczyna zauważyła małą paczkę w rękach Bułgara. – Wiktor kazał mi cię znaleźć i to dać.
-Krum? – zapytałam zdziwiona.
-Tak. Ten sam. – Hermiona przyjęła od niego paczkę i razem z Danailem wyszła z Wielkiej Sali. – Mówił, żebym ci to przekazał i pozdrowił. Prosił też żebym powiedział, że w najbliższym czasie przyjedzie na mecz do Anglii i ma wielką nadzieję się z tobą spotkać.
-Ojej… to miło z jego strony. Dziękuje. – uśmiechnęła się. – Bardzo dobrze mówisz po angielsku. Jestem pod wrażeniem.
-Ja i mój kuzyn, ten drugi nowy uczeń, bardzo dobrze znamy ten język. Nasze matki są siostrami i urodziły się w okolicach Yorku, do Bułgarii przeprowadziły się kiedy na wakacjach poznały naszych ojców. Od małego uczyły nas dwóch języków.
-Imponujące. –przyznała dziewczyna. – Idę do biblioteki. Może przejdziesz się ze mną?
-Ja…bardzo chętnie, ale niestety razem z Milanem mamy się zgłosić do dyrektora. Chyba coś w sprawie przeniesienia. – powiedział speszony.
-Rozumiem. No to życzę miłego dnia.
-Dzięki. No to pa!
-Do zobaczenia. – uśmiechnęli się do siebie po czym chłopak pobiegł w swoją stronę, a ona skierowała swoje kroki do biblioteki. Kiedy już stała pomiędzy regałami położyła paczuszkę na jednym ze stolików i zajrzała do środka. Zaniemówiła na moment po czym wyciągnęła podarunek. Była do duża szklana kula z padającym śniegiem (pojawiającym się magicznie u góry, a nie tak jak w mugolskich kulach gdzie, żeby śnieg przez chwilę mienił się w środku trzeba najpierw nią wstrząsnąć). W środku szkła uwięziona była obejmująca się para : chłopak ubrany w czarny płaszcz i czapkę i dziewczyna w fioletowej kurtce, szarym szaliku i z brązowymi lokami, uderzająco podobna do Hermiony. – Przepiękna. – wyszeptała. Podziwiała prezent jeszcze przez chwilę, po czym schowała go z powrotem. Wizyta w bibliotece trwała wyjątkowo, krótko. Gryfonka szybko załatwiła to co chciała i pobiegła do swojego dormitorium. Była już 16 a miała tyle rzeczy do zrobienia. Między innymi napisanie podziękowań do Wiktora i nauka na następny dzień, żeby zarobić jak najwięcej punktów dla swojego domu.



-„Co to do cholery jasnej ma być?” – zastanawiał się w myślach Draco leżąc na łóżku w swoim pokoju i gapiąc się tępo w sufit z rękoma założonymi za głowę. Widząc w bibliotece jak Hermiona odpakowuje paczuszkę z którą wcześniej przez cały dzień chodził ten nowy Bułgar i widząc jej zawartość zbulwersował się niesamowicie. –„Jak taki idiota może dawać dziewczynie prezent skoro nawet jej nie zna?” – zastanawiał się w myślach wymyślając przy okazji nowe wyzwiska na nowego ucznia. Oczywiście, jak sobie tłumaczył, jego niechęć do Danaila nie wzięła się z tego, że chłopak dał prezent nieznajomej dziewczynie, ale z tego że ten Ślizgon zbrukał swoją czystą krew poprzez ten gest do GRYFONKI, przez co naraził na hańbę cały dom węża. Przecież gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział… Spojrzał na zegarek. 17:40 pora się zbierać na szlaban do McPindy. Wstał i zerknął w lustro poprawiając swoje włosy. Był niesamowicie zły na to, że wpadł już pierwszego dnia i przez to będzie usiał przez tydzień spędzać wieczory z Granger. No ale cóż. Jakoś będzie musiał to przeboleć. Powolnym krokiem wyszedł ze swojego dormitorium a jego myśli zaprzątała tylko i wyłącznie towarzyszka jego niewoli…

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 1


Październik to piękny miesiąc. Jesień prezentuje się w pełni swojej okazałości. W rześkim powietrzu czuć zapach mokrych liści, a słońce nadaje światu ciepłych, pomarańczowo-żółtych barw. Hermiona wyszła z domu wlokąc za sobą walizkę załadowaną po brzegi rzeczami niezbędnymi dla niej podczas ostatniego roku w Hogwarcie. Nie pamiętała kiedy ostatnio była w Londynie na jesieni. Ostatnie 6 lat swojego życie spędziła w szkole magii i czarodziejstwa, będąc w domu tylko podczas świąt, wakacji no i czasem ferii. A teraz przyszło jej rozpoczynać rok w październiku. Nie wiedziała co ma myśleć o swoim powrocie do szkoły. Z jednej strony chciała już zobaczyć się z przyjaciółmi, a z drugiej bała się tego co może ją spotkać w szkole. Jak to teraz miało wyglądać? Po wojnie w której zginęło tylu ludzi, po bitwie o Hogwart, po śmierci Voldemorta… Tyle rzeczy się zmieniło, tyle zostało wylanych łez spowodowanych bólem i cierpieniem. Po ostatnich wydarzeniach magiczny świat nigdy już nie będzie wyglądał tak jak kiedyś. Z przerażeniem zauważała też tak wielkie zmiany w sobie i swoich najbliższych. Weasleyowie dalej nie doszli do siebie po śmierci Freda, Ron i Ginny strasznie wydorośleli. Harry jako ten, który wybawił świat gdy tylko wszystko się skończyło zakamuflował się w Norze i nie wychodził stamtąd pod żadnym pretekstem. Chciał mieć spokój i odpocząć, a wszyscy to uszanowali. A Hermiona? Hermiona nie mogła już chyba wydorośleć bardziej, ale zrozumiała wiele rzeczy a także sporo spraw w jej życiu się rozwikłało. Nie była już z Ronem. To był błąd, którego teraz bardzo żałuje. Z początku wydawało jej się, że to prawdziwa miłość, ale niestety się myliła. Kochała go, jak brata i nie mogła pokochać inaczej. Całując go miała wyrzuty sumienia a po pewnym czasie słodkie słówka i wyznania nie umiały jej już przejść przez gardło. Kiedy podczas jednego z ich spacerów na łąkach niedaleko Nory powiedziała mu, że między nimi koniec chłopak przyjął to wszystko na klatę. Nie pokazał po sobie żadnego żalu czy smutku. Jednak wszyscy dookoła widzieli jak cierpi w duchu, nie mieli jednak tego za złe Hermionie. Niestety ona miała to za złe sobie. Nie potrafiła sobie do końca wybaczyć, że zraniła przyjaciela w tak trudnej dal niego chwili, gdy codziennie chodził na grób brata, a w nocy budził się z krzykiem myśląc, że dalej walczy na błoniach Hogwartu. Jednak nie mogła sama znieść tych oszustw i kłamstw, sama chciała w końcu odpocząć i się zrelaksować na tyle na ile było to możliwe, żeby w końcu zacząć nowy rozdział w swoim życiu. A żeby to zrobić musiała uporządkować wszystkie swoje sprawy. Końcówkę wakacji z premedytacja spędziła w domu chcąc zapomnieć na chwilę o problemach czekających ją w świecie magii. Tak więc spotkała się nareszcie z dawnymi znajomymi, którzy wyciągali ją co wieczór na rockowy koncert, do pubu lub na domówkę. I tego właśnie potrzebowała, oderwania się od rzeczywistości. Razem z Davidem i Patriciem, rodzeństwem z którymi kiedyś spędzała każdą wolną chwilę, dała się porwać rozrywkom. Kiedy spotkała się z nimi po raz pierwszy była w szoku jak bardzo się zmienili. Zamiast 11-letnich chłopców, których pamiętała zobaczyła dwóch młodych mężczyzn, ubranych w potargane spodnie, skórzane kurtki i bluzki z ulubionymi rockowymi i metalowymi zespołami. Ich towarzystwo wpłynęło także na wygląd Hermiony, której spodobało się mugolskie życie. Nawet momentami łapała się na tym, że żałowała momentu kiedy dostała list z Hogwartu. Zaczęła bardziej dbać o swój wygląd i nosić bardziej odważne i kobiece ciuchy do których namawiały ją nowe koleżanki poznane na imprezach. Odkryła w sobie kobiecość, pełne biodra, wcięcie w tali, pełne piersi i zaczęła to podkreślać. Wstając dziś z łóżka i uświadamiając sobie, że wraca do swojego świata zaczęła rozmyślać.  Tak więc świat stał teraz przed nią otworem, była już wolna w każdym calu, bez obaw, że Czarny Pan może w każdym momencie powrócić i znowu wywrócić wszystko do góry nogami. Może więc warto tam wrócić? Podała walizkę swojemu tacie, który wpakował ją do bagażnika, a sama siadła na miejscu pasażera.
- Skąd taka smutna mina? – zapytał ją tata odpalając wóz. – Nie cieszysz się, że tam wracasz?
-Sama nie wiem… Nie jestem pewna co tam zastanę. Hogwart na pewno nie jest taki jak był kiedyś.
-Kochanie posłuchaj mnie. – pan Granger spojrzał swojej córce prosto w oczy – nie jestem oczywiście zbyt wtajemniczony w ten magiczny świat i nie wszystko w nim rozumiem, ale myślę że to co teraz powiem jest uniwersalne. Wszystko się zmienia mój skarbie. Kiedy urodziłaś się Ty nasz świat stanął na rękach. Musieliśmy z mamą kompletnie zmienić nasz pan dnia i tryb funkcjonowania. Wstawanie w środku nocy, chodzenie spać wtedy kiedy Ty masz ochotę, czasami nawet za dnia. Mama była na macierzyńskim a ja i tak często musiałem brać urlop albo urywać się z gabinetu, żeby jej pomóc bo nie wytrzymywała fizycznie. Ale nigdy nie żałowaliśmy twoich narodzin i zawsze byliśmy szczęśliwi. To samo było kiedy dostałaś list z Hogwartu. Mama płakała długie tygodnie, ale wiedzieliśmy, że to dla twojego dobra i że jesteś tam szczęśliwa. Zmiany czasem przychodzą z wielkim trudem, ale jeżeli nie pozwolisz im na działanie to będziesz tkwiła całe życie w jednym punkcie. – Hermiona uśmiechnęła się do taty, a on ruszył - Nie wierzę, że po pokonaniu Voldemorta twój świat miałby się zmienić na gorsze. Jesteś bardzo silną dziewczyną co pokazałaś ostatnio podczas walki czy chociaż wywożąc mnie i mamę do Australii. Teraz z biegiem czasu rozumiem dlaczego to zrobiłaś i jestem z ciebie dumny, że umiałaś sama podjąć tak ważną i odpowiedzialną decyzję. Nie wierzę, żebyś nie poradziła sobie teraz. A wiem, że będzie tylko lepiej.
-Dziękuje tato, odpowiedziała Hermiona. – po tej rozmowie było jej zdecydowanie lepiej.
-Nie martw się kochanie. Wszystko będzie dobrze. – Ojciec zatrzymał się pod dworcem Kings Cross i wyjął jej walizkę. Było bardzo ciepło, Hermiona ubrana była w dopasowane jasne jeansowe spodnie, czarny, przypominający gorset top wysadzany ćwiekami i czarną kurtkę ze sztucznej skóry, którą od razu rozpięła, na nogach miała czarne botki na obcasie. W ręce trzymała swoją podręczną torebkę w której trzymała sok pomarańczowy i trzy opasłe tomy, który świadczyły, że Hermiona nie zmieniła się, aż tak bardzo. Gdy weszli na stację Hermiona pomimo wielkiego tłoku bez problemu znalazła perony 9 i 10 a także ścianę pomiędzy nimi.
-Nigdy się nie przyzwyczaję do tych waszych rozwiązań. – Tata Hermiony już 7 rok jeździ ze swoją córką i po nią na dworzec, ale dalej z niedowierzaniem przyglądał się ścianie w której córka znikała i pojawiała się kilka razy do roku. Zachęcała go wielokrotnie, żeby poszedł razem z nią ale on wolał zostać po tej znanej mu, niemagicznej części Londynu. Uścisnął swoje dziecko po raz ostatni.
-I pamiętaj skarbie nie bój się zmian. Choćby nie wiem jak dziwne i nienormalne się wydawały, nie bój się ich. Czasem wywrócenie świat do góry nogami sprawia, że zyskujemy coś bardzo cennego. – po tych słowach pocałował ją w czoło i pogładził po włosach. Hermiona uśmiechnęła się. – Są tu twoi znajomi? – zapytał.
-Ohh… Nie wie, chyba nie… A czemu pytasz? – Gryfonka zaczęła rozglądać się po peronie.
-Chłopak po lewej od jakiegoś czasu nam się przygląda. – Hermiona dyskretnie zerknęła w tamtą stronę i zaraz w jej oczy wpadła tleniona grzywka, której właściciel szybko odwrócił wzrok.
-Malfoy… przeklęta gnida. – Ślizgon stał ze swoją walizką i żegnał się z rodzicami. Narcyza przytuliła swojego syna a Lucjusz podał mu rękę na co Hermionę przeszły ciarki. Sam fakt, że oboje rodzice odprowadzili go na peron i dodatku w jakikolwiek sposób się z nim żegnają jest nienormalne pod każdym względem. Z resztą sam zadufany w sobie książę wydawał się być średnio zadowolony z zachowania jego rodziców.
-Nie przejmuj się. Wszystko będzie dobrze.
-Dzięki tato. To do zobaczenia!
-Do zobaczenia. Widzimy się w święta. Może poznam w końcu swojego zięcia? – zaśmiał się pan Granger.
-Hermiona pokazała mu język a potem wysłała buziaka w locie i przebiegła przez ścianę między peronami 9 i 10. I tak oto wylądowała w swoim prawdziwym świecie. Dookoła tłok czarodziejów, sów, kotów i walizek które same jeździły za właścicielami. Hermiona weszła do pociągu taszcząc za sobą ogromną walizkę. Z daleka zobaczyła swoją rudą przyjaciółkę stojącą w drzwiach jednego z przedziałów.
-Ginny! – krzyknęła, a ta zaraz się odwróciła i wołając ze sobą Harrego podeszła do brązowowłosej.
-Hermiona! Tak się stęskniłam! – przywitała ją radośnie i przytuliła.
-Dobrze cię znowu widzieć. Świetnie wyglądasz. – uśmiechnął się Potter i wziął od przyjaciółki walizkę. Gdy weszła do przedziału przywitała się jeszcze z siedzącym tam Ronem. Chłopak objął ją przyjaźnie. Widziała jak stara się pokazać, że wszystko jest okej a nie bardzo mu to wychodziło, co zabolało Gryfonkę. Ulgę sprawił jej Dean Thomas, który wskoczył do nich do przedziału.
-Hermiona, Ron, jako perfekci macie zgłosić się do wagonu nauczycieli zaraz jak pociąg ruszy. Ty Harry też jako kapitan drużyny quidditcha. McGonagall będzie tam na was czekać. A ty Hermiono masz wcześniej z Zabinim przejść się po pociągu żeby sprawdzić czy wszystko w porządku.
-Dzięki Dean. – Hermiona uśmiechnęła się. Gdy chłopak wyszedł pogrążyła się w rozmowie z przyjaciółmi starając się nie myśleć o Ronie. Gdy pociąg zaczął ruszać, ostatni raz pomachali stojącym na peronie państwu Weasley po czym Ron i Hermiona wyszli z przedziału.
-Idź już. Ja zaraz dojdę. – Rzuciła gryfonka przyjacielowi po czym zaczęła obchód. Było wyjątkowo spokojnie. Wracając spotkała bardzo przystojnego ślizgona w jeansach i czarnym dopasowanym podkoszulku który świetnie podkreślał jego mięśnie.
-„Boże…o czym ja myślę…”- Hermiona skarciła siebie w swojej głowie.
-Wszystko w porządku?  – spytał Zabini. Hermiona nie patrząc się na niego pokiwała głową. Nie była zbyt zadowolona z tego, że musi dzielić funkcję perfekta naczelnego z tym okropnym, zadufanym w sobie chłopakiem. W sumie nie znała go zbyt dobrze, ale jaki inny mógłby być najlepszy przyjaciel Malfoya? Z pewnością nie inny niż on sam. W ciszy doszli do przedziału w którym odbywało się zebranie. Gryfonka kątem oka zauważyła że jej towarzysz (od siedmiu boleści) przygląda jej się uważnie, myśląc że ona nie widzi.
-„Bufon”-pomyślała i weszła do przedziału. Siedzieli już tam inni perfekci i kapitanowie drużyn w tym Harry, Ron, Cho i Parkinson a pomiędzy nimi wszystkim opiekunka domu lwa. Gdy tylko weszła do przedziału siedzący przy oknie Malfoy zrobił kwaśną minę i odwrócił głowę podziwiając nagle widoki. Nie mógł sobie na niej poużywać przy McGonagall. I bardzo dobrze bo to ostatnia rzecz jaką gryfonka miała teraz ochotę słuchać. Hermiona usiadła obok Harrego (ale tak żeby nie siedzieć koło Rona) i wsłuchała się wywód nauczycielki na temat tego jak ma wyglądać ten rok szkolny. Nie umiała się jednak skupić bo cały czas czuła na sobie wzrok pewnego ślizgona. Irytował ja tak bardzo, że z trudem zaciskała zęby żeby nic mu nie odpowiedzieć. Co on sobie myśli? Przygląda jej się cały czas i pewnie wymyśla różne propozycje na dokuczenie jej i jej przyjaciołom w tym ostatnim roku w Hogwarcie. Gdy tylko profesorka skończyła Hermiona zerwała się z miejsca i już chciała wychodzić, kiedy ją zatrzymano.
-Panno Granger, panie Zabini. Proszę chwilkę poczekać, jeśli łaska. – Oboje spojrzeli na nauczycielkę wyczekująco. – Współpraca między domami była zawsze ważna dla wszystkich pedagogów Hogwartu. A teraz, po ostatnich wydarzeniach stała się jeszcze ważniejsza. Liczę na to, że jako perfekci naczelni pokażecie przykład innym uczniom i pomożecie nam. A już w szczególności chcielibyśmy żeby Gryffindor i Slytherin ociepliły stosunki między sobą. Mam nadzieję że mogę na was liczyć?
-Tak, pani profesor. – odpowiedział chłopak.
-Oczywiście. – zawtórowała mu gryfonka. McGonagall uśmiechnęła się lekko.
-Dziękuje. A teraz proszę was, żebyście jeszcze raz razem spatrolowali korytarz. Potem możecie odpocząć, aż dojedziemy do Hogwartu i wszyscy wyjdą, wtedy jeszcze raz poproszę was o zajrzenie do przedziałów. – oboje skinęli głową. Pożegnali się i wyszli. Przedział w którym odbywało się zebranie był na samym przedzie więc mimo woli Hermiona musiała iść razem z chłopakiem. Po chwili ciszę przerwał jego głos.
-Jak tam ci minęły resztki wakacji Granger? – zapytał beznamiętnie. Hermiona, aż wstrzymała oddech. To musi być jakiś podstęp.
-O co cię to interesuje Zabini? Na pewno żadna szama nie przeżyła ich tak fajnie jak czysto krwisty, arystokratyczny dupek twojego pokroju. – odpowiedziała. Chłopak westchnął i zatrzymał się.
-Rozumiem cię, ale czy jest jakakolwiek szansa żeby przestać się kłócić? – Hermiona na te słowa uniosła jedną brew z niedowierzaniem.
-Słucham? Czy właśnie zaproponowałeś szlamie rozejm? – syknęła ze złością. Sama nie wiedziała czemu była taka nie miła. Pewnie była to już wypracowana przez lata reakcja obronna na podstępy ślizgonów.
-Wiem, że to wydaje się dziwne ale tak. Wojna już skończona. Nie możemy tak jak powiedziała McGonagall ocieplić stosunki między nami. – Widząc minę Hermiony dodał szybko. – To nie jest żadne podstęp.
-Jakoś nie chcę mi się wierzyć.
-W sumie nie dziwie ci się ale jako gryfonka jesteś z natury odważna więc może przystaniesz na tą niebezpieczną propozycję. – Uśmiechnął się brunet.
-Znam różnicę między odwagą a głupotą. Ty chyba nie.
-A jeżeli powiem, że mam w tym swój tajemny interes? – zapytał Zabini ruszając dalej.
-Zaczynasz mówić z sensem… - Miona uśmiechnęła się pod nosem. – Jaki to tajemny interes?
-Niestety gdybym ci powiedział nie byłby już tajemny. – Wyszczerzył się. I spojrzał jej prosto w oczy. – Jednak nic co miałoby zaszkodzić tobie lub komuś w twoim otoczeniu.
-Rozumiem… - mruknęła Hermiona.
-A więc jak? Zgadzasz się? – zapytał wyciągając rękę. Dziewczyna spojrzała na nią niepewnie a potem skierowała swój wzrok prosto w oczy Ślizgona.
-Jak już powiedziałam znam różnicę między głupotą a odwagą. Nie wiem o co ci chodzi, ale przestań. Nie mam najmniejszej ochoty na jakieś zabawy i dokuczanie sobie nawzajem. I lepiej schowaj tą rękę żebyś nie ubrudził się szlamem. – odpowiedziała mu i poszła w kierunku swojego wagonu zostawiając Zabiniego samego. Jej głos był tak smutny i przejmujący, że wstrząsnął nim do głębi. Zrozumiał teraz jak wiele bólu musiała znieść ze strony ślizgonów. Tym samym zrozumiał też jak ciężko będzie wprowadzić jego plan w życie.



Dracon Malfoy siedział naburmuszony w swoim przedziale. Rozłożył się na całe siedzenie kładąc głowę na oknie i patrzył się błędnym wzrokiem w sufit.
-„Ależ ona mnie wkurza. Wredna, nadęta, głupia szlama.” – Myśli chłopaka cały czas krążyły wokół jednej osoby. Co prawda widział ją dziś po raz pierwszy od dłuższego czasu i nie zdążyła się do niego nawet słowem odezwać ale sama jej obecność sprawiała, że Draco momentalnie tracił humor. Szczególnie jak widział jak się ściska z Potterem i tym rudym wieprzem Weasleyem. Wojna już się skończyła, a Malfoy teoretycznie przeszedł na tą „dobrą” stronę, ale to nie zmienia faktem, że do Granger czuł tylko i wyłącznie obrzydzenie i nie miał zamiaru tego zmieniać. – Przecież to tylko nic nie warta szlama. Czym ty się idioto przejmujesz? – szepnął sam do siebie.
-Mówiłeś coś? – zapytał Zabini wchodząc do przedziału. Blondyn spiął się. Nie chciał żeby jego przyjaciel domyślił się, że jego czysto krwisty umysł zaśmieca jakaś szlama.
-Nie. Przywidziało ci się coś. – Odpowiedział szybko i pewnie sięgając po sok dyniowy. Za szybko. Blaise uśmiechnął się pod nosem. – Co tak długo? – zapytał Draco przechylając butelkę.
-A nic… porozmawiałem sobie trochę z drugą panią perfekt. – odpowiedział z uśmiechem. Jego przyjaciel zakrztusił się.
-Cooo? Z Granger? – wykaszlał.
-Tak smoku. I uspokój się trochę. To całkiem miła dziewczyna. Skoro już pokój jest zawarty to pora na pogodzenie się z dawnymi wrogami. Nie sądzisz?
-Chyba sobie kpisz. Nie wierzę że z nią normalnie rozmawiałeś.
-Oj już daj spokój kochanie. Przecież wiesz, że nigdy bym cię nie zdradził. – Powiedział Diabeł posyłając Draconowi buziaka. Ten otrząsnął się z obrzydzeniem. – Nie uważasz, że Granger to świetna laska? – zapytał brunet – „Ohh… oczywiście, że tak uważasz.” – dodał w myślach.
-Ta szlama? Chyba nie zamierzasz do niej zarywać? – w głosie Malfoya słychać było jakąś dziwną nutę.
-Czy ja wiem… widziałeś jak wygląda? Zmieniła się bardzo i nie powiem, że na gorsze… - Uśmiechnął się Diabeł. Blondyn zmierzył go lodowatym wzrokiem po czym zamknął oczy opierając się szybę.
-Zamknij się. – rzucił.
-Nie zaprzeczyłeś. – Chłopak zadowolony opadł na siedzenie.
-Mówię żebyś się zamknął. – powtórzył zniecierpliwionym głosem. Zabini odpuścił wiedząc, że już i tak wygrał z przyjacielem. Dracon siedział po cichu oparty o szybę nie zwracając uwagę na towarzysza. Jego głowę zaprzątały teraz inne myśli. Granger rzeczywiście się zmieniła i wygląda teraz… no inaczej wygląda. Kiedy zobaczył ją z najprawdopodobniej jej ojcem na stacji poczuł dziwne uczucie w żołądku.  Nie wiedział za bardzo o co chodzi jego ciału ale chciał, żeby przestało. Myślał o tym wszystkim dopóki nie zasnął. Obudziło go dopiero szturchanie Blaisa , kiedy była już pora na przebranie się w uczniowskie szaty. Wszyscy uczniowie myśleli o tym samym. Pora na rozpoczęcie nowego roku nauki w Hogwarcie. Dla Draco, Blaisa, Hermiony, Harrego i Rona był to ostatni rok. Myśleli, że bo śmierci Voldemorta i powolnej stabilizacji w świecie magii będzie on najnudniejszy. Jeszcze nie wiedzieli jak bardzo się mylą.




Pierwszą notkę mam za sobą. Nie jestem chyba z niej do końca zadowolona, ale to początek, nastęne będą dużo ciekawsze.Przepraszam za wszystkie błędy. Liczę na wasze komentarze :)