Październik to piękny miesiąc.
Jesień prezentuje się w pełni swojej okazałości. W rześkim powietrzu czuć
zapach mokrych liści, a słońce nadaje światu ciepłych, pomarańczowo-żółtych
barw. Hermiona wyszła z domu wlokąc za sobą walizkę załadowaną po brzegi rzeczami
niezbędnymi dla niej podczas ostatniego roku w Hogwarcie. Nie pamiętała kiedy
ostatnio była w Londynie na jesieni. Ostatnie 6 lat swojego życie spędziła w
szkole magii i czarodziejstwa, będąc w domu tylko podczas świąt, wakacji no i
czasem ferii. A teraz przyszło jej rozpoczynać rok w październiku. Nie
wiedziała co ma myśleć o swoim powrocie do szkoły. Z jednej strony chciała już
zobaczyć się z przyjaciółmi, a z drugiej bała się tego co może ją spotkać w
szkole. Jak to teraz miało wyglądać? Po wojnie w której zginęło tylu ludzi, po
bitwie o Hogwart, po śmierci Voldemorta… Tyle rzeczy się zmieniło, tyle zostało
wylanych łez spowodowanych bólem i cierpieniem. Po ostatnich wydarzeniach
magiczny świat nigdy już nie będzie wyglądał tak jak kiedyś. Z przerażeniem
zauważała też tak wielkie zmiany w sobie i swoich najbliższych. Weasleyowie
dalej nie doszli do siebie po śmierci Freda, Ron i Ginny strasznie wydorośleli.
Harry jako ten, który wybawił świat gdy tylko wszystko się skończyło
zakamuflował się w Norze i nie wychodził stamtąd pod żadnym pretekstem. Chciał
mieć spokój i odpocząć, a wszyscy to uszanowali. A Hermiona? Hermiona nie mogła
już chyba wydorośleć bardziej, ale zrozumiała wiele rzeczy a także sporo spraw
w jej życiu się rozwikłało. Nie była już z Ronem. To był błąd, którego teraz
bardzo żałuje. Z początku wydawało jej się, że to prawdziwa miłość, ale
niestety się myliła. Kochała go, jak brata i nie mogła pokochać inaczej.
Całując go miała wyrzuty sumienia a po pewnym czasie słodkie słówka i wyznania
nie umiały jej już przejść przez gardło. Kiedy podczas jednego z ich spacerów
na łąkach niedaleko Nory powiedziała mu, że między nimi koniec chłopak przyjął
to wszystko na klatę. Nie pokazał po sobie żadnego żalu czy smutku. Jednak
wszyscy dookoła widzieli jak cierpi w duchu, nie mieli jednak tego za złe
Hermionie. Niestety ona miała to za złe sobie. Nie potrafiła sobie do końca
wybaczyć, że zraniła przyjaciela w tak trudnej dal niego chwili, gdy codziennie
chodził na grób brata, a w nocy budził się z krzykiem myśląc, że dalej walczy
na błoniach Hogwartu. Jednak nie mogła sama znieść tych oszustw i kłamstw, sama
chciała w końcu odpocząć i się zrelaksować na tyle na ile było to możliwe, żeby
w końcu zacząć nowy rozdział w swoim życiu. A żeby to zrobić musiała
uporządkować wszystkie swoje sprawy. Końcówkę wakacji z premedytacja spędziła w
domu chcąc zapomnieć na chwilę o problemach czekających ją w świecie magii. Tak
więc spotkała się nareszcie z dawnymi znajomymi, którzy wyciągali ją co wieczór
na rockowy koncert, do pubu lub na domówkę. I tego właśnie potrzebowała,
oderwania się od rzeczywistości. Razem z Davidem i Patriciem, rodzeństwem z
którymi kiedyś spędzała każdą wolną chwilę, dała się porwać rozrywkom. Kiedy
spotkała się z nimi po raz pierwszy była w szoku jak bardzo się zmienili.
Zamiast 11-letnich chłopców, których pamiętała zobaczyła dwóch młodych
mężczyzn, ubranych w potargane spodnie, skórzane kurtki i bluzki z ulubionymi
rockowymi i metalowymi zespołami. Ich towarzystwo wpłynęło także na wygląd Hermiony,
której spodobało się mugolskie życie. Nawet momentami łapała się na tym, że
żałowała momentu kiedy dostała list z Hogwartu. Zaczęła bardziej dbać o swój
wygląd i nosić bardziej odważne i kobiece ciuchy do których namawiały ją nowe
koleżanki poznane na imprezach. Odkryła w sobie kobiecość, pełne biodra,
wcięcie w tali, pełne piersi i zaczęła to podkreślać. Wstając dziś z łóżka i
uświadamiając sobie, że wraca do swojego świata zaczęła rozmyślać. Tak więc świat stał teraz przed nią otworem, była
już wolna w każdym calu, bez obaw, że Czarny Pan może w każdym momencie
powrócić i znowu wywrócić wszystko do góry nogami. Może więc warto tam wrócić?
Podała walizkę swojemu tacie, który wpakował ją do bagażnika, a sama siadła na
miejscu pasażera.
- Skąd taka smutna mina? –
zapytał ją tata odpalając wóz. – Nie cieszysz się, że tam wracasz?
-Sama nie wiem… Nie jestem pewna
co tam zastanę. Hogwart na pewno nie jest taki jak był kiedyś.
-Kochanie posłuchaj mnie. – pan
Granger spojrzał swojej córce prosto w oczy – nie jestem oczywiście zbyt
wtajemniczony w ten magiczny świat i nie wszystko w nim rozumiem, ale myślę że
to co teraz powiem jest uniwersalne. Wszystko się zmienia mój skarbie. Kiedy
urodziłaś się Ty nasz świat stanął na rękach. Musieliśmy z mamą kompletnie
zmienić nasz pan dnia i tryb funkcjonowania. Wstawanie w środku nocy, chodzenie
spać wtedy kiedy Ty masz ochotę, czasami nawet za dnia. Mama była na
macierzyńskim a ja i tak często musiałem brać urlop albo urywać się z gabinetu,
żeby jej pomóc bo nie wytrzymywała fizycznie. Ale nigdy nie żałowaliśmy twoich
narodzin i zawsze byliśmy szczęśliwi. To samo było kiedy dostałaś list z
Hogwartu. Mama płakała długie tygodnie, ale wiedzieliśmy, że to dla twojego
dobra i że jesteś tam szczęśliwa. Zmiany czasem przychodzą z wielkim trudem,
ale jeżeli nie pozwolisz im na działanie to będziesz tkwiła całe życie w jednym
punkcie. – Hermiona uśmiechnęła się do taty, a on ruszył - Nie wierzę, że po
pokonaniu Voldemorta twój świat miałby się zmienić na gorsze. Jesteś bardzo
silną dziewczyną co pokazałaś ostatnio podczas walki czy chociaż wywożąc mnie i
mamę do Australii. Teraz z biegiem czasu rozumiem dlaczego to zrobiłaś i jestem
z ciebie dumny, że umiałaś sama podjąć tak ważną i odpowiedzialną decyzję. Nie
wierzę, żebyś nie poradziła sobie teraz. A wiem, że będzie tylko lepiej.
-Dziękuje tato, odpowiedziała
Hermiona. – po tej rozmowie było jej zdecydowanie lepiej.
-Nie martw się kochanie. Wszystko
będzie dobrze. – Ojciec zatrzymał się pod dworcem Kings Cross i wyjął jej walizkę.
Było bardzo ciepło, Hermiona ubrana była w dopasowane jasne jeansowe spodnie, czarny,
przypominający gorset top wysadzany ćwiekami i czarną kurtkę ze sztucznej
skóry, którą od razu rozpięła, na nogach miała czarne botki na obcasie. W ręce
trzymała swoją podręczną torebkę w której trzymała sok pomarańczowy i trzy
opasłe tomy, który świadczyły, że Hermiona nie zmieniła się, aż tak bardzo. Gdy
weszli na stację Hermiona pomimo wielkiego tłoku bez problemu znalazła perony 9
i 10 a także ścianę pomiędzy nimi.
-Nigdy się nie przyzwyczaję do
tych waszych rozwiązań. – Tata Hermiony już 7 rok jeździ ze swoją córką i po
nią na dworzec, ale dalej z niedowierzaniem przyglądał się ścianie w której
córka znikała i pojawiała się kilka razy do roku. Zachęcała go wielokrotnie,
żeby poszedł razem z nią ale on wolał zostać po tej znanej mu, niemagicznej
części Londynu. Uścisnął swoje dziecko po raz ostatni.
-I pamiętaj skarbie nie bój się
zmian. Choćby nie wiem jak dziwne i nienormalne się wydawały, nie bój się ich.
Czasem wywrócenie świat do góry nogami sprawia, że zyskujemy coś bardzo
cennego. – po tych słowach pocałował ją w czoło i pogładził po włosach.
Hermiona uśmiechnęła się. – Są tu twoi znajomi? – zapytał.
-Ohh… Nie wie, chyba nie… A czemu
pytasz? – Gryfonka zaczęła rozglądać się po peronie.
-Chłopak po lewej od jakiegoś
czasu nam się przygląda. – Hermiona dyskretnie zerknęła w tamtą stronę i zaraz
w jej oczy wpadła tleniona grzywka, której właściciel szybko odwrócił wzrok.
-Malfoy… przeklęta gnida. –
Ślizgon stał ze swoją walizką i żegnał się z rodzicami. Narcyza przytuliła
swojego syna a Lucjusz podał mu rękę na co Hermionę przeszły ciarki. Sam fakt,
że oboje rodzice odprowadzili go na peron i dodatku w jakikolwiek sposób się z
nim żegnają jest nienormalne pod każdym względem. Z resztą sam zadufany w sobie
książę wydawał się być średnio zadowolony z zachowania jego rodziców.
-Nie przejmuj się. Wszystko
będzie dobrze.
-Dzięki tato. To do zobaczenia!
-Do zobaczenia. Widzimy się w
święta. Może poznam w końcu swojego zięcia? – zaśmiał się pan Granger.
-Hermiona pokazała mu język a
potem wysłała buziaka w locie i przebiegła przez ścianę między peronami 9 i 10.
I tak oto wylądowała w swoim prawdziwym świecie. Dookoła tłok czarodziejów,
sów, kotów i walizek które same jeździły za właścicielami. Hermiona weszła do
pociągu taszcząc za sobą ogromną walizkę. Z daleka zobaczyła swoją rudą
przyjaciółkę stojącą w drzwiach jednego z przedziałów.
-Ginny! – krzyknęła, a ta zaraz
się odwróciła i wołając ze sobą Harrego podeszła do brązowowłosej.
-Hermiona! Tak się stęskniłam! –
przywitała ją radośnie i przytuliła.
-Dobrze cię znowu widzieć.
Świetnie wyglądasz. – uśmiechnął się Potter i wziął od przyjaciółki walizkę.
Gdy weszła do przedziału przywitała się jeszcze z siedzącym tam Ronem. Chłopak
objął ją przyjaźnie. Widziała jak stara się pokazać, że wszystko jest okej a
nie bardzo mu to wychodziło, co zabolało Gryfonkę. Ulgę sprawił jej Dean
Thomas, który wskoczył do nich do przedziału.
-Hermiona, Ron, jako perfekci
macie zgłosić się do wagonu nauczycieli zaraz jak pociąg ruszy. Ty Harry też
jako kapitan drużyny quidditcha. McGonagall będzie tam na was czekać. A ty
Hermiono masz wcześniej z Zabinim przejść się po pociągu żeby sprawdzić czy
wszystko w porządku.
-Dzięki Dean. – Hermiona uśmiechnęła
się. Gdy chłopak wyszedł pogrążyła się w rozmowie z przyjaciółmi starając się
nie myśleć o Ronie. Gdy pociąg zaczął ruszać, ostatni raz pomachali stojącym na
peronie państwu Weasley po czym Ron i Hermiona wyszli z przedziału.
-Idź już. Ja zaraz dojdę. –
Rzuciła gryfonka przyjacielowi po czym zaczęła obchód. Było wyjątkowo
spokojnie. Wracając spotkała bardzo przystojnego ślizgona w jeansach i czarnym
dopasowanym podkoszulku który świetnie podkreślał jego mięśnie.
-„Boże…o czym ja myślę…”-
Hermiona skarciła siebie w swojej głowie.
-Wszystko w porządku? – spytał Zabini. Hermiona nie patrząc się na
niego pokiwała głową. Nie była zbyt zadowolona z tego, że musi dzielić funkcję
perfekta naczelnego z tym okropnym, zadufanym w sobie chłopakiem. W sumie nie
znała go zbyt dobrze, ale jaki inny mógłby być najlepszy przyjaciel Malfoya? Z
pewnością nie inny niż on sam. W ciszy doszli do przedziału w którym odbywało
się zebranie. Gryfonka kątem oka zauważyła że jej towarzysz (od siedmiu
boleści) przygląda jej się uważnie, myśląc że ona nie widzi.
-„Bufon”-pomyślała i weszła do
przedziału. Siedzieli już tam inni perfekci i kapitanowie drużyn w tym Harry,
Ron, Cho i Parkinson a pomiędzy nimi wszystkim opiekunka domu lwa. Gdy tylko
weszła do przedziału siedzący przy oknie Malfoy zrobił kwaśną minę i odwrócił
głowę podziwiając nagle widoki. Nie mógł sobie na niej poużywać przy
McGonagall. I bardzo dobrze bo to ostatnia rzecz jaką gryfonka miała teraz
ochotę słuchać. Hermiona usiadła obok Harrego (ale tak żeby nie siedzieć koło
Rona) i wsłuchała się wywód nauczycielki na temat tego jak ma wyglądać ten rok
szkolny. Nie umiała się jednak skupić bo cały czas czuła na sobie wzrok pewnego
ślizgona. Irytował ja tak bardzo, że z trudem zaciskała zęby żeby nic mu nie
odpowiedzieć. Co on sobie myśli? Przygląda jej się cały czas i pewnie wymyśla
różne propozycje na dokuczenie jej i jej przyjaciołom w tym ostatnim roku w
Hogwarcie. Gdy tylko profesorka skończyła Hermiona zerwała się z miejsca i już
chciała wychodzić, kiedy ją zatrzymano.
-Panno Granger, panie Zabini.
Proszę chwilkę poczekać, jeśli łaska. – Oboje spojrzeli na nauczycielkę
wyczekująco. – Współpraca między domami była zawsze ważna dla wszystkich
pedagogów Hogwartu. A teraz, po ostatnich wydarzeniach stała się jeszcze ważniejsza.
Liczę na to, że jako perfekci naczelni pokażecie przykład innym uczniom i
pomożecie nam. A już w szczególności chcielibyśmy żeby Gryffindor i Slytherin
ociepliły stosunki między sobą. Mam nadzieję że mogę na was liczyć?
-Tak, pani profesor. – odpowiedział
chłopak.
-Oczywiście. – zawtórowała mu
gryfonka. McGonagall uśmiechnęła się lekko.
-Dziękuje. A teraz proszę was,
żebyście jeszcze raz razem spatrolowali korytarz. Potem możecie odpocząć, aż
dojedziemy do Hogwartu i wszyscy wyjdą, wtedy jeszcze raz poproszę was o
zajrzenie do przedziałów. – oboje skinęli głową. Pożegnali się i wyszli.
Przedział w którym odbywało się zebranie był na samym przedzie więc mimo woli
Hermiona musiała iść razem z chłopakiem. Po chwili ciszę przerwał jego głos.
-Jak tam ci minęły resztki
wakacji Granger? – zapytał beznamiętnie. Hermiona, aż wstrzymała oddech. To
musi być jakiś podstęp.
-O co cię to interesuje Zabini?
Na pewno żadna szama nie przeżyła ich tak fajnie jak czysto krwisty,
arystokratyczny dupek twojego pokroju. – odpowiedziała. Chłopak westchnął i
zatrzymał się.
-Rozumiem cię, ale czy jest
jakakolwiek szansa żeby przestać się kłócić? – Hermiona na te słowa uniosła
jedną brew z niedowierzaniem.
-Słucham? Czy właśnie
zaproponowałeś szlamie rozejm? – syknęła ze złością. Sama nie wiedziała czemu
była taka nie miła. Pewnie była to już wypracowana przez lata reakcja obronna
na podstępy ślizgonów.
-Wiem, że to wydaje się dziwne
ale tak. Wojna już skończona. Nie możemy tak jak powiedziała McGonagall
ocieplić stosunki między nami. – Widząc minę Hermiony dodał szybko. – To nie
jest żadne podstęp.
-Jakoś nie chcę mi się wierzyć.
-W sumie nie dziwie ci się ale
jako gryfonka jesteś z natury odważna więc może przystaniesz na tą
niebezpieczną propozycję. – Uśmiechnął się brunet.
-Znam różnicę między odwagą a
głupotą. Ty chyba nie.
-A jeżeli powiem, że mam w tym
swój tajemny interes? – zapytał Zabini ruszając dalej.
-Zaczynasz mówić z sensem… -
Miona uśmiechnęła się pod nosem. – Jaki to tajemny interes?
-Niestety gdybym ci powiedział
nie byłby już tajemny. – Wyszczerzył się. I spojrzał jej prosto w oczy. –
Jednak nic co miałoby zaszkodzić tobie lub komuś w twoim otoczeniu.
-Rozumiem… - mruknęła Hermiona.
-A więc jak? Zgadzasz się? –
zapytał wyciągając rękę. Dziewczyna spojrzała na nią niepewnie a potem
skierowała swój wzrok prosto w oczy Ślizgona.
-Jak już
powiedziałam znam różnicę między głupotą a odwagą. Nie wiem o co ci chodzi, ale
przestań. Nie mam najmniejszej ochoty na jakieś zabawy i dokuczanie sobie
nawzajem. I lepiej schowaj tą rękę żebyś nie ubrudził się szlamem. –
odpowiedziała mu i poszła w kierunku swojego wagonu zostawiając Zabiniego
samego. Jej głos był tak smutny i przejmujący, że wstrząsnął nim do głębi.
Zrozumiał teraz jak wiele bólu musiała znieść ze strony ślizgonów. Tym samym
zrozumiał też jak ciężko będzie wprowadzić jego plan w życie.
Dracon Malfoy siedział naburmuszony w swoim przedziale. Rozłożył się na całe siedzenie kładąc głowę na oknie i patrzył się błędnym wzrokiem w sufit.
-„Ależ ona mnie wkurza. Wredna,
nadęta, głupia szlama.” – Myśli chłopaka cały czas krążyły wokół jednej osoby.
Co prawda widział ją dziś po raz pierwszy od dłuższego czasu i nie zdążyła się
do niego nawet słowem odezwać ale sama jej obecność sprawiała, że Draco
momentalnie tracił humor. Szczególnie jak widział jak się ściska z Potterem i
tym rudym wieprzem Weasleyem. Wojna już się skończyła, a Malfoy teoretycznie
przeszedł na tą „dobrą” stronę, ale to nie zmienia faktem, że do Granger czuł
tylko i wyłącznie obrzydzenie i nie miał zamiaru tego zmieniać. – Przecież to
tylko nic nie warta szlama. Czym ty się idioto przejmujesz? – szepnął sam do
siebie.
-Mówiłeś coś? – zapytał Zabini
wchodząc do przedziału. Blondyn spiął się. Nie chciał żeby jego przyjaciel
domyślił się, że jego czysto krwisty umysł zaśmieca jakaś szlama.
-Nie. Przywidziało ci się coś. –
Odpowiedział szybko i pewnie sięgając po sok dyniowy. Za szybko. Blaise
uśmiechnął się pod nosem. – Co tak długo? – zapytał Draco przechylając butelkę.
-A nic… porozmawiałem sobie
trochę z drugą panią perfekt. – odpowiedział z uśmiechem. Jego przyjaciel
zakrztusił się.
-Cooo? Z Granger? – wykaszlał.
-Tak smoku. I uspokój się trochę.
To całkiem miła dziewczyna. Skoro już pokój jest zawarty to pora na pogodzenie
się z dawnymi wrogami. Nie sądzisz?
-Chyba sobie kpisz. Nie wierzę że
z nią normalnie rozmawiałeś.
-Oj już daj spokój kochanie.
Przecież wiesz, że nigdy bym cię nie zdradził. – Powiedział Diabeł posyłając
Draconowi buziaka. Ten otrząsnął się z obrzydzeniem. – Nie uważasz, że Granger
to świetna laska? – zapytał brunet – „Ohh… oczywiście, że tak uważasz.” – dodał
w myślach.
-Ta szlama? Chyba nie zamierzasz
do niej zarywać? – w głosie Malfoya słychać było jakąś dziwną nutę.
-Czy ja wiem… widziałeś jak
wygląda? Zmieniła się bardzo i nie powiem, że na gorsze… - Uśmiechnął się
Diabeł. Blondyn zmierzył go lodowatym wzrokiem po czym zamknął oczy opierając
się szybę.
-Zamknij się. – rzucił.
-Nie zaprzeczyłeś. – Chłopak
zadowolony opadł na siedzenie.
-Mówię żebyś się zamknął. –
powtórzył zniecierpliwionym głosem. Zabini odpuścił wiedząc, że już i tak
wygrał z przyjacielem. Dracon siedział po cichu oparty o szybę nie zwracając
uwagę na towarzysza. Jego głowę zaprzątały teraz inne myśli. Granger rzeczywiście
się zmieniła i wygląda teraz… no inaczej wygląda. Kiedy zobaczył ją z
najprawdopodobniej jej ojcem na stacji poczuł dziwne uczucie w żołądku. Nie wiedział za bardzo o co chodzi jego ciału
ale chciał, żeby przestało. Myślał o tym wszystkim dopóki nie zasnął. Obudziło
go dopiero szturchanie Blaisa , kiedy była już pora na przebranie się w
uczniowskie szaty. Wszyscy uczniowie myśleli o tym samym. Pora na rozpoczęcie
nowego roku nauki w Hogwarcie. Dla Draco, Blaisa, Hermiony, Harrego i Rona był
to ostatni rok. Myśleli, że bo śmierci Voldemorta i powolnej stabilizacji w
świecie magii będzie on najnudniejszy. Jeszcze nie wiedzieli jak bardzo się mylą.
Pierwszą notkę mam za sobą. Nie jestem chyba z niej do końca zadowolona, ale to początek, nastęne będą dużo ciekawsze.Przepraszam za wszystkie błędy. Liczę na wasze komentarze :)
Zainteresowałaś mnie, nawet bardzo :) Kiedy kolejna świetna notka? :D
OdpowiedzUsuńjejku, cudownie się zapowiada ;D podoba mi się przemiana Hermiony, a co do Zabiniego..czy mi się tylko zdaje czy on chce bawić się w swatkę?! może byłby to ciekawy pomysł..choć też brakuje mi w Dramione innych związków...może jakiś inny chłopak się pojawi oprócz Draco (np. Blaise xD) ?! nic tam, niecierpliwie czekam na następny, wspaniały rozdział..:) a polecę twojego bloga na swoim http://ciemneijasnekoloryswiata.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuńPS: potrzebna ta weryfikacja obrazków?
Dzięki za przypomnienie, wiedziałam że coś miałam w ustawieniach wyłączyć tylko nie miałam pojęcia co. Blaise ma w moim opowiadaniu specjalną rolę :D
Usuńzapowiada się ciekawie :D to kiedy kolejna notka? <3
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się zaczyna. Uwielbiam postać Blaise'a, a zazwyczaj w opowiadaniach jego dobre cechy wychodzą w późniejszych rozdziałach, u Ciebie już w pierwszym. Super! :) Cóż, ja też dopiero zaczynam, co prawda na którymś z kolei blogu, ale jednak. Początki są trudne, prawda? Dlatego z wielką chęcią będę śledzić dalsze losy bohaterów. A Ciebie zapraszam do mnie http://draco-hermiona-love-after-hate.blogspot.com Mam nadzieję, że historia też Ci się spodoba. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się zapowiada :) Bardzo zaintrygował mnie Blaise. Po raz pierwszy spotkał się z nim już w pierwszym rodziale Dramione :) Czekam na kolejny rozdział i dodaję twój blog do obserwowanych na swoim. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak na początek piszesz nieźle. Opisujesz uczucia bohaterów z taką lekkością i bezpośredniością. Charaktery postaci bardzo mi się spodobały. Nie robisz z Dracona nawróconego chłopca. W końcu jego konflikt z trójcą nie miał niczego wspólnego z Voldemortem.
OdpowiedzUsuńZauważyłam kilka literówek, ale ogólnie spodobał mi się twój styl.
Ale fajne! może wpadniesz do mnie? :D
OdpowiedzUsuńhttp://magiczna-szatynka-zhogwartu.blogspot.com/