niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 1


Październik to piękny miesiąc. Jesień prezentuje się w pełni swojej okazałości. W rześkim powietrzu czuć zapach mokrych liści, a słońce nadaje światu ciepłych, pomarańczowo-żółtych barw. Hermiona wyszła z domu wlokąc za sobą walizkę załadowaną po brzegi rzeczami niezbędnymi dla niej podczas ostatniego roku w Hogwarcie. Nie pamiętała kiedy ostatnio była w Londynie na jesieni. Ostatnie 6 lat swojego życie spędziła w szkole magii i czarodziejstwa, będąc w domu tylko podczas świąt, wakacji no i czasem ferii. A teraz przyszło jej rozpoczynać rok w październiku. Nie wiedziała co ma myśleć o swoim powrocie do szkoły. Z jednej strony chciała już zobaczyć się z przyjaciółmi, a z drugiej bała się tego co może ją spotkać w szkole. Jak to teraz miało wyglądać? Po wojnie w której zginęło tylu ludzi, po bitwie o Hogwart, po śmierci Voldemorta… Tyle rzeczy się zmieniło, tyle zostało wylanych łez spowodowanych bólem i cierpieniem. Po ostatnich wydarzeniach magiczny świat nigdy już nie będzie wyglądał tak jak kiedyś. Z przerażeniem zauważała też tak wielkie zmiany w sobie i swoich najbliższych. Weasleyowie dalej nie doszli do siebie po śmierci Freda, Ron i Ginny strasznie wydorośleli. Harry jako ten, który wybawił świat gdy tylko wszystko się skończyło zakamuflował się w Norze i nie wychodził stamtąd pod żadnym pretekstem. Chciał mieć spokój i odpocząć, a wszyscy to uszanowali. A Hermiona? Hermiona nie mogła już chyba wydorośleć bardziej, ale zrozumiała wiele rzeczy a także sporo spraw w jej życiu się rozwikłało. Nie była już z Ronem. To był błąd, którego teraz bardzo żałuje. Z początku wydawało jej się, że to prawdziwa miłość, ale niestety się myliła. Kochała go, jak brata i nie mogła pokochać inaczej. Całując go miała wyrzuty sumienia a po pewnym czasie słodkie słówka i wyznania nie umiały jej już przejść przez gardło. Kiedy podczas jednego z ich spacerów na łąkach niedaleko Nory powiedziała mu, że między nimi koniec chłopak przyjął to wszystko na klatę. Nie pokazał po sobie żadnego żalu czy smutku. Jednak wszyscy dookoła widzieli jak cierpi w duchu, nie mieli jednak tego za złe Hermionie. Niestety ona miała to za złe sobie. Nie potrafiła sobie do końca wybaczyć, że zraniła przyjaciela w tak trudnej dal niego chwili, gdy codziennie chodził na grób brata, a w nocy budził się z krzykiem myśląc, że dalej walczy na błoniach Hogwartu. Jednak nie mogła sama znieść tych oszustw i kłamstw, sama chciała w końcu odpocząć i się zrelaksować na tyle na ile było to możliwe, żeby w końcu zacząć nowy rozdział w swoim życiu. A żeby to zrobić musiała uporządkować wszystkie swoje sprawy. Końcówkę wakacji z premedytacja spędziła w domu chcąc zapomnieć na chwilę o problemach czekających ją w świecie magii. Tak więc spotkała się nareszcie z dawnymi znajomymi, którzy wyciągali ją co wieczór na rockowy koncert, do pubu lub na domówkę. I tego właśnie potrzebowała, oderwania się od rzeczywistości. Razem z Davidem i Patriciem, rodzeństwem z którymi kiedyś spędzała każdą wolną chwilę, dała się porwać rozrywkom. Kiedy spotkała się z nimi po raz pierwszy była w szoku jak bardzo się zmienili. Zamiast 11-letnich chłopców, których pamiętała zobaczyła dwóch młodych mężczyzn, ubranych w potargane spodnie, skórzane kurtki i bluzki z ulubionymi rockowymi i metalowymi zespołami. Ich towarzystwo wpłynęło także na wygląd Hermiony, której spodobało się mugolskie życie. Nawet momentami łapała się na tym, że żałowała momentu kiedy dostała list z Hogwartu. Zaczęła bardziej dbać o swój wygląd i nosić bardziej odważne i kobiece ciuchy do których namawiały ją nowe koleżanki poznane na imprezach. Odkryła w sobie kobiecość, pełne biodra, wcięcie w tali, pełne piersi i zaczęła to podkreślać. Wstając dziś z łóżka i uświadamiając sobie, że wraca do swojego świata zaczęła rozmyślać.  Tak więc świat stał teraz przed nią otworem, była już wolna w każdym calu, bez obaw, że Czarny Pan może w każdym momencie powrócić i znowu wywrócić wszystko do góry nogami. Może więc warto tam wrócić? Podała walizkę swojemu tacie, który wpakował ją do bagażnika, a sama siadła na miejscu pasażera.
- Skąd taka smutna mina? – zapytał ją tata odpalając wóz. – Nie cieszysz się, że tam wracasz?
-Sama nie wiem… Nie jestem pewna co tam zastanę. Hogwart na pewno nie jest taki jak był kiedyś.
-Kochanie posłuchaj mnie. – pan Granger spojrzał swojej córce prosto w oczy – nie jestem oczywiście zbyt wtajemniczony w ten magiczny świat i nie wszystko w nim rozumiem, ale myślę że to co teraz powiem jest uniwersalne. Wszystko się zmienia mój skarbie. Kiedy urodziłaś się Ty nasz świat stanął na rękach. Musieliśmy z mamą kompletnie zmienić nasz pan dnia i tryb funkcjonowania. Wstawanie w środku nocy, chodzenie spać wtedy kiedy Ty masz ochotę, czasami nawet za dnia. Mama była na macierzyńskim a ja i tak często musiałem brać urlop albo urywać się z gabinetu, żeby jej pomóc bo nie wytrzymywała fizycznie. Ale nigdy nie żałowaliśmy twoich narodzin i zawsze byliśmy szczęśliwi. To samo było kiedy dostałaś list z Hogwartu. Mama płakała długie tygodnie, ale wiedzieliśmy, że to dla twojego dobra i że jesteś tam szczęśliwa. Zmiany czasem przychodzą z wielkim trudem, ale jeżeli nie pozwolisz im na działanie to będziesz tkwiła całe życie w jednym punkcie. – Hermiona uśmiechnęła się do taty, a on ruszył - Nie wierzę, że po pokonaniu Voldemorta twój świat miałby się zmienić na gorsze. Jesteś bardzo silną dziewczyną co pokazałaś ostatnio podczas walki czy chociaż wywożąc mnie i mamę do Australii. Teraz z biegiem czasu rozumiem dlaczego to zrobiłaś i jestem z ciebie dumny, że umiałaś sama podjąć tak ważną i odpowiedzialną decyzję. Nie wierzę, żebyś nie poradziła sobie teraz. A wiem, że będzie tylko lepiej.
-Dziękuje tato, odpowiedziała Hermiona. – po tej rozmowie było jej zdecydowanie lepiej.
-Nie martw się kochanie. Wszystko będzie dobrze. – Ojciec zatrzymał się pod dworcem Kings Cross i wyjął jej walizkę. Było bardzo ciepło, Hermiona ubrana była w dopasowane jasne jeansowe spodnie, czarny, przypominający gorset top wysadzany ćwiekami i czarną kurtkę ze sztucznej skóry, którą od razu rozpięła, na nogach miała czarne botki na obcasie. W ręce trzymała swoją podręczną torebkę w której trzymała sok pomarańczowy i trzy opasłe tomy, który świadczyły, że Hermiona nie zmieniła się, aż tak bardzo. Gdy weszli na stację Hermiona pomimo wielkiego tłoku bez problemu znalazła perony 9 i 10 a także ścianę pomiędzy nimi.
-Nigdy się nie przyzwyczaję do tych waszych rozwiązań. – Tata Hermiony już 7 rok jeździ ze swoją córką i po nią na dworzec, ale dalej z niedowierzaniem przyglądał się ścianie w której córka znikała i pojawiała się kilka razy do roku. Zachęcała go wielokrotnie, żeby poszedł razem z nią ale on wolał zostać po tej znanej mu, niemagicznej części Londynu. Uścisnął swoje dziecko po raz ostatni.
-I pamiętaj skarbie nie bój się zmian. Choćby nie wiem jak dziwne i nienormalne się wydawały, nie bój się ich. Czasem wywrócenie świat do góry nogami sprawia, że zyskujemy coś bardzo cennego. – po tych słowach pocałował ją w czoło i pogładził po włosach. Hermiona uśmiechnęła się. – Są tu twoi znajomi? – zapytał.
-Ohh… Nie wie, chyba nie… A czemu pytasz? – Gryfonka zaczęła rozglądać się po peronie.
-Chłopak po lewej od jakiegoś czasu nam się przygląda. – Hermiona dyskretnie zerknęła w tamtą stronę i zaraz w jej oczy wpadła tleniona grzywka, której właściciel szybko odwrócił wzrok.
-Malfoy… przeklęta gnida. – Ślizgon stał ze swoją walizką i żegnał się z rodzicami. Narcyza przytuliła swojego syna a Lucjusz podał mu rękę na co Hermionę przeszły ciarki. Sam fakt, że oboje rodzice odprowadzili go na peron i dodatku w jakikolwiek sposób się z nim żegnają jest nienormalne pod każdym względem. Z resztą sam zadufany w sobie książę wydawał się być średnio zadowolony z zachowania jego rodziców.
-Nie przejmuj się. Wszystko będzie dobrze.
-Dzięki tato. To do zobaczenia!
-Do zobaczenia. Widzimy się w święta. Może poznam w końcu swojego zięcia? – zaśmiał się pan Granger.
-Hermiona pokazała mu język a potem wysłała buziaka w locie i przebiegła przez ścianę między peronami 9 i 10. I tak oto wylądowała w swoim prawdziwym świecie. Dookoła tłok czarodziejów, sów, kotów i walizek które same jeździły za właścicielami. Hermiona weszła do pociągu taszcząc za sobą ogromną walizkę. Z daleka zobaczyła swoją rudą przyjaciółkę stojącą w drzwiach jednego z przedziałów.
-Ginny! – krzyknęła, a ta zaraz się odwróciła i wołając ze sobą Harrego podeszła do brązowowłosej.
-Hermiona! Tak się stęskniłam! – przywitała ją radośnie i przytuliła.
-Dobrze cię znowu widzieć. Świetnie wyglądasz. – uśmiechnął się Potter i wziął od przyjaciółki walizkę. Gdy weszła do przedziału przywitała się jeszcze z siedzącym tam Ronem. Chłopak objął ją przyjaźnie. Widziała jak stara się pokazać, że wszystko jest okej a nie bardzo mu to wychodziło, co zabolało Gryfonkę. Ulgę sprawił jej Dean Thomas, który wskoczył do nich do przedziału.
-Hermiona, Ron, jako perfekci macie zgłosić się do wagonu nauczycieli zaraz jak pociąg ruszy. Ty Harry też jako kapitan drużyny quidditcha. McGonagall będzie tam na was czekać. A ty Hermiono masz wcześniej z Zabinim przejść się po pociągu żeby sprawdzić czy wszystko w porządku.
-Dzięki Dean. – Hermiona uśmiechnęła się. Gdy chłopak wyszedł pogrążyła się w rozmowie z przyjaciółmi starając się nie myśleć o Ronie. Gdy pociąg zaczął ruszać, ostatni raz pomachali stojącym na peronie państwu Weasley po czym Ron i Hermiona wyszli z przedziału.
-Idź już. Ja zaraz dojdę. – Rzuciła gryfonka przyjacielowi po czym zaczęła obchód. Było wyjątkowo spokojnie. Wracając spotkała bardzo przystojnego ślizgona w jeansach i czarnym dopasowanym podkoszulku który świetnie podkreślał jego mięśnie.
-„Boże…o czym ja myślę…”- Hermiona skarciła siebie w swojej głowie.
-Wszystko w porządku?  – spytał Zabini. Hermiona nie patrząc się na niego pokiwała głową. Nie była zbyt zadowolona z tego, że musi dzielić funkcję perfekta naczelnego z tym okropnym, zadufanym w sobie chłopakiem. W sumie nie znała go zbyt dobrze, ale jaki inny mógłby być najlepszy przyjaciel Malfoya? Z pewnością nie inny niż on sam. W ciszy doszli do przedziału w którym odbywało się zebranie. Gryfonka kątem oka zauważyła że jej towarzysz (od siedmiu boleści) przygląda jej się uważnie, myśląc że ona nie widzi.
-„Bufon”-pomyślała i weszła do przedziału. Siedzieli już tam inni perfekci i kapitanowie drużyn w tym Harry, Ron, Cho i Parkinson a pomiędzy nimi wszystkim opiekunka domu lwa. Gdy tylko weszła do przedziału siedzący przy oknie Malfoy zrobił kwaśną minę i odwrócił głowę podziwiając nagle widoki. Nie mógł sobie na niej poużywać przy McGonagall. I bardzo dobrze bo to ostatnia rzecz jaką gryfonka miała teraz ochotę słuchać. Hermiona usiadła obok Harrego (ale tak żeby nie siedzieć koło Rona) i wsłuchała się wywód nauczycielki na temat tego jak ma wyglądać ten rok szkolny. Nie umiała się jednak skupić bo cały czas czuła na sobie wzrok pewnego ślizgona. Irytował ja tak bardzo, że z trudem zaciskała zęby żeby nic mu nie odpowiedzieć. Co on sobie myśli? Przygląda jej się cały czas i pewnie wymyśla różne propozycje na dokuczenie jej i jej przyjaciołom w tym ostatnim roku w Hogwarcie. Gdy tylko profesorka skończyła Hermiona zerwała się z miejsca i już chciała wychodzić, kiedy ją zatrzymano.
-Panno Granger, panie Zabini. Proszę chwilkę poczekać, jeśli łaska. – Oboje spojrzeli na nauczycielkę wyczekująco. – Współpraca między domami była zawsze ważna dla wszystkich pedagogów Hogwartu. A teraz, po ostatnich wydarzeniach stała się jeszcze ważniejsza. Liczę na to, że jako perfekci naczelni pokażecie przykład innym uczniom i pomożecie nam. A już w szczególności chcielibyśmy żeby Gryffindor i Slytherin ociepliły stosunki między sobą. Mam nadzieję że mogę na was liczyć?
-Tak, pani profesor. – odpowiedział chłopak.
-Oczywiście. – zawtórowała mu gryfonka. McGonagall uśmiechnęła się lekko.
-Dziękuje. A teraz proszę was, żebyście jeszcze raz razem spatrolowali korytarz. Potem możecie odpocząć, aż dojedziemy do Hogwartu i wszyscy wyjdą, wtedy jeszcze raz poproszę was o zajrzenie do przedziałów. – oboje skinęli głową. Pożegnali się i wyszli. Przedział w którym odbywało się zebranie był na samym przedzie więc mimo woli Hermiona musiała iść razem z chłopakiem. Po chwili ciszę przerwał jego głos.
-Jak tam ci minęły resztki wakacji Granger? – zapytał beznamiętnie. Hermiona, aż wstrzymała oddech. To musi być jakiś podstęp.
-O co cię to interesuje Zabini? Na pewno żadna szama nie przeżyła ich tak fajnie jak czysto krwisty, arystokratyczny dupek twojego pokroju. – odpowiedziała. Chłopak westchnął i zatrzymał się.
-Rozumiem cię, ale czy jest jakakolwiek szansa żeby przestać się kłócić? – Hermiona na te słowa uniosła jedną brew z niedowierzaniem.
-Słucham? Czy właśnie zaproponowałeś szlamie rozejm? – syknęła ze złością. Sama nie wiedziała czemu była taka nie miła. Pewnie była to już wypracowana przez lata reakcja obronna na podstępy ślizgonów.
-Wiem, że to wydaje się dziwne ale tak. Wojna już skończona. Nie możemy tak jak powiedziała McGonagall ocieplić stosunki między nami. – Widząc minę Hermiony dodał szybko. – To nie jest żadne podstęp.
-Jakoś nie chcę mi się wierzyć.
-W sumie nie dziwie ci się ale jako gryfonka jesteś z natury odważna więc może przystaniesz na tą niebezpieczną propozycję. – Uśmiechnął się brunet.
-Znam różnicę między odwagą a głupotą. Ty chyba nie.
-A jeżeli powiem, że mam w tym swój tajemny interes? – zapytał Zabini ruszając dalej.
-Zaczynasz mówić z sensem… - Miona uśmiechnęła się pod nosem. – Jaki to tajemny interes?
-Niestety gdybym ci powiedział nie byłby już tajemny. – Wyszczerzył się. I spojrzał jej prosto w oczy. – Jednak nic co miałoby zaszkodzić tobie lub komuś w twoim otoczeniu.
-Rozumiem… - mruknęła Hermiona.
-A więc jak? Zgadzasz się? – zapytał wyciągając rękę. Dziewczyna spojrzała na nią niepewnie a potem skierowała swój wzrok prosto w oczy Ślizgona.
-Jak już powiedziałam znam różnicę między głupotą a odwagą. Nie wiem o co ci chodzi, ale przestań. Nie mam najmniejszej ochoty na jakieś zabawy i dokuczanie sobie nawzajem. I lepiej schowaj tą rękę żebyś nie ubrudził się szlamem. – odpowiedziała mu i poszła w kierunku swojego wagonu zostawiając Zabiniego samego. Jej głos był tak smutny i przejmujący, że wstrząsnął nim do głębi. Zrozumiał teraz jak wiele bólu musiała znieść ze strony ślizgonów. Tym samym zrozumiał też jak ciężko będzie wprowadzić jego plan w życie.



Dracon Malfoy siedział naburmuszony w swoim przedziale. Rozłożył się na całe siedzenie kładąc głowę na oknie i patrzył się błędnym wzrokiem w sufit.
-„Ależ ona mnie wkurza. Wredna, nadęta, głupia szlama.” – Myśli chłopaka cały czas krążyły wokół jednej osoby. Co prawda widział ją dziś po raz pierwszy od dłuższego czasu i nie zdążyła się do niego nawet słowem odezwać ale sama jej obecność sprawiała, że Draco momentalnie tracił humor. Szczególnie jak widział jak się ściska z Potterem i tym rudym wieprzem Weasleyem. Wojna już się skończyła, a Malfoy teoretycznie przeszedł na tą „dobrą” stronę, ale to nie zmienia faktem, że do Granger czuł tylko i wyłącznie obrzydzenie i nie miał zamiaru tego zmieniać. – Przecież to tylko nic nie warta szlama. Czym ty się idioto przejmujesz? – szepnął sam do siebie.
-Mówiłeś coś? – zapytał Zabini wchodząc do przedziału. Blondyn spiął się. Nie chciał żeby jego przyjaciel domyślił się, że jego czysto krwisty umysł zaśmieca jakaś szlama.
-Nie. Przywidziało ci się coś. – Odpowiedział szybko i pewnie sięgając po sok dyniowy. Za szybko. Blaise uśmiechnął się pod nosem. – Co tak długo? – zapytał Draco przechylając butelkę.
-A nic… porozmawiałem sobie trochę z drugą panią perfekt. – odpowiedział z uśmiechem. Jego przyjaciel zakrztusił się.
-Cooo? Z Granger? – wykaszlał.
-Tak smoku. I uspokój się trochę. To całkiem miła dziewczyna. Skoro już pokój jest zawarty to pora na pogodzenie się z dawnymi wrogami. Nie sądzisz?
-Chyba sobie kpisz. Nie wierzę że z nią normalnie rozmawiałeś.
-Oj już daj spokój kochanie. Przecież wiesz, że nigdy bym cię nie zdradził. – Powiedział Diabeł posyłając Draconowi buziaka. Ten otrząsnął się z obrzydzeniem. – Nie uważasz, że Granger to świetna laska? – zapytał brunet – „Ohh… oczywiście, że tak uważasz.” – dodał w myślach.
-Ta szlama? Chyba nie zamierzasz do niej zarywać? – w głosie Malfoya słychać było jakąś dziwną nutę.
-Czy ja wiem… widziałeś jak wygląda? Zmieniła się bardzo i nie powiem, że na gorsze… - Uśmiechnął się Diabeł. Blondyn zmierzył go lodowatym wzrokiem po czym zamknął oczy opierając się szybę.
-Zamknij się. – rzucił.
-Nie zaprzeczyłeś. – Chłopak zadowolony opadł na siedzenie.
-Mówię żebyś się zamknął. – powtórzył zniecierpliwionym głosem. Zabini odpuścił wiedząc, że już i tak wygrał z przyjacielem. Dracon siedział po cichu oparty o szybę nie zwracając uwagę na towarzysza. Jego głowę zaprzątały teraz inne myśli. Granger rzeczywiście się zmieniła i wygląda teraz… no inaczej wygląda. Kiedy zobaczył ją z najprawdopodobniej jej ojcem na stacji poczuł dziwne uczucie w żołądku.  Nie wiedział za bardzo o co chodzi jego ciału ale chciał, żeby przestało. Myślał o tym wszystkim dopóki nie zasnął. Obudziło go dopiero szturchanie Blaisa , kiedy była już pora na przebranie się w uczniowskie szaty. Wszyscy uczniowie myśleli o tym samym. Pora na rozpoczęcie nowego roku nauki w Hogwarcie. Dla Draco, Blaisa, Hermiony, Harrego i Rona był to ostatni rok. Myśleli, że bo śmierci Voldemorta i powolnej stabilizacji w świecie magii będzie on najnudniejszy. Jeszcze nie wiedzieli jak bardzo się mylą.




Pierwszą notkę mam za sobą. Nie jestem chyba z niej do końca zadowolona, ale to początek, nastęne będą dużo ciekawsze.Przepraszam za wszystkie błędy. Liczę na wasze komentarze :)

8 komentarzy:

  1. Zainteresowałaś mnie, nawet bardzo :) Kiedy kolejna świetna notka? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku, cudownie się zapowiada ;D podoba mi się przemiana Hermiony, a co do Zabiniego..czy mi się tylko zdaje czy on chce bawić się w swatkę?! może byłby to ciekawy pomysł..choć też brakuje mi w Dramione innych związków...może jakiś inny chłopak się pojawi oprócz Draco (np. Blaise xD) ?! nic tam, niecierpliwie czekam na następny, wspaniały rozdział..:) a polecę twojego bloga na swoim http://ciemneijasnekoloryswiata.blogspot.com/ :D
    PS: potrzebna ta weryfikacja obrazków?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za przypomnienie, wiedziałam że coś miałam w ustawieniach wyłączyć tylko nie miałam pojęcia co. Blaise ma w moim opowiadaniu specjalną rolę :D

      Usuń
  3. zapowiada się ciekawie :D to kiedy kolejna notka? <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawie się zaczyna. Uwielbiam postać Blaise'a, a zazwyczaj w opowiadaniach jego dobre cechy wychodzą w późniejszych rozdziałach, u Ciebie już w pierwszym. Super! :) Cóż, ja też dopiero zaczynam, co prawda na którymś z kolei blogu, ale jednak. Początki są trudne, prawda? Dlatego z wielką chęcią będę śledzić dalsze losy bohaterów. A Ciebie zapraszam do mnie http://draco-hermiona-love-after-hate.blogspot.com Mam nadzieję, że historia też Ci się spodoba. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawie się zapowiada :) Bardzo zaintrygował mnie Blaise. Po raz pierwszy spotkał się z nim już w pierwszym rodziale Dramione :) Czekam na kolejny rozdział i dodaję twój blog do obserwowanych na swoim. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak na początek piszesz nieźle. Opisujesz uczucia bohaterów z taką lekkością i bezpośredniością. Charaktery postaci bardzo mi się spodobały. Nie robisz z Dracona nawróconego chłopca. W końcu jego konflikt z trójcą nie miał niczego wspólnego z Voldemortem.
    Zauważyłam kilka literówek, ale ogólnie spodobał mi się twój styl.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale fajne! może wpadniesz do mnie? :D
    http://magiczna-szatynka-zhogwartu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń