wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 2


No i jest drugi rozdział! Nie sądziłam, że napiszę go tak szybko, ale to zasługa waszych komentarzy, które dodały mi weny i zapału do pisania. Na kolejny rozdział mam już pomysł więc o ile będę dysponować czasem powinien się pojawić w najbliższym czasie. Liczę, że z tego będzie zadowoleni. Przepraszam za wszystkie błędy interpunkcyjne ale przecinki to moja pięta Achillesa, której nieudolnie staram się pozbyć...
Życzę miłego czytania! :)



-Pamiętacie jak my płynęliśmy tymi łodziami do Hogwartu? – zapytał Ron patrząc w stronę jeziora po którym sunęły łodzie z pierwszorocznymi. On, Hermiona, Harry, Luna, Nevill i Ginny siedzieli w powozie zaprzęgniętym w testrale powoli kierującym się w stronę zamku.
-To było niesamowite. – powiedziała Luna swoim jakby nieobecnym głosem.
-Tak. Niesamowite. A jeszcze bardziej niesamowite, że właśnie jedziemy po raz ostatni na ucztę rozpoczynającą rok szkolny. – dodała cicho Hermiona. Kiedy uświadomiła przyjaciołom ten fakt wszyscy zmrożeni popatrzyli na siebie z przejęciem. Wydaje się jakby dopiero wczoraj wszyscy się poznali. Mali, trochę wystraszeni pierwszoroczni nie wiedzący czego mają się spodziewać. Teraz wszyscy wydorośleli i zmienili się niesamowicie. I tak o to przyszło im powitać swój ostatni rok w szkole w której spędzili najpiękniejsze chwile swojego życia. Za kilka miesięcy będą musieli ją opuścić. Będą musieli pożegnać Hogwart. To tak jakby powiedzieć, że będą musieli pożegnać dom. W oczach Hermiony zamajaczyły łzy, które po chwili spłynęły po jej policzku. Harry przytulił ją kładąc głowę na swoim ramieniu.
-Nie martw się Miona. Najważniejsze, żebyśmy trzymali się razem.
-Właśnie. Mamy wiele wspomnień do których na pewno będziemy spotykając się w przyszłości. – powiedział z entuzjazmem
-Przy kominku z małymi dziećmi. – zaśmiała się ruda.
-Jak na pierwszym roku spotkaliśmy puszka. – przypomniał Ron.
-I jak w końcu zdobyliśmy dla Gryffindoru puchar domów! – krzyknął Nevil.
-No i jak w trzeciej klasie znokautowałaś Malfoya. – dodał z uśmiecham Harry.
-Tak! To jest warte zapisania w „Historii Hogwartu”. Gdybyśmy mieli zrobione temu zdjęcie oprawiłbym je w złotą ramkę i powiesił nad kominkiem. – powiedział Ron na co wszyscy wybuchli śmiechem.
-To było trochę głupie, szczeniackie zachowanie… - zaczęła Hermiona. – …ale przyznam, że sprawiło mi tyle przyjemności, że bez zawahania zrobiłabym to drugi raz. – Pozostała część drogi minęła im na wspominaniu minionych 6 lat przez pryzmat łez i śmiechu. Wejście do Hogwartu a potem do Wielkiej Sali było jak co roku niesamowite. Czuć było, że przekracza się progi niesamowitego miejsca. Przemówienie Dumbledora było jak co roku ciekawe i nikt z uczniów nie śmiał nawet szepnąć gdy dyrektor stał przy mównicy. Dziękował uczniom, którzy angażowali się w bitwie o Hogwart mówił, że wie jak ciężko było przekonać rodziców do powrotu do szkoły, ale zapewniał że jest tu w stu procentach bezpiecznie. Po rozpoczęciu w uczty w Sali zrobiło się głośno i wesoło. Duchy domów wesoło latały nad stołami zadziwiając sobą nowych uczniów. W tym roku doszło dwóch nowych uczniów do ich rocznika. Z tego co usłyszała Hermiona z plotki, która niosła się po stołach byli to dwaj chłopcy z Drumstrangu i oboje zostali przydzieleni do Slytherinu. Nie zaskoczyła jej ta nowina. Prawie co roku do Hogwartu dochodził jakiś nowy uczeń ze starszego rocznika, którego rodzice przeprowadzili się Anglii, przez co zmuszony był zmienić szkołę. Zamiast zastanawiać się nad tym nałożyła sobie na talerz swoją ulubioną sałatkę i nalała soku z dyni. Była niesamowicie szczęśliwa siedząc ze znajomymi, rozmawiając i śmiejąc się. Wszystko było tak jak zawsze. Rozkoszowała się tą chwilą z uśmiechem na ustach, który spełzł jej z twarzy gdy poczuła na sobie czyiś wzrok. Od razu zauważyła przyglądającego się jej blondyna przy stole Slytherinu. Chłopak szybko spuścił głowę udając, że zainteresowany jest kawałkiem kurczaka na swoim talerzu.
-Hermiona? Wszystko w porządku? – zapytała Ginny widząc nietęgą minę przyjaciółki.
-Ohh…  Tak. Wiesz, niezbyt dobrze znoszę długie podróże. Jestem strasznie zmęczona. – skłamała. Nie przyzna się przecież co jest prawdziwym powodem. Sama nie wiedziała czemu tak dziwnie zareagowała na przyglądającego jej się ślizgona.
-Chcesz już iść do dormitorium? – zaoferowała się Ruda.
-Nie. Wolę jeszcze posiedzieć ze wszystkimi. – uśmiechnęła się brązowooka.


-Dracusiu wszystko w porządku? – zapytała Pansy Parkinson słodziutkim głosem.
-Właśnie Dracusiu. Wszystko w porządku? – powtórzył chłopak siedzący obok Dracona starając się przedrzeźniać swoją koleżankę. Blondyn zmierzył go chłodno wzrokiem.
-A czemu by nie? – zapytał niemrawo.
-Bo zachowujesz się jakby ci właśnie zdechło ukochane zwierzątko. – powiedział Blaise robiąc maślane oczka i obejmując przyjaciela. – Nie martw się skarbie. Kupimy ci nowego. – Malfoy szybko odepchnął go od siebie.
-Spieprzaj Diable. Wszyscy wiemy, że na mnie lecisz ale nie musisz się z tym tak obnosić.
-Łamiesz mi serce.
-Co ci łamie? – zapytał rozbawiony Draco.
-To, że ty jesteś grubo skórnym dupkiem nie znaczy, że wszyscy tacy są. – Zabini puścił mu kuksańca w bok.
-Taak. Ale to nie ja chodziłem z 3 laskami jednocześnie. – odciął się Malfoy przyjmując rękawicę rzuconą przez kolegę.
-Daj spokój smoku. To było pod koniec 5 klasy i byłem wtedy bardzo głupi.
-Wiele się nie zmieniło.
-Ale jednak zawsze kilka rzeczy…- Blaise zaważył silny związek stalowych oczu i stołu domu lwa.- Na przykład to gdzie błądzi twój wzrok podczas jedzenia. –ostatnie zdanie wypowiedział tak cicho, żeby usłyszał je tylko Draco. Ten zakrztusił się sokiem dyniowym, który właśnie miał w ustach. Gdy przestał się krztusić wstał od stołu.
-Nie mam pojęcia o czym mówisz. – rzucił i skierował się w stronę wyjścia.
-1:0 dla mnie. – powiedział do siebie brunet uśmiechając się pod nosem.  Podczas gdy jego przyjaciel był już w drodze do lochów. Był niesamowicie wkurzony na Zabiniego.
-„O co mu chodzi? Raz zerknąłem na stół tego pieprzonego Gryffindoru a ten już sobie coś wyobraża.” – myślał chłopak. Jednak w głębi ducha czuł się jak mały chłopiec złapany na gorącym uczynku. Wszedł do pokoju wspólnego domu węża o czym skierował kroki do swojego dormitorium. Znaczy swojego i tego błazna Zabiniego. Osobne dormitorium przysługuje tylko perfektom, jednak Zabini wiedząc jak jego przyjaciel źle znosi przebywanie w dormitorium chłopców wśród takich półgłówków jak Crab i Goyle poprosił Sanpea o to, żeby Malfoy mógł zamieszkać razem z nimi. Blondyn przyjął propozycję bardzo chętnie. Miał spokój i towarzystwo kogoś kogo szczerze lubi, a takich ludzi nie jest zbyt wielu. Opadł na swoje łóżko. Zerknął na walizkę obok.
-Nieee… jutro to wypakuje. – stwierdził. Po chwili poczuł jak ogarnia go ogromnie znużenie. Nawet nie wiedział kiedy zasnął.



Hermiona przeciągnęła się na swoim łóżku leniwie. Uśmiechnęła się delikatnie i powoli otworzyła oczy. Znajdowała się w swoim dormitorium w Hogwarcie. Czuła się jakby wróciła do domu z bardzo długiej podróży. Zerknęła na zegarek po czym wyskoczyła jak strzała z łóżka.
-8:45! Jak mogła zaspać! I to pierwszego dnia. W pośpiechu zakładała spódniczkę i koszulę ze szkolnego mundurka. Spakowała do torebki podręczniki i zerknęła do lustra. Jej twarz nie wyglądała najgorzej. Jakimś cudem obstał się jej wczorajszy makijaż, którego zapomniała zmyć wieczorem. Za to jej włosy to był istna katastrofa. Wygrzebała z kosmetyczki gumkę do włosów i spięła je w niedbały kok. Szybko ubrała pończochy i wsunęła buty a następnie wybiegła jak szalona z dormitorium starając znaleźć w torebce plan lekcji. Ledwo zdążyła odczytać, że powinna za 2 minuty być pod salą Transmutacji, gdy upadła na ziemię w wyniku zderzenia z czymś twardym. Tym czymś okazała się być pierś Malfoya, który również zachwiał się ale w ostatniej chwili wsparł się ściany.
-Uważaj jak łazisz… - zerknął tutaj na powód tej małej kraksy. Leżał on na podłodze w lekkim szoku, niedbale związanymi włosami, których pojedyncze kosmyki opadały uroczo na twarz, nie do końca u góry zapiętą koszulą i spódniczką, która podczas upadku podjechała odrobinę za mocno do góry pokazując jędrne i kobiece uda. - …szlamo. – dokończył tutaj szybko, uświadamiając sobie, że zamarł w pół zdania. Zaraz potem oprzytomniał odrywając wzrok od poobijanej gryfonki.
-Malfoy? Świetnie. Lepiej nie mogłam trafić z samego rana. – burknęła i spojrzała na niego. Chłopak ubrany był w koszulę i spodnie z szat szkolnych. Rozluźniony krawat i rozczochrane włosy sprawiały, że wyglądał… intrygująco.
-Odpieprz się Granger. – fuknął. Szatynka powoli podniosła się z podłogi. – Biegasz jak idiotka po szkole, a jak na kogoś wpadniesz to jeszcze marudzisz.
-Ohh… zamknij się już. Twoje zdanie mało mnie interesuje. – odpowiedziała mu poprawiając mundurek.
-Zaważ na słowa. – powiedział Malfoy wyciągając różdżkę. Hermiona wściekła zrobiła to samo.
-Bo co? Żadna szlama nie będzie cię znieważać? Litości. Stajesz się coraz bardziej żałosny z tą swoją obsesją na punkcie czystości krwi. – gdy to powiedziała różdżka Ślizgona zaczęła podnosić się ku górze, w ślad za nią poszła różdżka dziewczyny.
-Nikt nie będzie mnie znieważać. A już tym bardziej ty. – syknął.
-I vice versa. – odpowiedziała Hermiona. Mierzyli w siebie różdżkami wycelowanymi w pierś przeciwnika miotając się nawzajem morderczymi spojrzeniami. Tą chwilę sam-na-sam przerwał im głos prof. McGonagall, która wyszła zza rogu.
-Panno Granger! Panie Malfoy! Co wy na brodę Merlina wyrabiacie. – Słysząc te słowa uczniowie natychmiast schowali różdżki i zaskoczeni obrócili się w stronę nauczycielki.
-P-pani p-profesor… - wyjąkała Hermiona nie wiedząc co zrobić. Nie umiała uwierzyć, że to się dzieje. Malfoy również zaskoczony stał odrobinę za nią starając się wtopić w ścianę.
-Żeby taki incydent. W pierwszym dniu szkoły! I to jeszcze kto! Perfekt naczelna i kapitan drużyny! Nie mogę uwierzyć! Bardzo się na was zawiodłam.
-Przepraszam. – bąknęła speszona Hermiona spuszczając pokornie głowę. Malfoy nie odezwał się słowem, co jeszcze bardziej wkurzyło Gryfonkę.
-Zwykłe przepraszam tutaj niczego nie załatwi. Tłumaczyłam wam jak ważna jest współpraca między domami. Ale widzę nie wyciągnęliście z tego żadnych związków. Tak więc nie widzę innego wyjścia jak ukaranie was. I to surowo, tym bardziej biorąc pod uwagę wasze stanowiska. Tak więc wasze domy tracą po 20 punktów za to karygodne zachowanie. – oboje uczniowie się skrzywili, 20 punktów pierwszego dnia to bardzo dużo. – Mało tego w ramach zadośćuczynienia, aby nawiązać współpracę przez najbliższy tydzień codziennie o 18 widzę was w moim gabinecie. Będę wam wyznaczała jakieś prace na których zyska i szkoła i wasze relacje. – Hermiona poczuła jakby dostała w twarz. Codzienne spędzanie wieczorów z Malfoyem, na Godryka wszystko tylko nie to! – A teraz zapraszam do Sali.
-„No tak, przecież transmutacje mamy z Ślizgonami. Super!” – Zironizowała w myślach dziewczyna i zrezygnowana podążyła za nauczycielkom. – „Nie wierzę, że dałam się sprowokować temu patafianowi!” – Zła na siebie i „tą durną fretkę” weszła do klasy i opadła na krzesło przy stoliku miejsca Harrego.
-Wszystko ok? – zapytał Potter widząc minę przyjaciółki.
-Nie pytaj. Zaraz wybuchnę. – powiedziała wymuszając na sobie spokój. Wybraniec nie zamierzał zadawać więcej pytań. Wiedział, że dziewczyna powie mu wszystko jak ochłonie a póki co nie warto ją denerwować jeszcze bardziej. Transmutacja, podobnie jak inne lekcje zleciały dość szybko. Hermiona zarobiła dla Gryffindoru 30 punktów starając się jak tylko się dało nadrobić starty z porannego incydentu. Zaraz po zielarstwie, które było jej ostatnią lekcją skierowała się do Wielkiej Sali na obiad. Była strasznie głodna z racji, że ominęło ją śniadanie, a dodatkowo ten dzień nie zaliczał się do łatwych. Nie znalazła nikogo ze swoich przyjaciół przy stole, więc usiadła sama i nałożyła sobie na talerz kawałek piersi z kurczaka i sałatkę. Po chwili do Sali weszła Ginny, zaraz przysiadła się do przyjaciółki.
-Hej. Jak tam? – zaczęła rozmowę ruda.
-Źle. –burknęła Miona.
-Ojoj. A to dlaczego? – zaciekawiona ruda sięgnęła po sok dyniowy patrząc się wyczekująco na panią perfekt.
-Rano zaspałam i biegłam na pierwszą lekcję. Biegnąc, żeby zdążyć wpadłam na Malfoya. Oczywiście zaczęliśmy się sprzeczać i wyciągnęliśmy różdżki….
-Iiiii? – ciągnęła Ginny.
-Iiii… w tym momencie zobaczyła nas McGonagall.
-Żartujesz?
-A czy na taką wyglądam? – zapytała zrezygnowana szatynka.
-I co zrobiła?
-Poleciało po 20 punktów. To jeszcze jestem w stanie przeżyć, ale dostaliśmy szlaban. Od dziś, codziennie, przez tydzień, razem. Będą nam wyznaczane jakieś zadania. Obstawiam, że coś typu sprzątanie Sali Pamięci, układanie eliksirów dla Slughorna itd.
-Współczuje. – powiedziała Wesleyówna smutnym głosem.
-Dzięki. Tak więc wybacz, ale będę już szła. Muszę jeszcze iść do biblioteki i trochę się pouczyć, a o 18 mam randkę z panem M. – uśmiechnęła się ironicznie.
-Haha. Nooo… będzie gorąco, nie powiem. Tylko uważaj na niego!
-Niech lepiej on uważa na mnie! – odpowiedziała jej Hermiona i udała się w stronę wyjścia. Gdy już otwierała drzwi podbiegł do niej nieznajomy chłopak.
-Zaczekaj! – krzyknął prawie wpadając na nią.
-Tak? – odwróciła się w jego stronę. Był to przystojny wysoki brunet o dużych orzechowych oczach i ciemnej karnacji. Na jego twarzy wdać było drobny zarost.
-Ty jesteś Hermiona Granger, zgadza się? – mówił poprawnie po angielsku, jednak z mocnym akcentem.
-Tak. O co chodzi? – zapytała.
-Mam na imię Danail. Jestem tu nowy. Przyjechałem z Bułgarii…
-A więc to ty jesteś jednym z tych dwóch nowych uczniów? Miło mi cię poznać.
-Tak. Mi ciebie również. Ja mam dla ciebie paczkę. – dopiero teraz dziewczyna zauważyła małą paczkę w rękach Bułgara. – Wiktor kazał mi cię znaleźć i to dać.
-Krum? – zapytałam zdziwiona.
-Tak. Ten sam. – Hermiona przyjęła od niego paczkę i razem z Danailem wyszła z Wielkiej Sali. – Mówił, żebym ci to przekazał i pozdrowił. Prosił też żebym powiedział, że w najbliższym czasie przyjedzie na mecz do Anglii i ma wielką nadzieję się z tobą spotkać.
-Ojej… to miło z jego strony. Dziękuje. – uśmiechnęła się. – Bardzo dobrze mówisz po angielsku. Jestem pod wrażeniem.
-Ja i mój kuzyn, ten drugi nowy uczeń, bardzo dobrze znamy ten język. Nasze matki są siostrami i urodziły się w okolicach Yorku, do Bułgarii przeprowadziły się kiedy na wakacjach poznały naszych ojców. Od małego uczyły nas dwóch języków.
-Imponujące. –przyznała dziewczyna. – Idę do biblioteki. Może przejdziesz się ze mną?
-Ja…bardzo chętnie, ale niestety razem z Milanem mamy się zgłosić do dyrektora. Chyba coś w sprawie przeniesienia. – powiedział speszony.
-Rozumiem. No to życzę miłego dnia.
-Dzięki. No to pa!
-Do zobaczenia. – uśmiechnęli się do siebie po czym chłopak pobiegł w swoją stronę, a ona skierowała swoje kroki do biblioteki. Kiedy już stała pomiędzy regałami położyła paczuszkę na jednym ze stolików i zajrzała do środka. Zaniemówiła na moment po czym wyciągnęła podarunek. Była do duża szklana kula z padającym śniegiem (pojawiającym się magicznie u góry, a nie tak jak w mugolskich kulach gdzie, żeby śnieg przez chwilę mienił się w środku trzeba najpierw nią wstrząsnąć). W środku szkła uwięziona była obejmująca się para : chłopak ubrany w czarny płaszcz i czapkę i dziewczyna w fioletowej kurtce, szarym szaliku i z brązowymi lokami, uderzająco podobna do Hermiony. – Przepiękna. – wyszeptała. Podziwiała prezent jeszcze przez chwilę, po czym schowała go z powrotem. Wizyta w bibliotece trwała wyjątkowo, krótko. Gryfonka szybko załatwiła to co chciała i pobiegła do swojego dormitorium. Była już 16 a miała tyle rzeczy do zrobienia. Między innymi napisanie podziękowań do Wiktora i nauka na następny dzień, żeby zarobić jak najwięcej punktów dla swojego domu.



-„Co to do cholery jasnej ma być?” – zastanawiał się w myślach Draco leżąc na łóżku w swoim pokoju i gapiąc się tępo w sufit z rękoma założonymi za głowę. Widząc w bibliotece jak Hermiona odpakowuje paczuszkę z którą wcześniej przez cały dzień chodził ten nowy Bułgar i widząc jej zawartość zbulwersował się niesamowicie. –„Jak taki idiota może dawać dziewczynie prezent skoro nawet jej nie zna?” – zastanawiał się w myślach wymyślając przy okazji nowe wyzwiska na nowego ucznia. Oczywiście, jak sobie tłumaczył, jego niechęć do Danaila nie wzięła się z tego, że chłopak dał prezent nieznajomej dziewczynie, ale z tego że ten Ślizgon zbrukał swoją czystą krew poprzez ten gest do GRYFONKI, przez co naraził na hańbę cały dom węża. Przecież gdyby ktokolwiek się o tym dowiedział… Spojrzał na zegarek. 17:40 pora się zbierać na szlaban do McPindy. Wstał i zerknął w lustro poprawiając swoje włosy. Był niesamowicie zły na to, że wpadł już pierwszego dnia i przez to będzie usiał przez tydzień spędzać wieczory z Granger. No ale cóż. Jakoś będzie musiał to przeboleć. Powolnym krokiem wyszedł ze swojego dormitorium a jego myśli zaprzątała tylko i wyłącznie towarzyszka jego niewoli…

12 komentarzy:

  1. cudowny!a hh, Dracze zazdrosny :D i dobrze xD ciekawe co będzie się działo na szlabanie ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! :) Tylko jedna, maleńka uwaga - Neville, nie "Nevill", poza tym nie mam żadnych zastrzeżeń :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm podobał mi się rozdział i muszę przyznać że ciekawy.
    Uwielbiam dramione więc nic dziwnego że mnie zaintrygowałaś.
    szczególnie że to moja ulubiona historia o miłości i mi się podoba..

    http://pokochac-lotra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! Bardzo podoba mi się Twój Draco i jego "czarne" myśli. Nie wiem czemu, ale już na samym początku nie polubiłam tych Bułgarów - choć jeszcze właściwie ich nie poznaliśmy :D Czekam na nowość, oby była szybko :D

    Pozdrawiam i życzę weny, Haley :)

    http://draco-hermiona-love-after-hate.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. hehe super rozdział a ta kula już se wyobrażam jaka musiała by być piękna <3 czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie :) Domyśliłam się już na początku, po tych nowych z Durmstrangu, że będzie miało to coś wspólnego z Wiktorem. Bardzo mi się podoba ten rozdział. Jestem ciekawa, jak będzie wyglądać pierwszy szlaban Draco i Hermiony. Najbardziej podobała mi się jednak rozmowa Blaise'a i Draco, było w niej coś... intrygującego :) Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahha, Draco zazdrosny, po prostu genialne :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Wlasnie trafilam na tego bloga i musze przyznac, ze jest fantastyczny. Spodobala mi sie postac Draco. Czekam na wiecej ;)

    http://dramionenieoczekiwaneprzyjscie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Twój blog został dodany do Stowarzyszenia.
    Serdecznie zapraszamy do czynnego udziału w konkursie;)

    pozdrawiam i życzę Wesołych świąt.
    Ross.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapowiada się naprwdę ciekawe Dramione:) Masz ciekawy pomysł na te opowiadanie, a również bohaterowie przypadli mi do gustu.
    Zastanawiam się jak będzie przebiegać szlaban Hermiony i Dracona.
    Mam nadzieję,że już niedługo dodasz nowy rozdział.
    Dużo weny życzę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej! Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger!
    Więcej informacji w tym poście: http://draco-miona.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger-x2.html

    Gratuluję!

    Potteromaniaczka ϟ

    OdpowiedzUsuń
  12. Twoje opowiadanie szybko mnie wciągnęło. Hermiona miała naprawdę pecha, ze natknęła akurat na Malfoya. Mam nadzieję, że szlaban przebiegnie bezboleśnie.
    Spodobał mi się prezent od Wiktora i oczywiście ostra reakcja Dracona. Czytam dalej.

    OdpowiedzUsuń