niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 6

Nie jestem do końca zadowolona z tego rozdziału, ale myślę, że po tak długiej przerwie i tak jest dobrze. Obiecuje, że następny będzie dużo lepszy i pojawi się w najbliższym czasie. Tymczasem zapraszam do czytania i komentowania!




Następnego dnia Hermiona obudziła się kilka minut przed 7:00. Znowu miała bardzo zły sen. Spała bardzo długo, a po wczorajszej dawce eliksirów bolała ją głowa. Wiedziała jednak, że przejdzie jej jak tylko napije się kawy i coś zje. Zwlekła się z łóżka i powlekła się do łazienki, gdzie wzięła szybki, orzeźwiający prysznic. Wychodząc z łazienki otworzyła okno swojego prywatnego dormitorium, był ciepły wrześniowy poranek, do pomieszczenia wdarł się delikatny wietrzyk w którym czuć było ostatnie muśnięcie lata. Ubrała szkolny mundurek składający się z koszuli, spódnicy i pończoch. Przeczesała swoje włosy i nałożyła delikatny makijaż, na koniec popsikała się swoimi ulubionymi perfumami. Zerknęła na plan lekcji, jako pierwsze miała zaklęcia z Krukonami o 9, była dopiero 7:30. Gryfonka spakowała wszystkie potrzebne jej na dziś książki i wyszła z dormitorium. Nieśpiesznym krokiem powędrowała na śniadanie. W Wielkiej Sali wiało pustkami. Na początku roku mało kto wstawał o tak wczesnej porze, wszyscy raczej przyzwyczajeni do wakacyjnego lenistwa wstawali na ostatnią chwilę. Przy stole Gryffindoru nie siedział nikt z przyjaciół Hermiony. Zajęła więc byle jakie miejsce i zabrała się za jedzenie tostów z serem. Rozejrzała się po sali – przy stole Krukonów siedziała Luna czytając jakąś gazetę i od czasu do czasu biorąc jakby nieświadomie do ust łyżkę owsianki. Uśmiechnęła się pod nosem na widok blondynki po czym mimowolnie przeniosła wzrok na stół domu węża. Siedział tam Danail i jego kuzyn, który o ile dobrze pamiętała miał na imię Milan. Pierwszy z Bułgarów uśmiechnął się do dziewczyny, na co ona odpowiedziała równie przyjaznym uśmiechem.
-„Przynajmniej jeden normalny Ślizgon” – pomyślała. Trochę dalej przy tym samym stole siedziała Pansy Parkinson przypatrując się pani Prefekt naczelnej z uwagą. Gdy jednak zobaczyła, że Gryfonka również się jej przygląda szybko odwróciła wzrok. – „Kretynka.” – stwierdziła w duchu Hermiona. Wojna już się skończyła, a obecność każdego ucznia Hogwartu w tym roku w szkole, nawet jeśli miał kiedyś coś wspólnego z Voldemortem, świadczyła o tym, że dostał drugą szansę. Mimo to panna Granger nie umiała od tak przebaczyć i zapomnieć wszystkim, którzy przyłożyli rękę do śmierci jej bliskich. Wiedziała, że wobec rodziców Parkinson toczy się postępowanie, mogą oni wylądować w Azkabanie, za pomoc Czarnemu Panu. Wszyscy śmierciożercy znajdują się pod czujnym okiem Ministerstwa Magii oraz aurorów, aż do wydania wyroków skazujących lub uniewinniających. Również rodzice Malfoya nie mogą się czuć bezpiecznie. Z tego co słyszała pana Weasleya Dracon otrzymał drugą szansę ponieważ, podobnie jak Zabini, został zmuszony przez rodziców do przystąpienia w szeregi śmierciożerców. Natomiast los Lucjusza i Narcyzy stoi pod znakiem zapytania. Hermiona westchnęła.
-Wszyscy powinni zginąć w piekle. – powiedziała po cichu, a do jej oczu napłynęły łzy.
-Na brodę Merlina! Kto powinien? – Ginny stała obok zaskoczona słowami przyjaciółki. Brązowooka przestraszyła się głosu przyjaciółki.
-Ohh… nic. Nieważne. Przepraszam. – odpowiedziała speszona.
-Miona? Wszystko ok? – zapytała zmartwiona ruda. – Nie wyglądasz najlepiej.
-To po wczorajszych eliksirach. Jeszcze dziś źle spałam. Miałam znowu ten straszny sen. – młoda panna Weasley przytuliła ją.
-I wszystko dalej tak samo?
-Tak. Dalej czuje jak Bellatrix mnie torturuje… dokładnie tak jak wtedy w domu Malfoyów. – Hermionie ciężko było wypowiedzieć te słowa. Przypomniało jej się, jak wczoraj ten tleniony idioty przepraszał ją za wszystko. Chyba nie wierzył, że jedno zwykłe „przepraszam” załatwi taką sprawę. – „Hermiono, uspokój się. On nie mógł tego mówić serio. To Malfoy, nigdy nie przeprasza, chyba, że ma w tym jakiś swój gówniany interes.” – Gryfonka nalała sobie do kubka kawy i dodała odrobinę mleka. Wypiła ją dość szybko patrząc na zegarek. Była już 8:40 – pora się zbierać na zaklęcia. Szybko zebrała swoje rzeczy i pożegnała się z przyjaciółką. Pierwsza lekcja minęła jej bardzo szybko. Pomimo swojej wczorajszej nieobecności potrafiła odpowiedzieć na każde pytanie profesora. Zarobiła trochę punktów dla Gryffindoru. Następnie w planie miała Transmutację, sala była otwarta więc bez większego zastanowienia weszła do środka. Siedziało już tam kilkoro uczniów, jeden z nich miał bardzo jasne blond włosy i wpatrywał się w Hermionę swoimi błękitno-stalowymi oczyma. Pani Prefekt udała, że go nie widzi i szybko usiadła do ławki pod oknem. Po chwili obok niej usiadł pewien Ślizgon.
-Co słychać?
-Oh… Hej… W porządku. – odpowiedziała trochę zaskoczona Hermiona.
-Już dobrze się czujesz? – zapytał z wyczuwalną troską w głosie.
-Tak już wszystko ok. Dziękuje. – odpowiedziała. Chłopak świdrował ją swoimi brązowymi oczyma, co ją trochę krępowało. – A Tobie jak się podoba w Hogwarcie? – zapytała, żeby przerwać uciążliwą chwilę milczenia.
-Jest super. Nie mogę się przyzwyczaić, że chodzę do szkoły z dziewczynami. W Drumstrangu nie było ani jednej. A tu jest ich pełno… i to całkiem niezłych… - powiedział zalotnym tonem dalej wpatrując się w Hermionę. Dziewczyna się zarumieniła. W tym momencie do sali weszła profesor McGonagall, za co Gryfonka była jej bardzo wdzięczna. Minewra przywitała się ze wszystkimi.
-Panno Granger, czy czuje się już pan dobrze? – zapytała podejrzliwym tonem.
-Tak. Dziękuje pani profesor. – odpowiedziała uprzejmie. Powoli denerwowała ją już ta troska wszystkich wokół. Przecież nie jest umierająca i nie stało się wcale nic strasznego. Chociaż na samą myśl o tym jak blisko wczoraj była z tą nadentą fretką przechodziły jej ciarki po plecach. Najdziwniejsze było to, że wydawał się całkiem uprzejmy wobec niej. – „To na pewno jakiś podstęp. Muszę być czujna” – pomyślała. W tym momencie przypomniały jej się słowa pani Pomfrey : „Pan Malfoy przygotował ci posłanie i dopilnował żebyś się nie wyziębiła. Dżentelmen na medal!”. – „Sram na takiego dżentelmena” – prychła w myślach Gryfonka i starała skupić się na lekcji.



-Smoku, ogarnij się czy coś… - Blaise z niepokojem spoglądał znad książki na swojego przyjaciela chodzącego w tą i z powrotem po pokoju.
-Nosz kurwa! Nie rozumiesz? Chucham i dmucham na nią przez całą noc, oddaje swoje ciuchy, a ta mi później ani „Dziękuje” ani „Pocałuj mnie w dupe”! Głupia szlama.
-Skoro taka „głupia szlama” to czemu tak się nią przejmujesz i złościsz, hmmm? – zapytał czarnoskóry chłopak z nutą rozbawienia w głosie.
-Zamknij się. Wkurzam się bo poświęcam się dla takiej byle Gryfonki, GRYFONKI! A ona nic!
-Przestań… napij się ognistej i Ci przejdzie. – Zabini był już powoli znużony wściekłością współlokatora. Zerknął na zegarek, wskazywał 16:15. – Za niecałe 2 godziny masz z nią szlaban. Nie chcesz się wystroić?
-Spierdalaj.
-Zrobiłeś się strasznie agresywny… - Draco nie odezwał się. Miał już serdecznie dość Zabiniego i jego dogryzek. Podszedł do okna, z którego widać było wielkie jezioro. Dormitorium dwojga Ślizgonów było najwyżej wysuniętym pomieszczeniem w lochach, dzięki czemu okna były tu na normalnej wysokości.
-Dalej myślisz o niej? – zapytał Zabini rozbawionym głosem.
-TO GŁUPIA SZLAMA! NIE ROZUMIESZ? – powiedział odwracając się w stronę przyjaciela i zamarł. Za Diabłem w drzwiach stała Hermiona Granger.



Pani Prefekt naczelna szła spokojnym krokiem w stronę dormitorium Zabiniego i Malfoya. Miała nadzieje, że „służbowe sprawy” o których mówił Ślizgon załatwią szybko, ponieważ przed szlabanem o 18 chciałaby się jeszcze przebrać ze szkolnego mundurka. Do swojego pokoju po lekcjach i odrabianiu zadań domowych w bibliotece wpadła tylko na chwilkę, żeby zostawić tam ciężkie książki. Obok swojego łóżka na fotelu zobaczyła bluzę Malfoya, którą ten pożyczył jej na ostatnim, nieszczęsnym szlabanie. Zrezygnowana wzięła go ze sobą. Drzwi do dormitorium dwojga Ślizgonów przez swoje zamyślenie otworzyła bez pukania. Dokładnie w momencie kiedy przekroczyła próg usłyszała krzyk blondyna:
- TO GŁUPIA SZLAMA! NIE ROZUMIESZ? – Malfoy był ewidentnie zaskoczony obecnością „głupiej szlamy”. Wyglądał na trochę zmieszanego, gdy uświadomił sobie, że dziewczyna słyszała jego wybuch. Hermiona na początku zaskoczona patrzyła na swojego wieloletniego wroga. Miał na sobie spodnie z szkolnego mundurka i do połowy rozpiętą koszulę. On również wpatrywał się w nią nie wiedząc co zrobić.
-Hermiona! Super, że przyszłaś. Jest kilka spraw, które musimy… - przerwał widząc, że Gryfonka zbliża się do jego przyjaciela z kamiennym wyrazem twarzy. Podała blondynowi złożoną w kostkę bluzę.
-Oddaje. Mam nadzieję, że nie pobrudziłam jej za bardzo szlamem. – syknęła i wepchnęła mu ją w ręce. Odwróciła się na pięcie i podeszła do Blaisa. – Więc o co chodzi? – zapytała.
-Widzisz, trzeba ustalić dyżury na korytarzach. Potem terminarze naborów do drużyn quidditcha. McGonagall jeszcze prosiła… - w tym momencie drzwi do dormitorium zamknęły się z głośnym hukiem. Prefekci zostali sami we dwójkę.
-Trochę kiepsko wyszło… - powiedział zmieszany Blaise świadomy tego, że to on podpuścił przyjaciela do takiego wybuchu.
-Nie. Wyszło tak samo jak przez wszystkie te lata w Hogwarcie. – odpowiedziała obojętnie Gryfonka.
-Słuchaj… Malfoy jest bardzo zagubiony, szczególnie teraz, po wojnie, nie wie co ma zrobić.
-Nie wie co ma zrobić, więc dręczy mnie i wyzywa od szlam?
-Już daj spokój. Nie widzisz jak się zmienia? Nie da się wszystkiego zrobić na raz! – czarnoskóry chłopak starał się przekonać dziewczynę.
- Co się zmienia? W czym się zmienia? Jak dla mnie nic się nie zmieniło!
-A wczoraj? W lochach na szlabanie? – zapytał, jego ton był łagodny ale poważny.
-Nie wiem co Ci nawygadywał ten kretyn, ale… - Hermionie zaczęły napływać łzy do oczu.
-Ten kretyn nic mi nie powiedział. – przerwał jej Zabini. – Wiem tylko, że źle się czułaś kiedy siedzieliście zamknięci i on się Tobą zaopiekował. A i tak dowiedziałem się o tym od McGonagall, bo Smok nie chciał nic mówić na ten temat.
-Było mu wstyd, że mi pomógł zamiast dobić…
-Kurwa, dziewczyno, przestań. Znam Malfoya od dziecka i wiem, że to skończony arystokratyczny dupek i kretyn. Tylko musisz pamiętać, że wszystko to co działo się przez te lata było spowodowane naciskiem jego ojca, na którego naciskał Voldemort. Teraz kiedy to się skończyło wszyscy dostaliśmy drugą szansę i wszyscy ją chcemy wykorzystać. Ja też! – Diabeł usiadł na kanapie obok dziewczyny. – I ten palant też by bardzo chciał, ale jak już oboje zauważyliśmy nie jest on do końca normalny i kretyn nie wie co ma zrobić, nie wie jak to wszystko sobie poukładać.
-Blaise… rozumiem co do mnie mówisz, ale postaraj się zrozumieć też mnie. To było miłe zaskoczenie... to całe zachowanie Malfoya w lochach. Tylko, że przez ostatnie 7 lat dręczył mnie za każdym razem, kiedy tylko mnie zobaczył. A to  co się działo podczas wojny, tortury, które przeżywałam, kiedy on się przyglądał bezczynnie… Do dziś śni mi się to po nocach i to dla mnie zdecydowanie za dużo. – po policzku Gryfonki spłyneła samotnie jedna łza, zaraz potem druga. Dziewczyna wstała gwałtownie. – Przepraszam, muszę już iść. Jeżeli chodzi o sprawy szkoły… - zerknęła na plik papierów na biurku Ślizgona.
-Dam sobie radę. – odpowiedział markotnie Blaise. To co powiedziała dziewczyna kompletnie pozbawiło go humoru. Zdał sobie sprawę jak bardzo Gryfonka jest zraniona, ile cierpienia doznała przez te wszystkie lata, a w szczególności ostatnimi czasy.
-Dziękuje. – odpowiedziała dziewczyna i szybko wyszła z dormitorium. Gdyby nie jej rozkojarzenie przez rozmowę, którą przed chwilę odbyła może zauważyłaby, że kilka metrów od drzwi stał stalowooki Ślizgon z zachmurzoną miną. Odprowadził dziewczynę wzrokiem. Po tym jak wyszedł trzaskając drzwiami nie miał pojęcia co zrobić, oparł się tylko o nie wkurzony – nie wiedział czy bardziej na siebie czy na Granger. Kiedy usłyszał, że temat dotyczy jego postanowił podsłuchać rozmowę przyjaciela zza drzwi. Teraz tego żałował. Chyba wolał nie wiedzieć. Wolał nie zdawać sobie sprawy jaką krzywdę wyrządził tej dziewczynie.



Hermiona zdenerwowana krzątała się po swoim dormitorium. Ubrała na siebie czarne dopasowane trampki i zieloną bluzkę na ramiączkach. Włosy zapletła w luźny warkocz. Cały czas myślała o swojej rozmowie z Zabinim. Zawiązała na nogach trampki i ubrała czarną rozpinaną bluzę – na wszelki wypadek, żeby nie musieć pożyczać już niczego od tego bęcwała. Zerknęła na zegarek – 17:50. Westchnęła i wyszła ze swojego dormitorium. Całą drogę do gabinetu McGonagall pokonała ze spuszczoną głową walcząc z myślami. Kiedy weszła do środka Dracon już tam siedział, nauczycielka pisała coś przy swoim biurku.
-Witam. Proszę usiąść panno Granger. – dziewczyna usiadła. Malfoy nawet na nią nie zerknął. Siedział naburmuszony w swoim fotelu.  – Bardzo mi przykro za ten incydent podczas ostatniego szlabanu. – kontynuowała nauczycielka.
-Nic się nie stało. – powiedziała szybko Hermiona. – Co mamy dziś zrobić? – zapytała chcąc uniknąć tego niemiłego dla niej tematu.
-Chciałabym, żebyście za zajęli się dziś wieczorem patrolem dziedzińca i błoni. Wczoraj przyłapano kilkoro uczniów na psoceniu tam późnym wieczorem i chciałabym, żeby przez kilka najbliższych dni ktoś zajął się pilnowaniem porządku w tym miejscu, żeby nie dopuścić do ponowienia się sytuacji.
-Późnym wieczorem? Mamy godzinę 18… - powiedział ironicznie Dracon.
-Zdaję sobie z tego sprawę panie Malfoy. Dlatego chcę, żebyście patrol zaczęli dziś o 22:00 i prowadzili go 4 godziny.
-Słucham? – oburzył się chłopak. Tym razem dziewczyna mu zawtórowała.
-Ale pani profesor! My jutro rano mamy lekcje! – McGonagall skarciła ich swoim surowym wzrokiem.
-Panno Granger, panie Malfoy. To jest szlaban, a wasze przewinienie było poważne. Chyba nie liczyliście, że będziemy was rozpieszczać i dawać taryfy ulgowe? – nauczycielka zerkała to na jednego to na drugiego. – Z mojej strony to wszystko. Możecie iść do swoich dormitoriów. Do 22 macie jeszcze sporu czasu. – Oboje uczniowie zachmurzeni pożegnali się z wicedyrektorką i wyszli.
-O 22 pod Wielką Salą. – syknęła Hermiona. Draco siknął jej głową. Kiedy już się mieli oddalić, każde w swoją stronę, ciszę przerwał głos arystokraty.
-Granger…
-Hmmm?
-Ja… to dzisiaj… Zabini mnie strasznie wkurwił i wybuchłem. – Hermiona podniosła brwi.
-Malfoy? Czy Ty się tłumaczysz głupiej szlamie? – prychnęła. – „Czemu ja to robię? Po co to ciągnę?” – zadawał sobie w duchu pytania.

-A nazywaj sobie to jak chcesz. Nie obchodzi mnie to. Chciałem Ci tylko powiedzieć… - spojrzał na nią swoimi błękitno-stalowymi oczyma, co sprawiło, że dziewczynie na chwilę zatrzymało się serce. Blondyn jednak obrócił się szybko i odszedł. Hermiona jednak była zupełnie pewna, że usłyszała jak chłopak wyszeptał odchodząc ciche „przepraszam”. Stała tak jeszcze chwilę samotonie na korytarzu po czym skierowała się w stronę swojego dormitorium.

2 komentarze:

  1. Jestem bardzo mile zaskoczona pojawieniem się nowego rozdziału. Myślałam, że już nic nie dodasz, a tu taka niespodzianka. :)
    Rozdział bardzo mi się spodobał, a najbardziej fragment rozmowy Blaise'az Hermioną.
    Czekam na kolejny!

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie, toczy się fajnym rytmem, widać, że pisanie nie sprawia autorce trudności :) Lubię tą Hermionę, niby trochę zmieniona, ale to w końcu normalne po tym co przeżyła. Chociaż brakuje mi jej wymądrzania się. Dracona też da się lubić :)

    OdpowiedzUsuń