Nie jestem do końca zadowolona z tego rozdziału, ale myślę, że po tak długiej przerwie i tak jest dobrze. Obiecuje, że następny będzie dużo lepszy i pojawi się w najbliższym czasie. Tymczasem zapraszam do czytania i komentowania!
Następnego dnia Hermiona obudziła się kilka minut przed 7:00.
Znowu miała bardzo zły sen. Spała bardzo długo, a po wczorajszej dawce
eliksirów bolała ją głowa. Wiedziała jednak, że przejdzie jej jak tylko napije
się kawy i coś zje. Zwlekła się z łóżka i powlekła się do łazienki, gdzie
wzięła szybki, orzeźwiający prysznic. Wychodząc z łazienki otworzyła okno
swojego prywatnego dormitorium, był ciepły wrześniowy poranek, do pomieszczenia
wdarł się delikatny wietrzyk w którym czuć było ostatnie muśnięcie lata. Ubrała
szkolny mundurek składający się z koszuli, spódnicy i pończoch. Przeczesała
swoje włosy i nałożyła delikatny makijaż, na koniec popsikała się swoimi
ulubionymi perfumami. Zerknęła na plan lekcji, jako pierwsze miała zaklęcia z
Krukonami o 9, była dopiero 7:30. Gryfonka spakowała wszystkie potrzebne jej na
dziś książki i wyszła z dormitorium. Nieśpiesznym krokiem powędrowała na
śniadanie. W Wielkiej Sali wiało pustkami. Na początku roku mało kto wstawał o
tak wczesnej porze, wszyscy raczej przyzwyczajeni do wakacyjnego lenistwa
wstawali na ostatnią chwilę. Przy stole Gryffindoru nie siedział nikt z
przyjaciół Hermiony. Zajęła więc byle jakie miejsce i zabrała się za jedzenie
tostów z serem. Rozejrzała się po sali – przy stole Krukonów siedziała Luna czytając
jakąś gazetę i od czasu do czasu biorąc jakby nieświadomie do ust łyżkę
owsianki. Uśmiechnęła się pod nosem na widok blondynki po czym mimowolnie
przeniosła wzrok na stół domu węża. Siedział tam Danail i jego kuzyn, który o
ile dobrze pamiętała miał na imię Milan. Pierwszy z Bułgarów uśmiechnął się do
dziewczyny, na co ona odpowiedziała równie przyjaznym uśmiechem.
-„Przynajmniej jeden normalny Ślizgon” – pomyślała. Trochę
dalej przy tym samym stole siedziała Pansy Parkinson przypatrując się pani Prefekt
naczelnej z uwagą. Gdy jednak zobaczyła, że Gryfonka również się jej przygląda
szybko odwróciła wzrok. – „Kretynka.” – stwierdziła w duchu Hermiona. Wojna już
się skończyła, a obecność każdego ucznia Hogwartu w tym roku w szkole, nawet
jeśli miał kiedyś coś wspólnego z Voldemortem, świadczyła o tym, że dostał
drugą szansę. Mimo to panna Granger nie umiała od tak przebaczyć i zapomnieć
wszystkim, którzy przyłożyli rękę do śmierci jej bliskich. Wiedziała, że wobec
rodziców Parkinson toczy się postępowanie, mogą oni wylądować w Azkabanie, za
pomoc Czarnemu Panu. Wszyscy śmierciożercy znajdują się pod czujnym okiem
Ministerstwa Magii oraz aurorów, aż do wydania wyroków skazujących lub
uniewinniających. Również rodzice Malfoya nie mogą się czuć bezpiecznie. Z tego
co słyszała pana Weasleya Dracon otrzymał drugą szansę ponieważ, podobnie jak
Zabini, został zmuszony przez rodziców do przystąpienia w szeregi
śmierciożerców. Natomiast los Lucjusza i Narcyzy stoi pod znakiem zapytania.
Hermiona westchnęła.
-Wszyscy powinni zginąć w piekle. – powiedziała po cichu, a
do jej oczu napłynęły łzy.
-Na brodę Merlina! Kto powinien? – Ginny stała obok
zaskoczona słowami przyjaciółki. Brązowooka przestraszyła się głosu
przyjaciółki.
-Ohh… nic. Nieważne. Przepraszam. – odpowiedziała speszona.
-Miona? Wszystko ok? – zapytała zmartwiona ruda. – Nie
wyglądasz najlepiej.
-To po wczorajszych eliksirach. Jeszcze dziś źle spałam.
Miałam znowu ten straszny sen. – młoda panna Weasley przytuliła ją.
-I wszystko dalej tak samo?
-Tak. Dalej czuje jak Bellatrix mnie torturuje… dokładnie tak
jak wtedy w domu Malfoyów. – Hermionie ciężko było wypowiedzieć te słowa.
Przypomniało jej się, jak wczoraj ten tleniony idioty przepraszał ją za
wszystko. Chyba nie wierzył, że jedno zwykłe „przepraszam” załatwi taką sprawę.
– „Hermiono, uspokój się. On nie mógł tego mówić serio. To Malfoy, nigdy nie
przeprasza, chyba, że ma w tym jakiś swój gówniany interes.” – Gryfonka nalała
sobie do kubka kawy i dodała odrobinę mleka. Wypiła ją dość szybko patrząc na
zegarek. Była już 8:40 – pora się zbierać na zaklęcia. Szybko zebrała swoje
rzeczy i pożegnała się z przyjaciółką. Pierwsza lekcja minęła jej bardzo
szybko. Pomimo swojej wczorajszej nieobecności potrafiła odpowiedzieć na każde
pytanie profesora. Zarobiła trochę punktów dla Gryffindoru. Następnie w planie
miała Transmutację, sala była otwarta więc bez większego zastanowienia weszła do środka. Siedziało już tam kilkoro uczniów, jeden z nich miał bardzo jasne
blond włosy i wpatrywał się w Hermionę swoimi błękitno-stalowymi oczyma. Pani
Prefekt udała, że go nie widzi i szybko usiadła do ławki pod oknem. Po chwili
obok niej usiadł pewien Ślizgon.
-Co słychać?
-Oh… Hej… W porządku. – odpowiedziała trochę zaskoczona
Hermiona.
-Już dobrze się czujesz? – zapytał z wyczuwalną troską w
głosie.
-Tak już wszystko ok. Dziękuje. – odpowiedziała. Chłopak
świdrował ją swoimi brązowymi oczyma, co ją trochę krępowało. – A Tobie jak się
podoba w Hogwarcie? – zapytała, żeby przerwać uciążliwą chwilę milczenia.
-Jest super. Nie mogę się przyzwyczaić, że chodzę do szkoły
z dziewczynami. W Drumstrangu nie było ani jednej. A tu jest ich pełno… i to
całkiem niezłych… - powiedział zalotnym tonem dalej wpatrując się w Hermionę.
Dziewczyna się zarumieniła. W tym momencie do sali weszła profesor McGonagall,
za co Gryfonka była jej bardzo wdzięczna. Minewra przywitała się ze
wszystkimi.
-Panno Granger, czy czuje się już pan dobrze? – zapytała
podejrzliwym tonem.
-Tak. Dziękuje pani profesor. – odpowiedziała uprzejmie.
Powoli denerwowała ją już ta troska wszystkich wokół. Przecież nie jest
umierająca i nie stało się wcale nic strasznego. Chociaż na samą myśl o tym jak
blisko wczoraj była z tą nadentą fretką przechodziły jej ciarki po plecach.
Najdziwniejsze było to, że wydawał się całkiem uprzejmy wobec niej. – „To na
pewno jakiś podstęp. Muszę być czujna” – pomyślała. W tym momencie przypomniały
jej się słowa pani Pomfrey : „Pan Malfoy
przygotował ci posłanie i dopilnował żebyś się nie wyziębiła. Dżentelmen na
medal!”. – „Sram na takiego dżentelmena” – prychła w myślach Gryfonka i
starała skupić się na lekcji.
-Smoku, ogarnij się czy coś… - Blaise z niepokojem spoglądał
znad książki na swojego przyjaciela chodzącego w tą i z powrotem po pokoju.
-Nosz kurwa! Nie rozumiesz? Chucham i dmucham na nią przez
całą noc, oddaje swoje ciuchy, a ta mi później ani „Dziękuje” ani „Pocałuj mnie
w dupe”! Głupia szlama.
-Skoro taka „głupia szlama” to czemu tak się nią przejmujesz
i złościsz, hmmm? – zapytał czarnoskóry chłopak z nutą rozbawienia w głosie.
-Zamknij się. Wkurzam się bo poświęcam się dla takiej byle
Gryfonki, GRYFONKI! A ona nic!
-Przestań… napij się ognistej i Ci przejdzie. – Zabini był
już powoli znużony wściekłością współlokatora. Zerknął na zegarek, wskazywał
16:15. – Za niecałe 2 godziny masz z nią szlaban. Nie chcesz się wystroić?
-Spierdalaj.
-Zrobiłeś się strasznie agresywny… - Draco nie odezwał się.
Miał już serdecznie dość Zabiniego i jego dogryzek. Podszedł do okna, z którego
widać było wielkie jezioro. Dormitorium dwojga Ślizgonów było najwyżej wysuniętym
pomieszczeniem w lochach, dzięki czemu okna były tu na normalnej wysokości.
-Dalej myślisz o niej? – zapytał Zabini rozbawionym głosem.
-TO GŁUPIA SZLAMA! NIE ROZUMIESZ? – powiedział odwracając się
w stronę przyjaciela i zamarł. Za Diabłem w drzwiach stała Hermiona Granger.
Pani Prefekt naczelna szła spokojnym krokiem w stronę
dormitorium Zabiniego i Malfoya. Miała nadzieje, że „służbowe sprawy” o których
mówił Ślizgon załatwią szybko, ponieważ przed szlabanem o 18 chciałaby się
jeszcze przebrać ze szkolnego mundurka. Do swojego pokoju po lekcjach i
odrabianiu zadań domowych w bibliotece wpadła tylko na chwilkę, żeby zostawić
tam ciężkie książki. Obok swojego łóżka na fotelu zobaczyła bluzę Malfoya,
którą ten pożyczył jej na ostatnim, nieszczęsnym szlabanie. Zrezygnowana wzięła go
ze sobą. Drzwi do dormitorium dwojga Ślizgonów przez swoje zamyślenie otworzyła
bez pukania. Dokładnie w momencie kiedy przekroczyła próg usłyszała krzyk
blondyna:
- TO
GŁUPIA SZLAMA! NIE ROZUMIESZ? – Malfoy był ewidentnie zaskoczony obecnością „głupiej
szlamy”. Wyglądał na trochę zmieszanego, gdy uświadomił sobie, że dziewczyna
słyszała jego wybuch. Hermiona na początku zaskoczona patrzyła na swojego
wieloletniego wroga. Miał na sobie spodnie z szkolnego mundurka i do połowy
rozpiętą koszulę. On również wpatrywał się w nią nie wiedząc co zrobić.
-Hermiona! Super, że przyszłaś. Jest kilka spraw, które
musimy… - przerwał widząc, że Gryfonka zbliża się do jego przyjaciela z
kamiennym wyrazem twarzy. Podała blondynowi złożoną w kostkę bluzę.
-Oddaje. Mam nadzieję, że nie pobrudziłam jej za bardzo
szlamem. – syknęła i wepchnęła mu ją w ręce. Odwróciła się na pięcie i podeszła
do Blaisa. – Więc o co chodzi? – zapytała.
-Widzisz, trzeba ustalić dyżury na korytarzach. Potem
terminarze naborów do drużyn quidditcha. McGonagall jeszcze prosiła… - w tym
momencie drzwi do dormitorium zamknęły się z głośnym hukiem. Prefekci zostali
sami we dwójkę.
-Trochę kiepsko wyszło… - powiedział zmieszany Blaise świadomy
tego, że to on podpuścił przyjaciela do takiego wybuchu.
-Nie. Wyszło tak samo jak przez wszystkie te lata w
Hogwarcie. – odpowiedziała obojętnie Gryfonka.
-Słuchaj… Malfoy jest bardzo zagubiony, szczególnie teraz, po
wojnie, nie wie co ma zrobić.
-Nie wie co ma zrobić, więc dręczy mnie i wyzywa od szlam?
-Już daj spokój. Nie widzisz jak się zmienia? Nie da się
wszystkiego zrobić na raz! – czarnoskóry chłopak starał się przekonać
dziewczynę.
- Co się zmienia? W czym się zmienia? Jak dla mnie nic się
nie zmieniło!
-A wczoraj? W lochach na szlabanie? – zapytał, jego ton był
łagodny ale poważny.
-Nie wiem co Ci nawygadywał ten kretyn, ale… - Hermionie
zaczęły napływać łzy do oczu.
-Ten kretyn nic mi nie powiedział. – przerwał jej Zabini. –
Wiem tylko, że źle się czułaś kiedy siedzieliście zamknięci i on się Tobą
zaopiekował. A i tak dowiedziałem się o tym od McGonagall, bo Smok nie chciał
nic mówić na ten temat.
-Było mu wstyd, że mi pomógł zamiast dobić…
-Kurwa, dziewczyno, przestań. Znam Malfoya od dziecka i wiem,
że to skończony arystokratyczny dupek i kretyn. Tylko musisz pamiętać, że wszystko
to co działo się przez te lata było spowodowane naciskiem jego ojca, na którego
naciskał Voldemort. Teraz kiedy to się skończyło wszyscy dostaliśmy drugą
szansę i wszyscy ją chcemy wykorzystać. Ja też! – Diabeł usiadł na kanapie obok
dziewczyny. – I ten palant też by bardzo chciał, ale jak już oboje zauważyliśmy
nie jest on do końca normalny i kretyn nie wie co ma zrobić, nie wie jak to
wszystko sobie poukładać.
-Blaise… rozumiem co do mnie mówisz, ale postaraj się
zrozumieć też mnie. To było miłe zaskoczenie... to całe zachowanie Malfoya w lochach.
Tylko, że przez ostatnie 7 lat dręczył mnie za każdym razem, kiedy tylko mnie
zobaczył. A to co się działo podczas
wojny, tortury, które przeżywałam, kiedy on się przyglądał bezczynnie… Do dziś
śni mi się to po nocach i to dla mnie zdecydowanie za dużo. – po policzku
Gryfonki spłyneła samotnie jedna łza, zaraz potem druga. Dziewczyna wstała
gwałtownie. – Przepraszam, muszę już iść. Jeżeli chodzi o sprawy szkoły… - zerknęła
na plik papierów na biurku Ślizgona.
-Dam sobie radę. – odpowiedział markotnie Blaise. To co
powiedziała dziewczyna kompletnie pozbawiło go humoru. Zdał sobie sprawę jak
bardzo Gryfonka jest zraniona, ile cierpienia doznała przez te wszystkie lata,
a w szczególności ostatnimi czasy.
-Dziękuje. – odpowiedziała dziewczyna i szybko wyszła z
dormitorium. Gdyby nie jej rozkojarzenie przez rozmowę, którą przed chwilę
odbyła może zauważyłaby, że kilka metrów od drzwi stał stalowooki Ślizgon z
zachmurzoną miną. Odprowadził dziewczynę wzrokiem. Po tym jak wyszedł
trzaskając drzwiami nie miał pojęcia co zrobić, oparł się tylko o nie wkurzony –
nie wiedział czy bardziej na siebie czy na Granger. Kiedy usłyszał, że temat
dotyczy jego postanowił podsłuchać rozmowę przyjaciela zza drzwi. Teraz tego
żałował. Chyba wolał nie wiedzieć. Wolał nie zdawać sobie sprawy jaką krzywdę
wyrządził tej dziewczynie.
Hermiona zdenerwowana krzątała się po swoim dormitorium. Ubrała
na siebie czarne dopasowane trampki i zieloną bluzkę na ramiączkach. Włosy
zapletła w luźny warkocz. Cały czas myślała o swojej rozmowie z Zabinim.
Zawiązała na nogach trampki i ubrała czarną rozpinaną bluzę – na wszelki
wypadek, żeby nie musieć pożyczać już niczego od tego bęcwała. Zerknęła na
zegarek – 17:50. Westchnęła i wyszła ze swojego dormitorium. Całą drogę do
gabinetu McGonagall pokonała ze spuszczoną głową walcząc z myślami. Kiedy
weszła do środka Dracon już tam siedział, nauczycielka pisała coś przy swoim
biurku.
-Witam. Proszę usiąść panno Granger. – dziewczyna usiadła.
Malfoy nawet na nią nie zerknął. Siedział naburmuszony w swoim fotelu. – Bardzo mi przykro za ten incydent podczas
ostatniego szlabanu. – kontynuowała nauczycielka.
-Nic się nie stało. – powiedziała szybko Hermiona. – Co mamy
dziś zrobić? – zapytała chcąc uniknąć tego niemiłego dla niej tematu.
-Chciałabym, żebyście za zajęli się dziś wieczorem patrolem
dziedzińca i błoni. Wczoraj przyłapano kilkoro uczniów na psoceniu tam późnym
wieczorem i chciałabym, żeby przez kilka najbliższych dni ktoś zajął się
pilnowaniem porządku w tym miejscu, żeby nie dopuścić do ponowienia się
sytuacji.
-Późnym wieczorem? Mamy godzinę 18… - powiedział ironicznie Dracon.
-Zdaję sobie z tego sprawę panie Malfoy. Dlatego chcę,
żebyście patrol zaczęli dziś o 22:00 i prowadzili go 4 godziny.
-Słucham? – oburzył się chłopak. Tym razem dziewczyna mu
zawtórowała.
-Ale pani profesor! My jutro rano mamy lekcje! – McGonagall
skarciła ich swoim surowym wzrokiem.
-Panno Granger, panie Malfoy. To jest szlaban, a wasze
przewinienie było poważne. Chyba nie liczyliście, że będziemy was rozpieszczać
i dawać taryfy ulgowe? – nauczycielka zerkała to na jednego to na drugiego. – Z
mojej strony to wszystko. Możecie iść do swoich dormitoriów. Do 22 macie
jeszcze sporu czasu. – Oboje uczniowie zachmurzeni pożegnali się z
wicedyrektorką i wyszli.
-O 22 pod Wielką Salą. – syknęła Hermiona. Draco siknął jej
głową. Kiedy już się mieli oddalić, każde w swoją stronę, ciszę przerwał głos
arystokraty.
-Granger…
-Hmmm?
-Ja… to dzisiaj… Zabini mnie strasznie wkurwił i wybuchłem. –
Hermiona podniosła brwi.
-Malfoy? Czy Ty się tłumaczysz głupiej szlamie? – prychnęła. –
„Czemu ja to robię? Po co to ciągnę?” – zadawał sobie w duchu pytania.
-A nazywaj sobie to jak chcesz. Nie obchodzi mnie to.
Chciałem Ci tylko powiedzieć… - spojrzał na nią swoimi błękitno-stalowymi
oczyma, co sprawiło, że dziewczynie na chwilę zatrzymało się serce. Blondyn
jednak obrócił się szybko i odszedł. Hermiona jednak była zupełnie pewna, że
usłyszała jak chłopak wyszeptał odchodząc ciche „przepraszam”. Stała tak
jeszcze chwilę samotonie na korytarzu po czym skierowała się w stronę swojego
dormitorium.
Jestem bardzo mile zaskoczona pojawieniem się nowego rozdziału. Myślałam, że już nic nie dodasz, a tu taka niespodzianka. :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się spodobał, a najbardziej fragment rozmowy Blaise'az Hermioną.
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam, M.
Świetne opowiadanie, toczy się fajnym rytmem, widać, że pisanie nie sprawia autorce trudności :) Lubię tą Hermionę, niby trochę zmieniona, ale to w końcu normalne po tym co przeżyła. Chociaż brakuje mi jej wymądrzania się. Dracona też da się lubić :)
OdpowiedzUsuń