Kubek ciepłej herbatki i pisanie nowego rozdziału idzie jak z płatka :) Mam nadzieję, że z niczym nie przesadziłam i rozdział wam się spodoba. Komentujcie proszę! Jak tak dalej pójdzie będę musiała chyba poszukać sobie bety, bo co jak co, ale sprawdzać rozdziału samej po sobie to ja ani nie umiem, ani nie lubię ;)
Pluła sobie w brodę za to jak się zachowała na ostatnim szlabanie. Malfoy pogrywał w jakieś typowe dla niego arystokratyczne gierki, a ona mu na to pozwalała. Tak nie mogło być dalej. Jej znajomość z nim musi wrócić do dawnego stanu rzeczy.
Pluła sobie w brodę za to jak się zachowała na ostatnim szlabanie. Malfoy pogrywał w jakieś typowe dla niego arystokratyczne gierki, a ona mu na to pozwalała. Tak nie mogło być dalej. Jej znajomość z nim musi wrócić do dawnego stanu rzeczy.
-„Ale jak w takim razie był sens tej wojny skoro wszystko ma
zostać takie samo. Czy to nie właśnie równość wśród czarodziejów była jedną z
rzeczy o które walczyliśmy i na których nam zależało? O zburzenie murów i
uprzedzeń? Przestań. To Malfoy. Jego mur jest kilometrowej długości i zrobiony
z zimnej stali. Dokładnie takiej jak jego oczy…”
-Uhh…przestań. – wściekła mruknęła do siebie pod nosem, kiedy
zrozumiała, że myśli o oczach tego idioty.
-Hermiona, mówisz sama do siebie? Wiesz, że to jest pierwszy
objaw choroby psychicznej? – zapytał Harry z uśmiechem na twarzy. Dziewczyna
uniosła wysoko brwi z kpiną na twarzy.
-Ze wszystkich tu zebranych mi chyba najdalej do choroby
psychicznej. – powiedziała. Siedziała w Pokoju Wspólnym Gryfonów razem Harrym,
Ronnem i Ginny. Siedzieli przy stoliku niedaleko kominka odrabiając swoje
zadania domowe. Brązowowłosa była akurat w trakcie pisania eseju na eliksiry
dla Slughorna, czym zajmowali się również (a przynajmniej chcieli) chłopcy.
Ruda za to pochylała się nad podręcznikiem z zielarstwa zakuwając regułki przed
jutrzejszym sprawdzianem. – Zamyśliłam się po prostu, ok?
-Nie ty jedna. Harry też co chwila odlatuje. To chyba nie
jest najlepszy dzień na naukę. – powiedziała panna Weasley patrząc na Harrego.
-Też, tak sobie myślałem… - zaczął Wybraniec.
-Nawet tobie się czasem zdarza. – przerwał mu kpiąco rudy
przyjaciel. Potter żartobliwie rzucił mu urażone spojrzenie i kontynuował.
-Tak sobie myślałem, że od pierwszej klasy, kiedy się
poznaliśmy, co roku się w coś pakowaliśmy. Żadna klasa nie upłynęła nam
spokojnie, bez rewelacji, za każdym jednym razem coś robiliśmy, na coś się
narażaliśmy. Przez te kilka lat złamaliśmy prawie wszystkie poważne zakazy
punkty szkolnego regulaminu. A wszystko co się działo sprowadzało się do
jednego: Voldemorta i walki z nim. A teraz? To już koniec. Nie ma go, a my
przeżyjemy prawdopodobnie zwykły, normalny rok szkolny w Hogwarcie. Tak jak na
porządnych uczniów przystało.
-Jedyny taki w naszym życiu. – zaśmiała się Hermiona. Wszyscy
poczuli dziwne uczucie w klatce piersiowej. Harry miał racje. Wraz z końcem
wojny i śmiercią Voldemorta skończył się bardzo ważny etap w ich życiu. Był on
mroczny i strasznie niebezpieczny, ale też pełen przygód, dający wiele
niezapomnianych wspomnień.
-Jak sobie tak przypomnę co my robiliśmy przez ostatnie 7
lat, to się tylko zastanawiam jakim cudem my jeszcze żyjemy? – odezwał się
Ronald.
-W sumie. Jak tak mówisz to rzeczywiście, chyba jechaliśmy
cały czas na jednym wielkim farcie. – westchnęła Prefekt naczelna.
-A teraz już koniec pakowania się w tarapaty. – westchnął brunet.
Odchylając się na krześle do tyłu i przeciągając leniwie.
-No, tego to bym nie powiedziała. Tak się składa, że nasza
Hermiona już na samym początku roku wzięła się za kontynuowanie w tradycji.
Przez cały tydzień, codziennie o 18, tak? – powiedziała kpiącym tonem Ginny
szczerząc się w stronę przyjaciółki.
-Ani mi nie mów. Już mam dość, a mam dopiero za sobą 3
szlabany. Zostały jeszcze 4.
-Nie ciesz się tak bardzo. – zaśmiał się Ron, a dziewczyna
pokazała mu język. Zerknęła na zegar. Była 17:25, kolacja zaczynała się o
17:30.
-Idziemy jeść? – zapytała.
-Tak wcześnie? – odpowiedziała jej przyjaciółka.
-Jak już wcześniej zauważyłaś mam bardzo ważne spotkanie o
18, a nie chcę iść głodna.
-Ah. No tak. Chodźmy w takim razie.
-To wy idźcie, a my tylko zaniesiemy swoje książki do
dormitorium. – powiedział Harry, kiedy z Ronem zbierali swoje rzeczy. Hermiona
wrzuciła wszystko do dużej, czarnej torby ze sztucznej skóry, którą miała przy
sobie. Odniesie ją do siebie po kolacji, przy okazji się przebierze. Kiedy były
w połowie drogie do Wielkiej Sali dognili je chłopcy.
-Cholernie trudne do wypracowanie na eliksiry, co nie Miona? –
zaczął rudy.
-Zapomnij Ronaldzie. Nie jest wcale takie trudne. Wszystkie
informacje masz w książce. Poza tym ja muszę dokończyć jeszcze swoje i nie mam
czasu na zajmowanie się jeszcze twoją pracą. Przez tego blond kretyna w ogóle
mam teraz mało czasu na cokolwiek. – powiedziała kiedy byli już w holu i
zbliżali się do drzwi Wielkiej Sali.
-Jak już kogoś obgadujesz Gragner to upewnij się
przynajmniej, że nie stoi za Twoimi plecami. – syknął blond kretyn, który
akurat wyszedł z lochów i szedł w kierunku grupki przyjaciół. Hermionie dreszcz
przeszedł po plecach. Obok niego szedł czarnoskóry władca piekieł.
-Cześć Blaise. – Gryfonka postanowiła udawać, że nie widzi
obiektu, jej wcześniejszej wypowiedzi.
-Witam, witam. – uśmiechnął się czarująco Diabeł i przejechał
ręką po jej brązowych lokach, gdy przechodził obok. Dracon widząc to prychnął
teatralnie i otworzył z rozmachem drzwi za którymi wśród głośnych rozmów kolację
jedli uczniowie Hogwartu.
-Co to było? – zapytał zszokowany Ron, gdy Ślizgoni zniknęli
za progiem.
-Zabini jest naprawdę w porządku. Zmienił się bardzo. Pozatym
oboje jesteśmy naczelnymi, więc wypadało żebyśmy się dogadywali. –
wytłumaczyła. Mimo to przyjaciele patrzyli na nią z powątpiewaniem.
-No co? Wiem, że to… Zabini… - nie chciała mówić nic na temat
śmierciożerczej przeszłości chłopaka - … ale myślę, że dopóki jest wobec mnie
miły i nic nie kombinuje to chyba mogę traktować go tak samo.
-Jesteś z nasz wszystkich najmądrzejsza i pewnie masz rację…
ale i tak uważaj. – powiedział Wybraniec obejmując przyjaciółkę ramieniem.
-Wiem Harry. – odpowiedziała i weszli
do Wielkiej Sali.
-Na Salazara! Czy ja też mam zacząć nazywać Cię „blond
kretynem”, żebyś w końcu zwrócił na mnie uwagę i zaczął słuchać? – Zabini
starał się sprowadzić przyjaciela na ziemie.
-Hmmm? – mruknął w końcu pytająco Dracon.
-Nie „hmmm” tylko ogarnij się. Od kiedy siedliśmy wpatrujesz
się w nią i nic do ciebie nie dociera. I jajecznica już ci całkiem wystygła. –
Malfoy spojrzał krytycznym okiem na swój talerz. Wziął z niechęcią widelec i
zaczął powoli jeść.
-Strasznie wkurwia mnie ta Granger. – powiedział po
przełknięciu pierwszego kęsa.
-Jak dla mnie powiedziała po prostu to, o czym wiemy wszyscy.
– zaśmiał się Blaise co spotkało się z mrożącym spojrzeniem przyjaciela.
-Ona jest teraz z tym Potterem? – zapytał.
-A czemu niby?
-Widziałeś jak ją obejmował jak weszli?
-Zazdrosny? – zapytał Diabeł teatralnie poruszając brwiami.
-Chyba kpisz. Tak się zastanawiam… - prychnął blondyn.
-Słuchaj. To są przyjaciele. A przyjaciele się nawzajem
czasem obejmują. Chociaż tobie zdarza się mnie obejmować tylko jak wypijesz za
dużo Ognistej i nie potrafisz sam dojść do łóżka. – zakpił Prefekt.
-Wiem, że na mnie liczysz i chciałbyś czegoś więcej, ale
zapomnij. – odpowiedział Draco nie chcąc pozostać dłużnym. W tym momencie
zauważył, że brązowowłosa Gryfonka wstaje od swojego stołu i żegna się z
przyjaciółmi dając każdemu buziaka w policzek. Zauważył, że siedzący obok niego
Ślizgon już otwiera usta, żeby coś powiedzieć.
-Zapomnij Zabini. Całować też się z tobą nie będę. –
powiedział Draco. Uśmiech przyjaciela zamienił się w grymas zawodu. Bynajmniej
nie z powodu, że jego przyjaciel „dał mu kosza”, ale dlatego, że nie zdążył mu
dopiec przy tak wyśmienitej okazji. Hermiona założyła swoją torbę na ramię i
spojrzała z pogardą na Malfoya, a później na zegar znajdujący się w sali. Zrozumiał
aluzje, wskazówki pokazywała 17:45. Pora było się zbierać na szlaban.
Dziewczyna nie czekając na jego reakcję skierowała się do wyjścia. – Muszę się
zbierać. – rzucił „blond kretyn” do kolegi i odszedł od stołu.
-Miłego wieczoru życzę! – krzyknął do kolegi. Malfoy dogonił
dziewczynę na schodach. Dopiero kiedy znalazł się obok niej zadał sobie pytanie
po cholerę tak biegł. Mógł przecież iść
z sam. Było już jednak za późno. Przeszli w ciszy korytarz i weszli na ruchome
schody, które powoli przesuwały się torując im wejście na wyższe piętra.
-Muszę iść do siebie zanieść rzeczy. – rzuciła Gryfonka kiedy
znaleźli się przy wejściu na 7 piętro. Skręciła w korytarz i ze zdziwieniem
stwierdziła, że Ślizgon idzie razem z nią. On sam, też nie potrafił wyjść z
szoku kiedy znalazł się przed portretem prowadzącym do jej dormitorium.
-„Co ja tutaj robię?” – zapytał sam siebie w myślach.
Hermiona postanowiła udawać, że nie zwraca na niego uwagi.
-Felix draco* –
powiedziała Hermiona na co jej zamyślony towarzysz uniósł pytająco głowę. Dopiero
wtedy uświadomiła sobie znaczenie hasła do swojego dormitorium i jego wydźwięk.
Po chwili wpadła na jeszcze jedną rzecz. – „Czy ty właśnie powiedziałaś swoje
hasło przy MALFOY’U?!” – krzyczała po sobie w myślach. Lekko oszołomiony
Ślizgon bez namysłu wszedł za dziewczyną do pokoju. I po raz kolejny dotarło do
niego, że nie powinien tak za nią łazić kiedy było już za późno. Chcąc jakoś
zatuszować swoje głupie zachowanie odezwał się:
-Ciekawe hasło Granger. Sama wybierałaś? – starał się na swój
zwykły, zimny, trochę szyderczy ton. Nawet mu wyszło.
-Zamknij się Malfoy. – syknęła.
-„Powiało chłodem.” – pomyślał i rozejrzał się po
pomieszczeniu. Było minimalnie mniejsze od tego, które dzielił z Zabinim.
Chociaż mogło się tak wydawać przez to, że ich dormitorium było zdecydowanie
bardziej minimalistycznie urządzone. Mieli proste, czarne meble na których nie
stało zbyt wiele ozdób. Nie mieli też żadnego dywanu ani obrazu na ścianie. Srebrno-zielone
pościele i czarne, skórzane kanapy wyglądały całkiem nieźle, ale wszystko
składało się na zimną i ponurą całość. Jedyną rozgrzewającą rzeczą w pokoju był
barek pełen Ognistej Whisky. Dormitorium Hermiony było za to bardzo przytulne.
Na jednej z kamiennych ścian wisiała wielka flaga z godłem Gryffindoru. Obok
tablica korkowa przepełniona poprzypinanymi notatkami, zaraz pod nią wielkie
dębowe biurko na którym w idealnym porządku poukładane były pióra i pergaminy. W
rogu stały dwa regały z półkami uginającymi się pod ciężarem książek. Zaraz
obok kominek na którym stały zarówno zwykłe jak i magiczne zdjęcia oprawione w
ramki. Przed trzaskającym paleniskiem ustawiona była 3 osobowa kanapa i fotel
obite czerwoną tapicerką oraz mały stolik, również przepełniony książkami
stojący na okrągłym czerwonym dywanie ze złotymi zakończeniami. W tych samych
kolorach było duże, dębowe łóżko z baldachimem i zasłonkami znajdujące się
naprzeciwko drzwi. Obok stała komoda z poukładanymi na niej bibelotami a
jeszcze dalej, w kącie, duża szafa. W całym dormitorium panował porządek i czuć
było przyjemny zapach damskich perfum. Dziewczyna wkurzona i zrezygnowana
rzuciła swoją torbę na łóżko. I skierowała się do szafy.
-Jeszcze tylko się przebiorę. – rzuciła chłodno.
-Byle szybko Granger. Nie mam zamiaru się spóźnić przez twoje
kaprysy. – odpowiedział jeszcze chłodniej i rozsiadł się na fotelu. Dziewczyna
otworzyła szafę i wyjęła z niej bez zastanowienia kilka rzeczy. Malofya
zdziwiło, że Gryfonka nie zastanawia się jak typowa baba 3 dni co ma na siebie
włożyć. Nie umknął, też jego uwadze porządek w jej szafie. On sam też lubił
mieć swoje ubranie idealnie poukładane, ale przyzwyczajony był również do szafy
Zabiniego, którą brunet zamykał bardzo szybko, żeby rzeczy które wcześniej
upchał w niej nogą nie zdążyły wypaść. Hermiona zamknęła się w swojej łazience.
Dracon rozejrzał się jaszcze raz po pokoju. Jego uwagę przykuły zdjęcia na
kominku, obok którego teraz siedział. Te poruszające się przedstawiały ją i jej
przyjaciół z Hogwartu, rodzinę Weasleyów, jedno Wiktora Kruma uśmiechającego
się zalotnie. Chłopak prychnął widząc Bułgara i skierował wzork na te nie
magiczne zdjęcia. Wstał, żeby przyjżeć im się bliżej. Raczej rzadko miał do
czynienia z mugolskimi rzeczami. Jego brwi uniosły się bardzo wysoko. Na jednym
ze zdjęć Hermiona siedziała w jakimś jak przypuszczał mugolskim klubie ubrana w
czerwony krótki top, skórzane spodnie i kurtkę z tego samego materiału.
Uśmiechnięta patrzyła do obiektywu drapieżnie podkreślonymi oczyma. Jej włosy
upięte były luźny kok, a na policzki opadały niesforne kosmyki. Ślizgon nie
chciał przyznać nawet sam przed sobą jak seksownie wygląda na tym zdjęciu.
Obejmowali ją dwaj przystojni chłopcy, a właściwie mężczyźni. Chyba jej
mugolscy przyjaciele wyglądali jakby byli ze sobą bardzo blisko. Na następnym
zdjęciu Gryfonka ubrana była w zwykłą czarną sukienkę, na którą opadały
wyprostowane, brązowe włosy. Obok niej stali – jak przypuszczał - jej rodzice. Była do nich bardzo podobna.
Gdy przesunął wzrok na następną fotografię, aż wziął głębszy oddech. Hermiona
stała tam na małym molo nad jeziorem razem z dwojgiem chłopaków z pierwszego
zdjęcia i jeszcze jedną blondynką. Wszyscy byli całkowicie mokrzy i ubrani w
stroje kąpielowe szczerzyli się w kierunku aparatu. Hermiona miała na sobie dość
proste czarne bikini, bez żadnych wiązań u górnej części. Jej mokre włosy
przylepiały się do ciała, jeden z chłopaków obejmował ją w biodrach.
-Już się napatrzyłeś? – usłyszał fuknięcie za sobą. Szybko
się obrócił, czując się trochę jak mały chłopiec przyłapany na gorącym uczynku.
Teraz Gryfonka miała na sobie ciemnoczerwony sweter sięgający do połowy uda,
czarne leginsy i skórzane buty wiązane za kostkę w tym samym kolorze. Włosy
spieła u góry w luźnego koka. Patrzyła wyczekująco na blondyna. – Idziemy. –
rzuciła w końcu.
-Nie wiedziałem, że aż tak bardzo mi ufasz, żeby zdradzać
swoje hasło. – powiedział jak tylko wyszli na korytarz. Starał się pozbyć z
przed oczu widoku Granger w bikini. – No chyba, że na coś liczysz, a to była
delikatna sugestia? – jego głos przepełniony był kpiną.
-Chyba żartujesz. – syknęła czerwieniąc się nieznacznie. –
Zapomniałam się. A ty masz o tym wszystkim zapomnieć. A spróbuj tylko wejść do
mojego dormitorium bez mojego pozwolenia to cię chyba uduszę! – ostatnie słowa
prawie wykrzyczała. – „Na brodę Merlina! Jak ja go nie znoszę!” – Szli bardzo
szybko w kierunku gabinetu wicedyrektorki niechcąc się spóźnić. Wyrobili się
idealnie na czas. Kiedy po zapukaniu do drzwi słyszeli ciche „Proszę” weszli i
witając się niemrawo usiedli na dwóch fotelach przed nauczycielką. Czekał ich
kolejny wieczór spędzony razem.
- Dziś chcę, żebyście posprzątali szklarnię, trzeba posegregować
i poukładać donice, rośliny o oraz posprzątać ziemię.
- Dobrze pani profesor. – powiedziała Hermiona. Malfoy tylko
wzruszył ramionami.
-Za to jutro mam dla was specjalnie zadanie. – Spojrzała na
na nich znad swoich okularów. – Chcę żebyście zaraz po lekcjach udali się do
Ministerstwa Magii. – tutaj oboje uczniowie z zainteresowaniem poruszyli się na
swoich fotelach – Waszym zadaniem będzie odwiedzenie dwóch resortów.
Departamentu Magicznych Gier i Sportów, skąd odbierzecie zgodę na przeprowadzenie
tegorocznych rozgrywek szkolnych w qudditchu. Potem pójdziecie do Departamentu
Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów skąd odbierzecie papiery dwojga nowych
uczniów: Danaila Nikolowa i Milana Kisziszewa.
-Milana jakiego? – prychnął Dracon.
-Panie Malfoy. To są typowo bułgarskie nazwiska, mogę wydawać
się panu dziwne, ale nie widzę w tym nic śmiesznego. – powiedziała surowo Minewra.
– Jutro, zaraz po lekcjach chcę żebyście przyszli tutaj, do mojego gabinetu.
Przez sieć „Fiu” dostaniecie się do Ministerstwa. Myślę, że nie będziecie mieli
dużego problemu trafić do poszczególnych departamentów. Pracownicy będą
uprzedzeni o waszym przybyciu. Ważne jest, żebyście pokwitowali odbiór obu dokumentów.
Jeżeli chodzi o papiery samych uczniów wystarczy, że podpisze się panna Granger
jako Prefekt naczelna. Za to przy pozwoleniu na rozgrywki będzie wymagany
również pański podpis panie Malfoy, jako jednego z kapitanów drużyn. Czy
wszystko jasne? – oboje kiwnęli głowami. Profesor McGonagll uśmiechnęła się
delikatnie. – W takim razie to wszystko. Możecie już iść do szklarni. – kiedy byli
już przy drzwiach usłyszeli jeszcze głos wicedyrektorki – I pamiętajcie, że
jeżeli będziecie wspomagać się różdżkami przy waszej pracy dowiem się o tym.
-Tak, pani profesor. – powiedzieli na
raz i wyszli.
Słońce już powoli chyliło się ku zachodowi. W szklarni pomimo chłodnego wrześniowego dnia było bardzo ciepło. Hermiona segregowała według wielkości donice w szafach, a Draco przenosił ciężkie worki z ziemią układając je na swoich miejscach w rogu pomieszczenia.
-Jak tu strasznie gorąco. – sapnął blondyn kiedy ustawił
ostatni wór.
-To się rozbierz. – mruknęła dziewczyna zajęta donicami. Ślizgon
spojrzał w jej kierunku.
-Granger, ty zbereźnico, chyba naprawdę na coś liczysz. –
powiedział swoim tonem pełnym rozbawienia i złośliwości.
-Możesz sobie pomarzyć Malfoy. – powiedziała chłodno. – Nie mam
po prostu ochoty słuchać Twojego marudzenia. Rób co chcesz, jak już się
zdecydujesz to idź poukładać pojemniki na tym drewnianym regale obok konewek.
-I jak to mam niby poukładać? Kolorystycznie? – zapytał wkurzony
widząc półkę zawaloną malutkimi pudełeczkami.
-Każde powinno być podpisane. Poukładaj alfabetycznie. – wytłumaczyła
i odwróciła głowę w jego kierunku chcąc sprawdzić czy robi to co powiedziała.
Jednak gdy go zobaczyła zatrzymała na nim na chwilę swoje szeroko otwarte oczy
po czym szybko odwróciła się do swojej szafki czując jak się rumieni. I to nie
z powodu wysokiej temperatury. Chłopak rzeczywiście zdjął swoją bluzkę
pokazując swój umięśniony tors, szerokie ramiona i wąskie biodra. Widok za
który nie jedna dziewczyna dałaby się pokroić. Potrząsnęła głową i starając się
nie myśleć o Ślizgonie i jego boskim ciele skupiła się na układaniu
przedostatniej półki. Musiała przestać – przecież sama powiedziała, żeby
ściągnął koszulkę skoro mu gorąco. Poczuła kropelki potu na swoim czole.
Wytarła je rękawem swetra i zdecydowała się go zdjąć. Pod spodem miała zwykłą
bluzeczkę na ramiączkach w ciemnozielonym kolorze. Od razu poczuła ulgę. –„Mogłam
to zrobić wcześniej” – pomyślała i wróciła do swojej pracy. Po kilku minutach podskoczyła
gdy usłyszała głos księcia Slytherinu tuż za sobą.
-Nie ma etykiety. Wiesz może co to jest? – powiedział obojętnym
tonem. Hermiona szybko się odwróciła się w jego stronę. Chłopak stał przed nią
z wyciągniętą ręką i małym brązowym pudełeczkiem. Dziewczyna wstrzymała oddech
gdy zobaczyła na jego ręce tatuaż. Zamknęła oczy.
-„Już po wszystkim. Wojna się skończyła. A ten przed tobą był
zmuszony do walki po przeciwnej stronie.” – starała się wytłumaczyć sobie w
myślach. W między czasie wzięła małe pudełeczko. Gdy otworzyła oczy
stwierdziła, że Malfoy nie zauważył jej nerwowej reakcji na Mroczony Znak i
szybko zbadała zawartość pojemnika. Znajdował się w nim różowy proszek o silnym
balsamicznym zapachu.
-To proszek z Dyptamu. – oznajmiła zamykając wieczko i
oddając pudełko blondynowi. Mimowolnie przejechała wzrokiem po jego umięśnionym
torsie, brzuchu na którym wyrazie zarysowany był sześciopak i podbrzuszu na
którym bardzo wyraźnie zarysowane mięśnie układające się w literę V schodziły zachęcająco
poniżej paska u spodni. Gryfonka zarumieniona szybko się odwróciła, jednak
Draconowi nie umknął jej wzrok przejeżdżający po jego półnagim ciele. Uśmiechnął
się pod nosem i również zlustrował Hermionę wzrokiem, zwracając uwagę na
ciemnozieloną bluzkę. Odszedł w kierunku regału, który aktualnie sprzątał,
jednak półuśmieszek nie schodził z jego twarzy. Otrząsnął się jednak po chwili.
Nie rozumiał tego. Od początku roku Granger jakoś dziwnie na niego działa.
Szczególnie na szlabanach, kiedy są sami. Nie rozumiał co się zmieniło.
Przecież dalej jest tym samym przemądrzałym molem książkowym, który zawsze
musiał być najlepszy i zawsze wiedzieć najwięcej szczycąc się tym. Przeczytała
pół biblioteki i myśli, że przez to wszystko jej wolno. Ślepo zapatrzona w
tych dwóch idiotów: Pottera i Weasleya. Nie znosił jej. Jednak coś go w niej
intrygowało. Od tego roku? Nie… chyba wcześniej. Tak. Ale nie potrafił sobie
przypomnieć kiedy to się zaczęło, kiedy oprócz nienawiści pojawiło się coś innego
w jego myśleniu co do brązowowłosej Gryfonki.
-To już przesada. Za gorąco tu. – sapnęła zgrzana pod nosem.
-Mówisz sama do siebie Granger? – zapytał blondyn. – Wiesz,
że to pierwszy obojaw choroby psychicznej. – dodał złośliwie. Hermiona
wzdrygnęła się przypominając sobie, że kilka godzin temu to samo powiedział do
niej, jej przyjaciel.
-Ja po prostu lubię czasem pogadać z kimś inteligentnym. A w
tym momencie nie mam okazji. – sykneła zdenerwowana i wróciła do pracy.
-Sporo jest tu niepodpisanych. – powiedział po chwili.
-To odłóż je na bok. Potem je sprawdzę. – westchnęła.
Skończyła układać donice i przeszła do jednego ze stołów stojących pod szklaną
ścianą, żeby poukładać wszystkie narzędzie i wyczyścić blat. – Tylko nie
wpadnij na to, żeby wąchać te proszki. Niektóre mogę dziwnie działać. –
powiedziała nie odwracając się nawet do niego. Spóźniła się jednak o kilka
sekund. Zaciekawiony szukający Slytherinu prawie wsadził nos w fioletowy,
mieniący się proszek, którego zapach wydał mu się bardzo przyjemny już z
daleka. Po jego ciele przeszedł dreszcz a potem poczuł przyjemne ciepło w
nozdrzach, schodzące po jego ciele w dół i rozchodzące się w okolicach
podbrzusza. Szybko odłożył pudełeczko nie przyznając się, że coś powąchał.
Dalej pracowali ciężko przez jeszcze jakieś pół godziny. Po tym czasie Malfoy
uporał się z bałaganem na regale. Odwrócił się i poczuł, że jest mu jeszcze
bardziej gorąco niż było, delikatnie zakręciło mu się w głowie. Spojrzał na
termometr przy drzwiach do szklarni. Słońce już zaszło, ale temperatura w
środku dalej wynosiła 40 stopni. Przy pomocy magii przez cały rok utrzymywany
tutaj był mniej więcej stały poziom ciepła, by móc uprawiać nawet najbardziej
egzotyczne rośliny. Draco jeszcze zrobił głęboki wdech i wydech. To
zdecydowanie nie jego klimat. Przyzwyczajony był raczej do chłodu panującego
zarówno w lochach jak i w Malfoy Menor. Zaciekawiony spojrzał jak sobie radzi
Granger. Dziewczyna męczyła się przy szorowaniu blatu od dobrych 15 minut.
Pozbycie się śladów wszelkich substancji wymieszanych z ziemią bez pomocy
różdżki wcale nie było łatwe. Widać, było gorąc jej też daje się we znaki. Na jej
policzkach widniały spore rumieńce dodające pani Prefekt uroku. Poczuł jeszcze
raz jak zakręciło mu się w głowie.
-„Pomogę jej. Chce już iść.” – Pomyślał i podszedł w
stronę dziewczyny powolnym krokiem. Kiedy do jego nozdrzy dotarł zapach jej
perfum poczuł dziwne ciepło w okolicach brzucha. Po raz kolejny zlustrował ją
wzrokiem, męczącą się przy szorowaniu i nagle stanęła mu znów przed oczami ona
w stroju kąpielowym nad jeziorem.
-Pomóc ci? – zapytał łapiąc głęboko oddech.
-Poradzę sobie. – odpowiedziała starając się na obojętny ton,
jednak zmęczenie i frustracja warunkami nie były wyraźnie wyczuwalne. Nie
wytrzymał. Niewiele (a właściwie nic) nie myśląc podszedł do niej od tyłu i
położył ręce na jej biodrach. Czuł delikatne zawroty głowy, ale nie
przeszkadzało mu to. Dziewczyna zamarła nie wiedząc co robić. Draco nachylił
się nad nią:
- Widzę, że ostatnio spodobały ci się zielone kolory. –
wyszeptał jej do ucha – Może naprawdę chcesz zmienić dom? – jego ręce
delikatnie głodziły jej biodra. Sam nie wiedział dlaczego to robi. Nie miał
żadnej władzy nad swoim ciałem.
-Malfoy. Co ty robisz? Co ty bredzisz? – syknęła Hermiona.
Spróbowała się wyrwać chłopakowi. Jednak
ten przytrzymał ją mocniej i obrócił przodem do siebie, chwycił za uda i
posadził szybko na blacie napierając na nią delikatnie. Poczuła jego oddech na
swojej szyi. – Przestań. – powiedziała cicho wystraszona.
-Wcześniej powiedziałaś żebym robił co chciał. – szepnął
delikatnie muskając jej ucho wargami. Cichutko jęknęła – nie wiedziała co
zrobić. Było jej strasznie gorąco, to co robił Malfoy było bardzo przyjemne,
ale wiedziała, że tak nie może być.
-Proszę, nie. – wyszeptała cichutko. I to go otrzeźwiło.
Spojrzał na nią jakby te słowa były policzkiem, który przywróciły go do
rzeczywistości. Puścił ją i odsunął się spuszczając głowę. Widać, że czuł się
trochę zagubiony. Szybko podszedł do regału przy którym spędził większość
wieczoru i szybko znalazł małe czarne pudełeczko. Postawił je na stole.
-Powąchałem to. Chyba za mocno… - powiedział szybko nie
patrząc się w jej oczy. Pospiesznie ubrał bluzkę i wyszedł. Hermiona powoli
osunęła się na ziemię. Była w szoku.
-„Co to miało być?” – to pytanie huczało jej po głowie. Po
chwili podeszła do stołu na którym leżało małe pudełeczko.
-Eris cupiditas –
przeczytała cicho – Pył pożądania…
____________________________
* felix draco - szczęśliwy smok
____________________________
* felix draco - szczęśliwy smok
No nieźle. :D Rozdział jest cudowny, a końcówka dość zaskakująca. Naprawdę się cieszę, że powróciłaś, bo mamy okazję czytać świetne opowiadanie. ;) Fajny pomysł z wyjazdem do Ministerstwa Magii - nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńM.
Dziękuje bardzo. Ja również nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału na Twoim blogu. I szczerze liczę, że Sophie wyzdrowieje. Nie łam mi serca!
UsuńAaaaa, genialne ! Dalej, pisz dalej :)
OdpowiedzUsuńSuper, że takie długie, chociaż wiadomo, że jak jest coś dobrego to można czytać i czytać w nieskończoność. Opowiadanie jest super, masz oryginalne pomysły, fabuła jet świetna, aż chce się czytać i czekać na kolejny rozdział. Końcówka okazała się zaskakująca, ale taki efekt jest najlepszy. Kocham, kocham, kocham. Dawaj szybciutko nexta! Tymczasem zapraszam również do mnie na pierwszy rozdział nowego opowiadania dramione-sila-przeznaczenia.blogspot.com
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam, będę wpadać czytać i oczywiście komentować!
Vanillia.
Swietne pisz dalej
OdpowiedzUsuńSuper, końcówka miażdżąca! Rozdział mega długi, uwielbiam takie :) Świetnie piszesz!!
OdpowiedzUsuń